niedziela, 24 grudnia 2023

Cecylia Gromulska – 213 rocznica śmierci


W wigilijny poranek, 24 grudnia 1810 r., o godzinie 6:00 rano we wsi Strachomin, leżącej w parafii Latowicz, zmarła 50-letnia Cecylia Gromulska – moja prapraprapraprapra(6)babcia.

 


 

Zgon mojej przodkini zgłosił w Boże Narodzenia 1810 r., o godzinie 12:00 w południe niejaki Franciszek Olszewski mający lat 30, dysponent folwarku wsi Strachomin w obecności Bernarda Nidka lat 32 mającego i Grzegorza Gajownika liczącego 30 lat, którzy byli gospodarzami rolnymi ze Strachomina.

Stawiający się u proboszcza latowickiego mężczyźni oświadczyli, że zmarła odeszła 24 grudnia 1810 r., o godzinie 6:00 rano, w Strachominie, w domu dworskim o numerze porządkowym jeden, jaki należał do jej zięcia. Cecylia z domu Krążała miała w chwili śmierci 50 lat. Nie wiem gdzie moja przodkini przyszła na świat, ale udało mi się dotrzeć do jej aktu ślubu, który zawierała 21 stycznia 1776 r. w kościele w Kuflewie i prawdopodobnie pochodziła z samego Kuflewa. Mężem Cecylii i tym samym moim prapraprapraprapra(6)dziadkiem został Maciej Gromulski. Ślub moich przodków wspominałam w Dzień Babci >>>LINK<<<. Maciej i Cecylia przeżyli razem 19 lat i w tym czasie małżonkowie wydali na świat dziesięcioro dzieci, z których na pewno przeżyła i założyła własne rodziny trójka:

  • mój praprapraprapra(5)dziadek Gabriel Benedykt urodzony w 25 marca 1781 r. >>>LINK<<<, który 5 lutego 1804 r. ożenił się z moją praprapraprapra(5)babcią Dorotą Apolonią Gałązką >>>LINK<<<.
  • jego siostra Marianna, której aktu urodzenia nie udało mi się odnaleźć, ale która musiała być starsza od niego, bo już w 1795 r. wyszła za mąż za Wojciecha Kielaka syna Wawrzyńca i Katarzyny z Kowalczyków
oraz jego młodsza siostra urodzona w 1786 r., która została ochrzczona jako Tekla Kandyda i która w 1807 r. wyszła za mąż za Franciszka Olszewskiego pisarza dworu kuflewskiego, tego samego, który w 1810 r. zgłaszał zgon mojej prapraprapraprapra(6)babci w parafii latowickiej, gdzie był, jak zapisano w akcie zgonu Cecylii, dysponentem dworu w Strachominie.

Mąż Cecylii – Maciej zmarł 24 lipca 1795 r. w Liwcu, gdzie małżonkowie Gromulscy mieszkali przez całe swoje małżeństwo. Zgon mojego prapraprapraprapra(6)dziadka także wspominałam na „Drogach Przeszłości” >>>LINK<<. Po śmierci męża moja przodkini pozostała sam z czwórką dzieci, a piąte było w drodze. Najmłodsza córka moich prapraprapraprapra(6)dziadków urodziła się już po śmierci ojca. Pogrobowczyni Gertruda Salomea oraz jej starszy o trzy lata brat Benedykt Hipolit zmarli w pierwszym roku żałoby po ojcu – w 1796 r. i to w niedługim odstępie czasu. Owdowiała Cecylia pozostała w konsekwencji z trójką starszych dzieci – moim praprapraprapra(5)dziadkiem Gabrielem, który miał w chwili śmierci ojca 14 lat, z Teklą mającą 9 lat i Marianną, która w tym samym roku, w którym odszedł ojciec wyszła za mąż. Moja prapraprapraprapra(6)babcia nie zdecydowała się na powtórny ślub. Gospodarstwem pozostałym po zmarłego Macieju Gromulskim prawdopodobnie zajął się jego zięć Wojciech Kielak. To zapewne przy nim i przy córce Mariannie, Cecylia mieszkała i wychowała dwóje młodszych dzieci. Do 1804 r. w domu rodzinnym pozostawał jeszcze dorastający syn, który w pięć lat po śmierci ojca był już dorosłym mężczyzną i sam mógł prowadzić rodzinne gospodarstwo. Po ślubie także mieszkał w Liwcu, przynajmniej do 1814-1818 r., a potem przeniósł się do Trojanowa. W 1807 r. gdy Cecylia wydała za mąż, za bardzo dobrą partię z okolicy – za pisarza dworskiego, swoją wówczas 21-letnią córkę Teklę, nadal pozostawała w domu, w którym mieszkała z mężem. Młode małżeństwo Tekla i Franciszek Olszewscy początkowo, przynajmniej do 1809 r. mieszkali jeszcze w Kuflewie, ale gdy potem przeprowadzili się do Strachomina, zabrali ze sobą moją prapraprapraprapra(6)babcię, która na latowickiej ziemi w Wigilię 1810 r. zmarła.

