W sobotni poranek, 7 listopada 1863 r., o godzinie 6:00 rano w Brzozówce, 26-letnia Józefa ze Szczapików powiła swojemu mężowi, 27-letniemu Janowi Wróblewskiemu drugiego syna. Chłopiec został ochrzczony jako Jan Wróblewski i był to mój prapra(2)dziadek.
Chrzest Jana odbył się kolejnego dnia, czyli w niedzielę 8 listopada 1863 r., o godzinie 14:00, w kościele parafialnym w Jakubowie. Sakramentu udzielił ksiądz Leonard Modelski administrator parafii i utrzymujący akta stanu cywilnego. Do kościoła, odległego zaledwie o 3 kilometry, licząc od dworu w Brzozówce, gdyż nie wiem, gdzie dokładnie mieszkali moi przodkowie, Jan Wróblewski udał się w podróż z synkiem oraz z dwoma świadkami – 26-letnim Janem Piotrowskim i 40-letnim Bartłomiejem Jałówką, którzy tak jak on byli gospodarzami zamieszkałymi w Brzozówce. Droga ta zajęła im około 40 minut pieszo, a jeśli poruszali się furmanką to powinni dotrzeć przed drewnianą świątynię w Jakubowie w ciągu niecałej półgodziny. Razem z nimi przybył także Jan Maciejewski oraz Helena Wróblewska, którzy trzymali chłopca do chrztu. Ojciec chrzestny był szwagrem mojego praprapra(3)dziadka, gdyż jego żoną była siostra Jana – Katarzyna, zaś personaliów Heleny nie udało mi się ustalić, ale zapewne należała ona do krewnych ze strony ojca dziecka.
Mój prapra(2)dziadek Jan Wróblewski otrzymał niewątpliwie imię po swoim ojcu – także Janie. W swoich badaniach genealogicznych spotkałam wielu Janów, wśród moich bezpośrednich przodków było ich, aż 17. To piękny zwyczaj przekazywania imienia z ojca na syna czy z matki na córkę, ale przy prowadzeniu badań sprawia to wiele problemów, szczególnie gdy syn i ojciec żyją w tej samej okolicy, a co gorsza w jednej wsi. Informacje zawarte w źródłach nie zawsze wprost mówią, o którą osobę chodzi czy o seniora czy o juniora, dlatego też trudno jednoznacznie przypisać konkretne dane do konkretnej osoby.
Jan Wójcicki w wieku niespełna 25 lat ożenił się z młodszą od siebie, o pięć lat, Julianną z Wójcickich panną pochodzącą ze stanu chłopskiego, z Jakubowa. Ich ślub miał miejsce 14 października 1888 r., oczywiście w kościele parafialnym w Jakubowie – wspominałam to wydarzenie na blogu w 135 rocznicę >>>LINK<<<. Małżeństwo to żyło ze sobą prawie 56 lat i raczej było szczęśliwe. Prapra(2)dziadek zmarł 28 września 1944 r., co także już wspominałam na blogu >>>LINK<<<, a prapra(2)babcia 6 lipca 1946 r. >>>LINK<<<.
Nie trudno nie zauważyć, że mój prapra(2)dziadek przyszedł na świat w roku wybuchu Powstania Styczniowego.
Rejon miński, w czasie powstania, miał znaczenie strategiczne ze względu na połączenie komunikacyjne Cesarstwa z Królestwem Polskim – trakt brzeski i kolej warszawsko-terespolska ułatwiały transport wojsk oraz zaopatrzenia. W rejonie sieć drogowa była bardzo słaba. W najlepszym stanie był trakt bity z polnego granitu o 12 metrach szerokości z Wawra przez Mińsk, aż do Kałuszyna – dzisiejsza droga krajowa DK92. Po obu stronach tego traktu rozciągały się lasy. Drogi lokalne z Mińska były gruntowe i po wiosennych czy jesiennych opadach zamieniały się w trudne do przebycia trasy, bardziej przypominające błota niż drogę. Dodatkowo tereny były nizinne i zalesione, dlatego słońce nie było w stanie szybko osuszyć przeprawy. Jednak ten zalesiony obszar, poprzecinany rzeczkami i strumykami tworzył dogodny teren dla polskiej partyzantki, ale był niedostępny dla regularnych sił zbrojnych strony rosyjskiej. Partyzanci czuli się bezpiecznie w lasach, gdzie rozbijali swoje obozy i stąd wyprawiali się na nieprzyjaciela. Wsie i okoliczne dwory ofiarnie wspomagały walczących, zapewniając im żywność, furaż, a nawet odzież. Niestety oddziały polskie częściej wyglądały jak banda oberwanych włóczęgów, każdy umundurowany na swoją modłę, niż zorganizowany i jednolity oddział wojskowy.
