W sobotę, 24 listopada 1781 r. w kościele parafialnym w Kuflewie, tamtejszy pleban ksiądz Antoni Alojzy Gozdawa Stawiski ochrzcił imionami Katarzyna Cecylia – córeczkę chłopów Błażeja i Elżbiety Rymarczanki małżonków Kończów z Guzewa. Dziewczynka ta była moją prapraprapraprapra(6)babcią.
Rodzicami chrzestnymi mojej przodkini została Agnieszka Sęktasowa z Trojanowa i Paweł Michniewski organista kuflewski.
Katarzyna Cecylia Kończa rosła i dojrzewała, ale długo nie pozostawała pod opieką rodziców, bo już gdy skończyła zaledwie 15 lat, zaczęto myśleć o jej zamążpójściu. Z początkiem 1797 r. wyszły zapowiedzi Katarzyny Cecylii Kończy i starszego od niej o 9 lat Piotra Celestyna Osińskiego. Ślub odbył się 15 stycznia 1797 r., o czym już wspominałam na blogu >>>LINK<<<. Moja prapraprapraprapra(6)babcia miała wówczas 15 lat i niespełna 2 miesiące, a mój prapraprapraprapra(6)dziadek, cztery miesiące po ślubie skończył 25 lat. W poście rocznicowym ślubu Katarzyny i Piotra nie zwróciłam na to uwagi, ale dziś już zauważyłam. Moja prapraprapraprapra(6)babcia była bardzo młoda, była jeszcze dzieckiem. Dziś 15-latki kończą szkołę podstawową i podejmują ważną decyzję o wyborze szkoły średniej, czy to będzie liceum, jeśli tak to o jakim profilu, czy może technikum, z określonym zawodem, a może jednak zawodówka, na którą decydują się te mniej zdolne lub mniej zaangażowane w naukę. Często wpływ na decyzję młodej dziewczyny mają rodzice, często jest to wręcz ich wybór, z którego córka nie do końca jest zadowolona, ale poddaje się mu, nie mając innego wyjścia, a przede wszystkim nie mając pomysłu na siebie. Przeszło 226 lat temu, ważną decyzję dla 15-latki Katarzyny Cecylii podjęli zapewne także rodzice – Błażej i Elżbieta z Rymarczyków vel Szydłowskich. Decyzja ta zaważyła na dalszym życiu młodej Katarzyny, ale nie była to decyzja na temat szkoły, którą można zmienić, po miesiącu czy roku, a nawet po skończeniu edukacji w tej placówce i iść na kursy, do szkoły policealnej, albo na studia, na całkiem inny kierunek. Za moją prapraprapraprapra(6)babcię podjęto o wiele ważniejszą decyzję, której, tak łatwo nie dało się zmienić, ze względu na wiarę i kult nierozerwalność małżeństwa. Decyzja o wydaniu córki za starszego o niemal 10 lat Piotra była nieodwołalna, zaraz po tym, gdy ksiądz Antoni Gozdawa Stawiski, ten sam, który ją chrzcił, pobłogosławił ją i młodego Osińskiego i połączył ich świętym i nierozerwalnym węzłem małżeńskim.
Młodziutka Katarzyna, żona Piotra prawdopodobnie pozostała w domu rodzinnym, a jej mąż z Małej Wsi przeniósł się do Guzewa, bo właśnie w tej wsi rodziły się ich dzieci. Być może był to także element uzgodnień przedmałżeńskich pomiędzy Kończami, a Osińskimi, zważywszy na to, że Katarzyna była najstarszym dzieckiem Błażeja i Franciszki i oprócz niej wieku dorosłego dożyła jedynie młodsza o trzy lata jej siostra Agnieszka, którą w 1802 r. wydali za Stanisława Kiełbasę syna Macieja i Urszuli z Trojanków, z Jeziórka z parafii Jeruzal. Widać, że Błażej, choć jeszcze powinien być w sile wieku, ale może był schorowany i potrzebował wyręki w gospodarstwie, dlatego tak szybko zdecydował się wydać swoją pierworodną córkę, jeszcze będącą dzieckiem za mąż. Niestety nie wiem, kiedy zmarł Błażej, ale zaprane miało to miejsce w okresie, z którego brakuje aktów zgonu w parafii kuflewskiej czyli między 1804 r., a 1809 r.
