niedziela, 31 grudnia 2023

Rok 2023 przechodzi do historii - podsumowanie grudnia i całego roku




Rok 2023 przechodzi do historii i kończy się moje wyzwanie na ten czas, a nowy rok pokaże co dalej.

Grudzień to czas spotkań z rodziną przy świątecznym stole, a także wspominania jak to było dawnej gdy żyli rodzice, dziadkowie, czy nawet pradziadkowie (ja swoich niestety nie poznałam). To także naturalny czas, aby się na chwilę zatrzymać, choć życie pędzi tak do przodku, że niemalże nie zauważamy tych kilku świątecznych dni i 27 grudnia budzimy się bardziej zmęczeni niż, 23 dnia tego miesiąca. Do tego wszystkiego gdy przychodzą Święta, to jesteśmy już nimi zmęczeni, bo w atmosferze bożonarodzeniowej jesteśmy już praktycznie od połowy listopada, z małą przerwą na Halloween-owe imprezy. Ulice miast przystrojone w setki światełek od pierwszych dni grudnia, w sklepach świąteczna muzyka i nieustanne promocje przedświąteczne, sami w domu nierzadko przyspieszając święta ubieramy już na Mikołajki choinkę, która ledwo dotrzymuje wigilijnej wieczerzy bo kolki jej zaczynają opadać. Pomimo tego pędu i licznych przygotowań przedświątecznych udało mi się dotrwać do końca roku z rocznicowymi postami.

W grudniu opublikowała w ciągu 12 dni, 15 postów, z których tylko 2 dotyczyły rocznic urodzin, a pozostałe 13 przypominały zgony moich przodków. W ciągu trzech dni – 11 grudnia, 14 grudnia i 24 grudnia opublikowałam po dwa posty, a w pozostałych dniach po jednym, z tym najwięcej w ciągu dwóch środkowych tygodni grudnia – między 11, a 22. To wszystko oznacza, że aż 19 dni ostatniego miesiąca roku 2023 pozostawały bez rocznicowych wpisów.

 

Najbardziej odległą grudniową rocznicą była rocznica śmierci Barbary Kot, mojej prapraprapraprapra(6)babci, która zmarła 14 grudnia 1788 r., a więc 235 lat temu. Zaś do najmłodszej rocznicy należy, także rocznica śmierci, ale mojego pradziadka Aleksandra Wróblewskiego, który zmarł 16 grudnia 1974 r., czyli zaledwie 49 lat temu.

 

Rocznice urodzinowe – dwie rocznice, w dwa dni.

W grudniu wspominałam tylko narodziny dwóch moich przodków – dwóch mężczyzn. W poniedziałek 11 grudnia przypadała 195 rocznica urodzin mojego praprapra(3)dziadka Stanisław Wójcik, który w dorosłym życiu używał nazwiska Wójcicki. Zaś w czwartek 28 grudnia przypadała 220 rocznica urodzin mojego prapraprapra(4)dziadka Tomasza Bielińskiego. 

 

Przez cały grudzień nie było w mojej genealogii ani jednego ślubu, głównie przez to, że do Świąt trwał adwent, który wstrzymywał huczne zabawy, w tym także śluby, a przede wszystkim związane z nimi weselne uczty i tańce. Po Świętach, w tak zwanej oktawie Bożego Narodzenia moi przodkowie także nie byli skorzy do zawierania małżeństw. Czekali z tym do Nowego Roku, o czym przekonałam się w styczniu, zaczynając dopiero co przygodę z rocznicowymi postami na „Drogach Przeszłości”, wówczas z 38 rocznic styczniowych, aż 23 dotyczyły ślubów, luty także obfitował w ślubne wspomnienia, których było 28, a wszystkich rocznic było, aż 50 – był to rekordowy miesiąc.

 

Rocznice śmierci – 13 zgonów na progu Nowego Roku

Grudzień niestety należał do rocznic śmierci. Udało mi się ustalić, że aż trzynaścioro moich przodków zmarło właśnie w ostatnim miesiącu roku. Były to zapewne śmierci bardzo ciężkie dla rodziny, szczególnie dlatego, że za pasem święta, czas rodzinnej radości i winszowania sobie szczęścia i wszelkiej pomyślności. Śmierć bliskiej osoby boli zawsze, bez względu czy w styczniu, maju, lipcu czy grudniu. Boli w dni powszechne i od święta, boli w poniedziałek i niedzielę, boli i pozostawia smutek, który na pewno potęguje się w szczególne dla nas chwile i w cykliczne uroczystości do jakich niewątpliwie zaliczamy Wigilię i dwa dni Bożego Narodzenia.