Od marca 1863 r. na terenie powiatu stanisławowskiego, w którego skład wchodziła także Brzozówka i okoliczne wsie działał oddział naczelnika wojskowego powiatu stanisławowskiego Józefa Jankowskiego i współpracującego z nim Adama Zielińskiego, a w połowie miesiąca dołączył do niego osłabiony oddział Józefa Matlińskiego-Sokoła.
Na początku marca stoczona została potyczka we wsi Gwizdały, a miesiąc później działania wojenne przeniosły się pod Cegłów, w okolice folwarku Huta Kuflewska. W tym mniej więcej czasie we dworze w Skrzekach miała być odprawiona msza święta przez księdza z parafii Kałuszyn dla grupy partyzantów.
Nocą z 15 na 16 kwietnia oddział Jankowskiego niespodziewanie zaatakował carski garnizon w Mińsku. Zabarykadowane w koszarach wojsko rosyjskie przez trzy godziny prowadziło ślepy ostrzał, a dopiero po świcie, gdy partyzanci opuścili dawno miasto, udali się w pościg w kierunku Kuflewa. 25 maja Jankowski w okolicy Wiązownej zasadził się na konwój eskortowany przez batalion saperski. 28 maja pod Michałowem miała miejsce kolejna bitwa, w skutek, której po utracie kilku zabitych i rannych Jankowski rozpuścił 200 osobowy oddział.
Nowym powstańczym naczelnikiem województwa podlaskiego został Marcin Lelewel-Borelowski, który na pograniczu powiatów węgrowskiego, siedleckiego i stanisławowskiego zorganizował oddział 400 wolontariuszy rekrutujących się z mieszczan Mińska, Kałuszyna, Stanisławowa i Latowicza oraz kilkudziesięciu chłopów z okolicy Kuflewa, Kałuszyna i Siennicy, a także z około 100 przedstawicieli szlachty zagrodowej spod Kałuszyna, Grębkowa i Wierzbna. Dwa dni przed wspomnieniem świętego Jana rotmistrz Karol Rylski prowadząc rekonesans natknął się na półsotnie kozacką pod Groszkami, po utracie ośmiu zabitych, dwóch jeńców oraz furgonu nieprzyjaciel uciekł.
W lasach wokół Cegłowa, Siennicy, Mieni i Mińska od lutego 1863 r. działała około 100 osobowa grupa powstańcza kierowana przez kołodzieja z Siennicy, Grzegorza Wojdygę. Grupa ta napadała na mniejsze oddziały rosyjskie, a także na ich wozy z zaopatrzeniem. Odział Wojdygi odegrał znaczącą rolę w czasie jesiennych walk w okolicy Mieni, przebijając się przez pierścień wrogiego okrążenia. Partyzanci kierowani przez kołodzieja walczyli, aż do maja 1864 r., kiedy to między wsiami Zglechów i Siodło poległo 12 powstańców. Po tej stracie, reszta mężczyzn wróciła do domów. Dowódca ukrywał się w siennickim klasztorze reformatorów, a potem uciekł w lasy węgrowskie. Rodzina kołodzieja na skutek represji musiała przenieść się w okolice Wiązownej, zaś on sam po pewnym czasie powrócił do Siennicy.
Powstanie Styczniowe było największym i najdłużej trwającym powstaniem w historii Polski, a już w wolnej Polsce jego weteranów czczono i honorowano, jednym z nich był także Antoni Migdalski syn mojego prapraprapra(4)dziadka Jan Migdalskiego i brat mojego praprapra(3)dziadka także Jana Migdalskiego. Kondukt pogrzebowy Antoniego w 1921 r., poprzedzony oddziałem wojska, w towarzystwie trzech weteranów 1863 r., był wielką manifestacją patriotyczną w Warszawie.
W atmosferze walk powstańczych, łomoczących w nocy do drzwi powstańców proszących o nocleg lub jedzenie moja praprapra(3)babka Józefa nosiła pod sercem mojego prapra(2)dziadka. Ile razy bała się o własne i dziecka życie, ile razy truchlała, gdy mąż szedł w pole, czy aby nie idzie do lasu do chłopów, aby walczyć. Tego już się nie dowiem, ale wiem jedno był to czas obawy, czas działań wojennych, choć może Brzozówka i okolica była omijana przez Rosjan i powstańców, ale trzeba pamiętać, że we wsi był dwór, czyli miejsce potencjalnej pomocy walczącym. Brzozówka także leżała przy drodze odchodzącej od traktu bitego i prowadzącej do Jakubowa, a dalej do Dobrego i Liwa, więc wyobrażam sobie, że Rosjanie często tędy przejeżdżali…
Źródło:
VI Wieków Mińska Mazowieckiego
Mińsk Mazowiecki w dobie zaborów
red. W. Gliński
Mińsk Mazowiecki – Warszawa 2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