Młode, a nawet, ze względu na Katarzynę, bardzo młode małżeństwo, szybko zaczęło stara się o dzieci . Moja prapraprapraprapra(6)babka wydała na świat minimum pięcioro dzieci, z tym, że podejrzewam, że ostatni poród przepłaciła życiem.
- w 1798 r., czyli już w kolejnym roku trwania małżeństwa Katarzyny, mając niespełna 17 lat, urodziła swoje pierworodne dziecko – córkę ochrzczoną jako Agnieszka Tekla, niestety dziewczynka przeżyła jedynie 2 lata i 2 miesiące i zmarła w 1800 r.
- 21 stycznia 1800 r. >>>LINK<<< moja prapraprapraprapra(6)babcia, mająca wówczas 18 lat i 2 miesiące urodziła Anastazego Wincentego – mojego praprapraprapra(5)dziadka, który w wieku 19 lat, w dniu 17 stycznia 1819 r. ożenił się z Brygidą ze Stachowiczów >>>LINK<<<. Jak widać syn poszedł w ślady matki i bardzo młodo założył rodzinę, choć jego mama wyprzedziła do o całe cztery lata.
- w 1802 r. Katarzyna, w wieku niespełna 21 lat urodziła kolejnego syna – Modesta Alojzego Gonzagę, ochrzczonego zapewne na cześć księdza Stawskiego. W tym okresie wiele dzieci otrzymało imię Alojzy Gonzaga co może świadczyć o tym, że ówczesny pleban kuflewski był bardzo szanowany w lokalnym społeczeństwie. Chłopiec w życiu dorosłym funkcjonował pod imieniem Alojzy i w 1826 r. ożenił się z Eleonorą z Sęktasów córką Józefa i Petroneli.
- kolejny poród Katarzyna odbyła w 1805 r., mając wtedy nie więcej niż 24 lata urodziła córkę Petronelę, która w 1823 r. wyszła za mąż, za starszego od siebie o 15 lat, Marcina Łukasiaka syna Kazimierza i Jadwigi z Jacaków, wdowca po Mariannie ze Skorysów.
Piąte dziecko, a prędzej piąta ciąża mojej prapraprapraprapra(6)babki zakończyła się dla niej tragicznie. Niestety brakuje wpisów w księgach zgonu z kuflewskiej parafii z lat 1804-1809, dlatego nie dotarłam do aktu zejścia mojej przodkini, ale wszystko wskazuje na to, że zmarła między 1805 r., a 1808 r. Jeszcze w 1805 r. wydała na świat córkę, która przeżyła, a więc zapewne i sama Katarzyna żyła jeszcze pewien czas po porodzie i zdołała odchować choć trochę swoje najmłodsze dziecko. Zaś w 1808 r., dokładnie 13 listopada, a więc kilka dni temu miała miejsce 215 rocznica, owdowiały Piotr Osiński ożenił się z panną Teklą z Grylów, a więc jego pierwsza żona Katarzyna musiała umrzeć przed listopadem 1808 r. Podejrzewam zatem, że mogło się to stać właśnie na skutek powikłań związanych z ciążą i/lub porodem, ale tak jak wspomniałam aktów zgonu brakuje, więc nie mogę tego zweryfikować, a są to tylko moje przypuszczenia. Jedno jest pewne po 1805 r. nie ochrzczono żadnego dziecka Piotra i Katarzyny Osińskich.
Po śmierci Katarzyny z Kończów Osińskiej, która zmarła mając od 24 do maksymalnie 26 lat, mój prapraprapraprapra(6)dziadek Piotr Osiński ożenił się po raz drugi. Moja prapraprapraprapra(6)babcia zmarła w bardzo młodym wieku, co jednak nie przeszkodziło jej przeżyć w małżeństwie blisko 10 lat i wydać na świat minimum czworo dzieci, z których przeżyło i założyło własne rodziny troje.