Pierwsze grudniowe zgonu wśród moich przodków miały miejsce na początku miesiąca, a ostatnie, w chyba najgorszy dzień do umierania, w Wigilię. Najwięcej czasu upłynęło od śmierci mojej prapraprapraprapra(6)babci Barbary Kot, której 235 rocznica śmierci jest także najodleglejszą rocznicą z całego grudnia. Z kolei najmniej czasu, bo niespełna pół wieku, minęło od zgonu mojego pradziadka Aleksandra Wróblewskiego, którego rocznicę także wspominałam na początku tego wpisu, jako najmniejszą z całego miesiąca. 
 

 

Choć czasu w grudniu było mało, bo przygotowania do świąt, sprzątanie, gotowanie, zakupy, a także świąteczne spotkania ze znajomymi znacznie ograniczyły mój czas, to jednak udało mi się, wzorem poprzednich miesięcy, do wpisów strice genealogicznych dodać te z zakresu regionalistyki i historii. Wy Drodzy Czytelnicy mogliście zatem przeczytać o:

  • o świętej Klarze – patronce radia i telewizji – może to właśnie do niej należałoby teraz wznosić modły, w dobie awantury o polską telewizję i radio
  • po raz kolejny o wsi Mienia, tym razem w kontekście wielkości i w porównaniu z Cegłowem
  • o świętej Barbarze – patronce górników, ale także hutników, flisaków, marynarzy, rybaków, żołnierzy, kamieniarzy, ludwisarzy, a nawet więźniów
  • dość skrótowo o początkach Marianki – wsi moich przodków, której chciałabym poświęcić więcej czasu w 2024 r.
  • o odpisach aktów metrykalnych przechowywanych w USC – kto i na jakich zasadach może ubiegać się o taki odpis, a także jaki odpis jest najlepszy dla genealogia
  • o zasadach powtórnych ślubów przez wdowców i wdowy
  • o pogrzebie w Wigilię – okazuje się, że było to jak najbardziej możliwe, podobnie jak pogrzeby w niedzielę
  • o Franciszku Gajowniczku i świętym ojcu Maksymilianie Marii Kolbę
  • o Wigilii – znaczeniu, zwyczajach i tradycjach
  • o świętym Tomaszu Becket (Tomaszu Kantuaryjskim), angielskim duchownym, który się spierał z królem Anglii Henrykiem II

 

Zanim przejdę do podsumowania roku, to jeszcze grudniowa statystyka. Przed 31 dni ostatniego miesiąca 2023 r., „Drogi Przeszłości” były odwiedzone 646 razy. 

 


Dziękuje Wam moi Drodzy Czytelnicy 🌹, wiem, że cześć z Was wkracza na moje genealogiczne drogi regularnie, a inni robią to okazjonalnie, ale wszystkim jednakowo dziękuje. Mam nadzieję, że się Wam podoba i, że każdy znalazł coś dla siebie.

 

 

 💥 💥 💥

 

Jak koniec roku to i podsumowanie roczne „Dróg Przeszłości”

Przez minione 365 dni udało mi się opublikować 279 postów. Najwięcej bo 129 postów dotyczyło zgonów. Wspomnień urodzinowych i ślubnych było po równo, po 75. 

 


 

Najwięcej postów było opublikowane w pierwszych dwóch miesiącach 2023 r. – w lutym 50, a w styczniu 38, zaś najmniej w sierpniu – 13 i we wrześniu tylko 12. Jeśli chodzi o podział na zdarzenia to najwięcej wspomnień urodzinowych zamieściłam w marcu – 11, a najmniej w mijającym miesiącu grudniu – tylko dwa. Ślubów najwięcej było w lutym – 28, a najmniej w październiku i marcu – po dwa. Jednocześnie w ciągu pięciu miesięcy: w kwietniu, maju, sierpniu, wrześniu i grudniu nie odbył się ani jeden ślub moich przodków. Postów dotyczących zgonu najwięcej było w lutym – 17, a najmniej bo tylko 6 w listopadzie.

 

Przez cały rok mojego bloga odwiedzono blisko 6 tysięcy razy, najliczniej w listopadzie. 