Zgłaszający Franciszek Olszewski był zatem zięciem mojej prapraprapraprapra(6)babci Cecylii. Był to człowiek wykształcony. Przed ślubem z Teklą był pisarzem dworskim w Kuflewie, zatem musiał umieć pisać i pokazał to w akcie zgonu teściowej, podpisując się imieniem i nazwiskiem. To rzadkość, aby w 1810 r. znaleźć podpis w metryce. Moi przodkowie to chłopi, którzy nie byli ludźmi uczonymi, posiadali ogromną wiedzę z zakresu rolnictwa i zjawisk z wiązanych z uprawą roli i hodowlą zwierząt, ale była to wiedza przekazywana z ojca na syna, w domu, przy pracy, w praktyce. Nie posiedli jej z książek, które czytywali, bo niemalże w 100% nie umieli czytać i pisać, w tym nawet podpisać się. Do osób posiadających umiejętności z zakresu czytania, pisania i liczenia należeli jednak rzemieślnicy wiejscy – kowale, młynarzem, karczmarze i inni, którzy bez tej wiedzy nie byli w stanie pracować. Analfabetyzm na polskiej wsi w latach 20. XX w. był ogromny, a co dopiero w początku XIX w. Przez cały XIX w., a nawet dłużej, moi przodkowie, jeśli musieli się już podpisać, to czynili to znakiem krzyża świętego, stawiając niewprawną ręką, często pokraczne, trzy krzyżyki. Zięć mojej prapraprapraprapra(6)babci pisać umiał, dość dobrze innej sytuacji sobie nie wyobrażam, szczególne, że był pisarzem dworskim. W jego podpisie widać nie tylko tą umiejętność, ale także wyćwiczoną rękę. Na samym dole aktu zgonu Cecylii skreślił trzy słowa: „Franciszek Olszewski Oświadczający”.  

 

 

Strachomin to wieś, która nie jest stricte związana z moimi przodkami. Przypadek chciał, aby tuż przed śmiercią moja prapraprapraprapra(6)babcia przeniosła się z Liwca do Strachomina i tu zmarła. Jest to wieś bardzo stara, pierwsza wzmianka o tej miejscowości, zapisanej wówczas pod nazwą Strachomino pochodzi z 1508 r. Już w 1565 r. we wsi było 12 gospodarstw i młyn, a na początku XVII w. liczba gospodarstw wzrosła do 19. Niestety Strachomin jak i całą okolicę spotkał ten Sm los podczas potopu szwedzkiego – została bardzo zniszczona i praktycznie przestała istnieć. W dziesięć lat po tej okropnej wojnie, we wsi nadal nie było żadnego domu, a z uprawianych wcześniej 9,5 włóki (ok. 160 ha), obsiana była tylko jedna włóka (ok. 17 ha). W kolejnych latach miejscowość już się zaczęła odbudowywać i rozwijać – w 1789 r. liczyła 21 domów. Ważnym ośrodkiem życia społecznego, ale przede wszystkim gospodarczego Strachomina był folwark, którym dysponował zięć mojej prapraprapraprapra(6)babci. W 1827 r. w Strachominie było już 34, a w 1874 r. ich liczba wzrosła do 37. W II połowie XIX w. folwark strachomiński liczył 964 morgi gruntu (ok. 540 ha), a w 1874 r., po akcji uwłaszczeniowej, zajmował obszar 562 morgów (ok. 315 ha).

 

 

Wieś Strachomin jest znana w całym kraju za sprawą zdarzenia jakie w 1941 r. miało miejsce w obozie koncentracyjnym Auschwitz Birkenau, z udziałem Franciszka Gajownika, który pochodził właśnie z podlatowickiego Strachomina i świętego Maksymiliana Marii Kolbe, który oddał za tego pierwszego życie.

Franciszek Gajowniczek urodził się w Strachominie w 1901 r. jako syn Jana i Marianny z Rezwów. W czasie II Rzeczypospolitej był żołnierzem Wojska Polskiego, a po wybuchu II wojny światowej walczył w kampanii wrześniowej, w stopniu sierżanta, w szeregach macierzystego 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej. Po kapitulacji twierdzy Modlin dostał się do niemieckiej niewoli, z której zbiegł i próbował przedrzeć się na Węgry. Został aresztowany w styczniu 1940 r. w Poroninie, a wraz razem z Helena i Bronisław Orawcowie. Po aresztowaniu trafił do zakopiańskiego więzienia Palace, a potem do więzienia w Tarnowie. We wrześniu 1940 r. osadzono go w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, otrzymał numer obozowy 5659. W obozie tym przebywał do października 1944 r. Następnie Niemcy deportowali go do KL Sachsenhausen, skąd został wyzwolony przez armię amerykańską w maju 1945 r. podczas ewakuacji obozu. W czasie gdy Gajowniczek był osadzony w Auschwitz więźniowie pracowali także poza obozem, 29 lipca 1941 r. podczas normalnego dnia pracy przy żniwach zbiegł jeden z więźniów z bloku Gajowniczka, dlatego władze obozowe jako represję za ucieczkę więźnia zarządziły wskazanie dziesięciu osadzonych z tego samego bloku na śmierć. Do celi głodowej został wybrany także Franciszek Gajowniczek, za którego zgłosił się zakonnik franciszkański ojciec Maksymilian Maria Kolbe. Po opuszczeniu obozu Gajowniczek nigdy nie zapomniał o ojcu Kolbe i o darze życia, jaki od niego otrzymał. W 1982 r. podczas kanonizacji Maksymiliana Marii Kolbego, udał się do Rzymu, aby osobiście uczestniczyć w tej ważnej uroczystości. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie, gdzie mieszkał po wojnie, a spoczął na cmentarzu zakonnym w Niepokalanowie.

 


 

 

 

Źródło:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Franciszek_Gajowniczek

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