W dzień Pański, w niedzielę, 13 listopada 1808 r. ksiądz Józef Chamerski pobłogosławił związek małżeński zawarty pomiędzy owdowiałym chłopem Piotrem Osińskim z Guzewa i panną Teklą Grylówną z Liwca. Świadkiem tego ślubu byli Tomasz Włodarek z Jeziorka, Hiacynty Zadrużny z Liwca i Andrzej Gryl z Grodziska.
Mój prapraprapraprapra(6)dziadek żeniąc się powtórnie był 36-latkiem z trójką dzieci w wieku: 8, 6, i 3 latka. Był zatem mężczyzną w sile wieku, z gospodarstwem na karku i trójką małych dzieci, toteż niezbędna była mu kobita, którą znalazł w osobie Tekli Gryll.
Nowa małżonka Piotra Osińskiego i macocha mojego praprapraprapra(5)dziadka urodziła się w 1788 r. w Liwcu jako córka Franciszka i Krystyny z Gałązków małżonków Gryll, była zatem o siedem lat młodsza od pierwszej żony mojego przodka i w chwili wychodzenia za niego miała zaledwie 20 lat. Ona także, podobnie jak moja przodkini Katarzyna stanęła jako młoda dziewczyna przed dużymi wyzwaniami i zapewne dużymi trudnościami – młoda 20-latka, pojęła za męża starszego o 16 lat mężczyznę, wdowca i od razu miała na głowie jego trójkę dzieci z pierwszego małżeństwa. Choć trudno będzie ustalić jak układały się relacje w tej rodzinie, jaki stosunek mieli do siebie małżonkowie, a także, szczególnie jaki ona, miała stosunek do nie swoich dzieci. Jednak szybko się okazało, że młoda żona i jeszcze w kwiecie wieku mąż mogą dochować się gromadki własnych dzieci i w trzy lata po zawarciu małżeństwa na świat zaczęły przychodzić ich dziec:
- w 1811 r. urodził się im syn Bonifacy, który w 1830 r. ożenił się z imienniczką matki – Teklą z Lechów córką Piotra i Elżbiety z Zawisków, którzy byli moimi praprapraprapra(5)dziadkami. Ich małżeństwo nie trwało jednak za długo, bo już w 1843 r. owdowiała Tekla wyszła za Jana Gałązkę syna Jakuba i Marianny z Dorotczaków.
- około 1811 r. winna urodzić się córka Antonina, ale jej aktu chrztu próżno szukać w księgach urodzeń z tego roku, ale Antonina występuje w księgach zgonu – zmarła w 1814 r. mając 3 lata.
- w 1813 r. urodził się Piotrowi i Tekli kolejny syn – Marcin, który jednak zmarł – już w 1814 r., mając zaledwie 7 tygodni.
- w 1815 r. Tekla urodziła pierwszą córkę – Konstancję, która w 1832 r. wyszła za Karola Kiełbasę syna Walentego i Elżbiety.
- w 1817 r. urodziła się kolejna córka Ewa, która zmarła w 1819 r., mając roczek.
- w 1820 r. urodził się syn Wojciech, niestety i on zmarł, jeszcze w tym samym roku, mając jedynie 4 miesiące.
- w 1821 r. przyszedł na świat syn Szymon, który w 1840 r. ożenił się z Różą córką Stanisława i Katarzyny z Juszczaków małżonków Żmudzin.
- w 1825 r. urodził się kolejny syn, ochrzczony imieniem Wojciech, który podobnie jak jego imiennik także zmarł – w 1828 r. mając 3 latka.
Tekla z Grylów, cztery lata po urodzeniu najmłodszego dziecka została sama, z trójką starszych pociech – w 1829 r. zmarł mój prapraprapraprapra(6)dziadek Piotr Osiński, ale o tym będzie w grudniu, gdy będzie przypadać rocznica jego śmierci.