 



W śród pięciu najpopularniejszych postów znalazły się następujące wpisy:

1.  „Marianna Kościeszanka Jałówkowa – 174 rocznica śmierci” z 3 stycznia – pierwszy post na reaktywowanym blogu „Drogi Przeszłości”, który był odwiedzony 85 razy

2.  „Feliks Wróblewski – 99 rocznica urodzin” z 27 listopada, który był odwiedzony 40 razy

3.  „Justyna Gutowa – 210 rocznica śmierci” z 26 lipca, który odwiedzono 38 razy

4.  „Agnieszka z Grabarczyków Kaniowa – 187 rocznica śmierci” z 19 września, który odwiedzono 30 razy

5. „Krzysztof Zaczek i Krystyna Misiurzanka – 260 rocznica ślubu” z 17 stycznia, odwiedzony 29 razy, który uplasował się ex aequo z postem z 6 lipca „Jakub Wąsak i Agnieszka Jaworska z Muraskich" – 181 rocznica ślubu” i postem z 29 sierpnia „Jakub Kowalczyk – 143 rocznica śmierci”

 

Na pewno nie porzucę genealogii i regionalistyki w 2024 r., choć w tej chwili nie wiem co z blogiem. Chciałabym się skupić bardziej na regionalistyce i zacząć tworzyć coś na wzór monografii wsi moich przodków, bo kto inny, jak nie ja się za to zabierze, ale moich przodków nie zostawię, mam kilka postaci "rozgrzebanych", czekam na materiały z archiwów, więc badania trwają, a po za tym genealogia to niekończąca się opowieść.

Z tego miejsca dziękuję wszystkim moim Czytelnikom za wytrwałość, za regularność w czytaniu mojego bloga i za miły odbiór, bo wielokrotnie wspominacie o blogu podczas naszych realnych spotkań i rozmów.
 🌻 🌻 🌻

 

Życzę Wam wszystkiego najlepszego na ten Nowy 2024 Rok, który za chwile się rozpocznie. Niech ten Nowy Rok przyniesie tylko szczęśliwe dni, niech będzie to dobry czas dla Was, a może ktoś z Was postanowi się w tym Nowym Roku zająć tym co dawne, czyli genealogią, bo dobrze wiedzieć  

Skąd przyszliśmy?
Kim jesteśmy?
Dokąd idziemy?

 

 

 

 

 

 

 

czwartek, 28 grudnia 2023

Tomasz Bieliński – 220 rocznica urodzenia


W środę 28 grudnia 1803 r. został ochrzczony w kościele parafialnym w Kuflewie Tomasz syn chłopa z Kuflewa – Kazimierza Bielińskiego i jego małżonki Franciszki z Bayszczaków. Chłopiec otrzymał imię Tomasz, na cześć Tomasza Becketa znanego także jako Tomasz Kantuaryjski albo z Canterbury, którego wspomnienie przypadało dnia następnego. Tomasz Bieliński to mój prapraprapra(4)dziadek. 

 


Chrzestnymi mojego prapraprapra(4)dziadka był stolarz Piotr Gałązka oraz Elżbieta Kostrkowa gospodyni domowa oboje mieszkający w Kuflewie.

 

Rodzice Tomasza – Kazimierz i Franciszka, czyli moi praprapraprapra(5)dziadkowie pobrali się dziesięć lat przed narodzeniem syna. Tomasz był ich szóstym dzieckiem i jednocześnie pierwszym, który urodził się w Kuflewie. Wcześniej rodzina mieszkała w Liwcu, skąd pochodziła Franciszka. W tamtym okresie dzieci były zapisywane pod nazwiskiem Bilińscy, a po przeprowadzce do Kuflewa już jako Bieleńscy lub Bielińscy. Rocznicę ślubu Kazimierza Bielińskiego i Franciszki z Bajszczaków świętowaliśmy na blogu 27 stycznia, kiedy to przypadała 230 rocznica zawarcia przez nich związku małżeńskiego >>>LINK<<<.

Imię mojego prapraprapra(4)dziadka nie było przypadkowe, po pierwsze 29 grudnia przypadało liturgiczne wspomnienie świętego Tomasza Becketa, a po drugie imię to nosił także jego dziadek ojczysty – ojciec matki – Tomasz Bajszczak, który był moim prapraprapraprapra(6)dziadkiem.

 

Tomasz Bieliński w wieku 25 lat ożenił się z jedynaczką i półsierotą Antoniną Jankowską z Woli Rafałowskiej. Ich ślub odbył się 22 lutego 1829 r. w parafii kuflewskiej – >>>LINK<<<. Małżeństwo moich prapraprapra(4)dziadków trwało ponad 34 lata i zostało przerwane śmiercią Tomasza, który zmarł 12 października 1863 r., w Aleksandrowie w parafii jakubowskiej, gdzie rodzina w końcu, na stałe osiadła. Przez tą ponad jedną trzecią wieku małżonkowie wydali na świat sześcioro dzieci, z których przeżyła czworo – córka i trzej synowie. Najstarszym dzieckiem, które dożyły wieku dorosłego była córka Marianna – moja praprapra(3)babcia, która 26 stycznia 1851 r. wyszła za mąż za Franciszka Borzyma – >>>LINK<<<. Jej młodszy o 4 lata brat – Michał, w 1857 r. ożenił się z Barbarą z Siudków, a kolejny brat – Jan, który był młodszy od mojej przodkini o 8 lat w 1867 r. ożenił się z Józefą z Kuźniarskich, zaś najmłodszy Antoni, który urodził się, gdy Marianna miała już 12 lat, w 1872 r. związał się z Julianną Bartnicką.

Tomasz wraz z Antoniną byli rodziną wędrującą, długo nie pozostawali w jednym miejscu i nie posiadali stałego miejsca zamieszkania. Nie mieli rodzinnego domu, który razem zbudowali i w którym na świat przychodziły kolejne dzieci. Ich, może nie tułaczy, ale wędrowny tryb życia był spowodowany zawodem w jakim wykształcił się Tomasz i jaki uprawiał, wydaje się, aż do śmierci – był kowalem. Profesja ta choć stacjonarna to wiązała się z częstą zmianą miejsca pracy, bowiem Bielińscy chodzili od dworu do dworu w poszukiwaniu lepszych warunków pracy i przede wszystkim lepszej płacy. Początkowo mieszkali w Kuflewie, być może nawet razem z rodzicami Tomasza, ale później, wraz z matką Antoniny – Marianną Jankowską opuścili ziemię kuflewską i przenieśli się do Czarnogłowia w parafii Wiśniew. Następnie zamieszkali w Łaziskach w parafii Jakubów i w tej parafii pozostali aż do śmierci, ale z Łazisk po kilku latach przenieśli się do samego Jakubowa, a stąd do Moczydeł, a potem do sąsiedniego Aleksandrowa, gdzie Tomasz wydzierżawił od dworu 14-morgowe gospodarstwo, a raczej 14 morgów gruntu pod gospodarstwo. To być może, dopiero tu, jak przystało na prawdziwego mężczyznę pobudował dom dla siebie, żony i dzieci.

Tomasz Bieliński zmarł w czasie trwającego na tym terenie powstania styczniowego, w którym czynny udział brali kowale, przerabiając narzędzia rolnicze na powstańczą broń. Być może i mój prapraprapra(4)dziadek pomagał „powstańczym bandom” uzbroić się. Śmierć zastała Bielińskiego 12 października 1863 r., o czym naturalnie wspominałam na blogu „Drogi Przeszłości” – >>>LINK<<<.

Owdowiała Antonina przeżyła męża o 23 lata, zmarła 16 listopada 1886 r., także w Aleksandrowie, gdzie mieszkała przy synu Michale, który potem wyprowadził się do Bud Przytockich i tam w 1905 r. zmarł.

 

 

 

Tomasz Becket inaczej nazywany Tomaszem Kantauryjskim lub Tomaszem z Canterbury urodził się około 1118 r. w Londynie, a zmarł 29 grudnia 1170 r. w Canterbury. Jest to święty Kościoła katolickiego, który zginął śmiercią męczeńską. Był arcybiskupem Canterbury w latach 1162-1170, a także kanclerzem Anglii.