Pamiętacie jak, głównie w maju opisywałam sylwetki księży, którzy posługiwali moim przodkom – chrzcili ich, udzielali ślubów, ostatnich namaszczeń, aby wzmocnić ich na drogę śmierci i odprowadzali ich ciała na miejsce wiecznego spoczynku. Przy okazji aktu urodzenia mojej prapraprapraprapra(6)babki zwróciłam uwagę, że jej ojcem chrzestnym został organista kuflewski – Paweł Michniewski i chciałabym jemu poświęcić trochę uwagi.
Paweł Michniewski, w chwili ślubu ze swoją żoną Łucją Szelążanką używał nazwiska Michna, a ich ślub odbył się 24 stycznia 1780 r. w parafii Latowicz. Niestety w akcie ślubu niewiele napisano o Pawle i Łucji, w sumie jedynie to, że byli stanu wolnego, to znaczy on był kawalerem, a ona panną i przynajmniej ona, a może i oboje pochodzili z Latowicza. Już rok po ślubie, czyli w 1781 r. przebywali w Kuflewie, gdzie Paweł zapisany jako Michniewski był organistą w tamtejszym kościele. Jego małżonka także miała lekko zmienione nazwisko i zapisywano ją jako Łucja Szelągowska. Pierwsza ciąża Łucji była mnoga – w 1781 r. ksiądz Stawski ochrzcił dziewczynkę imieniem Sabina Rozalia i drugie dziecko, które było jeszcze w łonie matki. Dziecku temu nie nadano imienia gdyż nie znana była jego płeć, z uwagi na to, że pozostawało ono nadal w brzuchu żony organisty. W aktach zgonu parafii kuflewskiej jeszcze w 1781 r. zapisano akt zgonu Sabiny, która zmarła po 3 miesiącach od urodzenia, a także dziecka nienarodzonego, które w konsekwencji urodziło się lub zostało wyciągnięte z łona matki jako nieżywe. W 1783 r. Łucja rodziła kolejne dziecko, które zmarło po jednym dniu. Widać Kuflew nie był szczęśliwy dla małżonków Pawła i Łucji Michniewskich, toteż nie przebywali w nim za długo, bo już w 1784 r. przeprowadzili się do Latowicza, gdzie urodziła się im córka Małgorzata.
Pierwszy raz spotkałam się z chrztem w łonie matki. Po pobieżnym przejrzeniu Internetu dowiedziałam się, że niekiedy praktykuje się chrzest dzieci nienarodzonych, ale praktyka ta ma wielu przeciwników, którzy uważają, że chrzest został ustanowiony dla osób żywych, a co do dziecka nienarodzonego nie ma pewności, czy ono jeszcze żyje przebywając w łonie swojej matki. Przeciwnicy uważają, że wówczas zachodzi możliwość ochrzczenia martwego dziecka, co jest sprzeczne z dogmatem chrzczenia żywych. Choć teolodzy twierdzą, że pogląd, że nie można chrzcić zmarłych nie dotyczy tych zmarłych którzy jeszcze nie przeszli przez bramy wieczności, a jedynie odnosi się do tych, który nie odwołanie przekroczyli próg wieczności. Śmierć traktowana jest jako proces dłuższy. Nie wystarczy, że człowiek przestaje oddychać, a jego serce się zatrzymuje. Czynności mózgowe potrafią jeszcze funkcjonować przez kilka godzin, dlatego zanim ciało nie wystygnie całkowicie uważa się, że człowiek jeszcze nie umarł ostatecznie i nie odwracalnie. Ze względu na to wszystko chrzest nienarodzonych jest trudny do przyjęcia i wiele osób jej nie rozumie. Mi wydaje się, że jest on niezrozumiały także dlatego, że bardzo mało się o tym zagadnieniu mów i stąd mamy mieszanie uczucia. Nauka Kościoła także nie porusza tych tematów, a może warto, bez względu na to czy kanonicznie chrzest taki jest możliwy czy wręcz zakazany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