Tomasz Becket ma normandzkie korzenie – jego ojciec był zamożnym kupcem normandzkim, także matka była z pochodzenia Normandką. Tomasz pierwsze nauki pobierał u kanoników regularnych w Merton, a potem studiował w Paryżu. Po powrocie do Londynu pomagał ojcu w jego handlowych interesach, a także pracował w miejskim urzędzie skarbowym. Czując powołanie udał się do Canterbury, na dwór prymasa Anglii – Teobalda, który przyjął go do swojego kleru i wysłał na dalsze studia prawnicze, najpierw do Bolonii, a potem do Auxerre. Po powrocie z uczelni, prymas w 1154 r. mianował Tomasza archidiakonem Canterbury. W 1155 r. król Henryk II obrał go swoim lordem kanclerzem. Obaj mężczyźni bardzo się zaprzyjaźnili i to właśnie za sprawą tej przyjaźni, król, po śmierci prymasa Teobalda mianował Tomasza jego następcą. Władca decydując się na ten ruch liczył że zyska większy wpływ na Kościół. Tomasz po mianowaniu na prymasa zmienił swój styl życia, dotychczas był dworakiem i ambitnym karierowiczem, a teraz podjął ascezę, przywdział włosiennicę i oddała się modlitwie i uczynkom miłosierdzia, stając się mężem Kościoła i to w najlepszym znaczeniu tego słowa. Jako prymas zrezygnował z urzędu kanclerza królewskiego, choć z tego stanowiska czerpał duże korzyści majątkowe i miał realny wpływ na sprawy w państwie. Przemiana jaka dokonała się w Tomaszu zaowocowała tym, że został on nieustraszonym obrońcom praw Kościoła, a dawne oddanie królowi zamienił na głęboką troskę o Kościół, jego prawa i przywileje, dlatego drogi monarchy i duchownego szybko się rozeszły. Głownie za sprawą wydanych przez Henryka II w 1164 r. konstytucji clarendońskich, które zabraniały stawiania osób świeckich przed sądami kościelnymi oraz nakazywało sądzić duchownych przed sądami świeckimi. Umacniały także wpływ króla na elekcje biskupów i zakazywało apelacji do papieża bez zgody monarchy. Tym ustawom sprzeciwiał się Tomasz Becket, którego poparł, potępiając te regulacje, także papież Aleksander III. Król wezwał wówczas Tomasza przed swój sąd w Northampton i zamierzał go aresztować, uwięzić i osądzić, jednak duchowny odwołał się do papieża, a na sąd nie przybył. Udał się w inną drogę, w przepraniu opuścił Anglię i skierował się do Pantigny we Francji, a potem do Sens. W 1170 r., po 6 latach na wygnaniu, dzięki interwencji papieskiej, a także króla Francji, król Anglii Henryk II zgodził się na powrót Tomasza do kraju, traktując go jednak jako głowę opozycji. Konflikt między duchownym, a królem trwał przez kolejne lata. Król Henryk II zmęczony tą nieustanną walką z duchownym podczas jednej z uczt wykrzyknął „Któż uwolni mnie od tego mącicielskiego klechy?” Na te słowa czterej rycerze – Reginald Fitzurse, Hugh de Moreville, Wilhelm de Tracy i Richard le Breton, licząc na królewską nagrodę postanowiło pozbyć się Tomasza. Duchowny został przez nich zarąbany w czasie odprawiana Nieszporów przed ołtarzem katedry w Canterbury 29 grudnia 1170 r. W czasie przygotowywania jego zwłok do pochówku, na ciele znaleziono liczne ślady od samobiczowania się, był to kolejny dowód na bogobojne życie Tomasza. Zbrodnia wywołała oburzenie w całej Anglii, a także w świecie, król Henryk II został obłożony ekskomuniką, a papież Aleksander III już w 1173 r. kanonizował Tomasza Becketa. Król jako wyklęty z Kościoła, nie mógł być królem wyznawców Chrystusa dlatego aby zachować tron rozpoczął pokutę udając się w pieszą pielgrzymkę do grobu świętego Tomasza, a także obiecał wziąć udział w wyprawie krzyżowej, ale karę tą zmieniono mu na obowiązek wystawienia trzech kościołów. Grób świętego Tomasza stał się celem licznych pielgrzymek, ale w 1538 r. został zniszczony przez króla Henryka VIII.

Wspomnienie liturgiczne świętego Tomasza przypada, w rocznicę jego męczeńskiej śmierci – 29 grudnia. Święty Tomasz Becket jest uważany za drugiego patrona Anglii, zaraz po świętym Jerzym, jest także patronem duchownych. W ikonografii święty przedstawiany jest w stroju biskupim z modelem kościoła, krzyżem, mieczem lub palmą męczeńską. Życie i kult świętego znalazło także odzwierciedlenie w literaturze, chociażby w „Opowieściach kanterberyjskich”, Geoffreya Chaucera, w „Morderstwie w katedrze”, T. S. Eliota z 1935 r., a także w „Filarach ziemi”, Kena Folletta.