wtorek, 31 października 2023

Październikowe podsumowanie




Jedni dziś świętują Halloween, inni Dziady, a jeszcze inni robią ostatnie porządki na grobach bliskich, a ja w oczekiwaniu na jutrzejszy dzień, który nieformalnie jest nazywany Świętem Genealogów spieszę podsumować październik.

W minionym miesiącu opublikowałam 23 posty co oznacza, że przypadało 23 rocznice dotyczące moich przodków, w tym najwięcej, bo 15 było rocznic zgonu, 6 rocznic urodzin i tylko 2 ślubne. Posty były publikowane w ciągu 18 dni, w tym było 5 dni, w których przypadało po dwie rocznice.

Najbardziej odległą rocznicą była rocznica urodzenia się mojego prapraprapraprapra(5)dziadka Franciszka Woycika, która przypadała 1 października, wówczas od przyjścia na świat mojego przodka upłynęło równo 273 lata. Zaś najmłodszą rocznicą była rocznica śmierci mojego praprapra(3)dziadka Jana Wróblewskiego, który zmarł 11 października, 114 lat temu.

 

Sześć rocznic urodzin w sześć dni. Na samym początku miesiąca – 1 października świętowałam najbardziej odległą rocznicę urodzin, jak i wszystkich rocznic, jakie miały miejsce w tym miesiącu. Kolejne rocznice dotyczyły narodzin, które zdarzyły się 227, 217, 182 i 157 lat temu. Zaś 24 października przypadała najmniej odległa rocznica urodzinowa z całego miesiąca – 155 lat temu urodziła się moja prapra(2)babcia Julianna Wójcicka późniejsza żona Jana Wróblewskiego. 

 

W październiku były tylko dwie rocznice ślubu, więc obie występują w rankingu najbardziej odległych i najmniej odległych rocznic. 14 października obchodziłam 135 rocznice ślubu moich prapra(2)dziadków – Jana Wróblewskiego i Julianny Wójcickiej, którzy przeżyli ze sobą ponad pół wieku. Zaś 30 października obchodziłam 243 rocznicę ślubu mojej praprapraprapra(5)babki z jej pierwszym mężem Janem Tokarskim, z którym przeżyła zaledwie 9 lat, a po roku od jego śmierci wyszła za mojego praprapraprapra(5)dziadka Józefa Wąsaka.

Najbardziej obszerną grupą rocznic październikowych, były rocznice zgonu – było ich, aż 15, które publikowałam w trzynaście dni. Najbardziej odległa rocznica dotyczyła zgonu mojego prapraprapraprapra(6)dziadka Wojciecha Woycika – ojca Franciszka Woycika, który zmarł 15 października, 241 lat temu. Najmniej odległa rocznica dotyczyła zgonu mojego praprapra(3)dziadka Jana Wróblewskiego, który zmarł 11 października, 114 lat temu. Była to także najmłodsza rocznica całego miesiąca.

 

Tak jak w poprzednich miesiącach, tak i w październiku oprócz informacji o moich przodkach, na blogu pojawiały się informację regionalne, bo wszak genealog jest także regionalistą. Starała się także ubogacać wpisy wyjaśnieniami jakiś terminów czy zjawisk. Wierni czytelnicy mogli przeczytać o:

  • księdzu profesorze Aleksandrze Wóycickim, rektorze Uniwersytetu Wileńskiego – najbardziej znanym Wójcickim z całego rodu Wójcickich z Mistowa
  • o historii Kołacza
  • o historii wsi Dębę Małe, której już dziś nie ma
  • o błogosławionym księdzu Michale Woźniaku
  • o podkuwaniu koni i podkowie na szczęście
  • o historii Ludwinowa
  • o Komisji Edukacji Narodowej i Dniu Edukacji Narodowej
  • o szkolnictwie w czasach zaborów i szkole w Jędrzejowie
  • o potomstwie, które w 100% przeżyło
  • o potomstwie, które umierało jedno po drugim
  • o wyglądzie wsi Grodzisk, na początku XIX w.
  • o terminie dzień onegdajszy, stosowanym w metrykach
  • o historii wsi Zawoda, opowiedzianej za pomocą map
  • o folwarkach w Ossównie, Janówku i Trzebuczy, a także wsi Trzebucza i rzece Trzebucza, dziś zwanej Gawrońcem
  • o folwarku w Jakubowie i dziedzicu Aleksandrze Woźnickim, którego na własne oczy, jako mała dziewczynka, widywała moja prapra(2)babcia Julianna z Wójcickich Wróblewska
  • o historii Gałek i tamtejszym dworze
  • o cyfrowym skrótowym zapisie miesięcy w języku łacińskim
  • o historii wsi Łaziska
  • o zachodnim Halloween i słowiańskich Dziadach

 

I na koniec statystyka odwiedzin – przez trzydzieści jeden dni blog „Drogi Przeszłości” odwiedziło 456 osób. 

 

Dziękuję Wam moi drodzy Czytelnicy za wierne śledzenie mojego bloga i zapraszam już na listopadowe rocznice, pierwsza w Dzień Zaduszny, który razem ze świętem Wszystkich Świętych są ogłoszone jako Dni Genealoga, bo wówczas z wielką siłą i powszechnie myślimy o naszych przodkach, odwiedzamy ich miejsca spoczynku, kładziemy na groby kwiaty i palimy znicze, ale także spotykamy się z bliższą i dalszą rodziną i wspominamy naszych kochanych zmarłych. Są to dni pełne zadumy, wspomnień, nostalgii i genealogii.


 



Karol Borzym – 217 rocznica urodzin


W piątek, 31 października 1806 r. urodził się w Mieni, w domu pod numerem 8 i tego samego dnia, w parafii cegłowskiej został ochrzczony mój prapraprapra(4)dziadek – Karol Borzym syn prawowitych małżonków Jakuba i Antoniny Zychowiczówny. Jego rodzicami chrzestnymi zostali Ignacy Materka i Zofia Osińska, wszyscy rolnicy z Mieni. 

 



Akt urodzenia mojego przodka, który jest jednocześnie jego aktem chrztu, pochodzi z okresu, gdy pod Mińskiem funkcjonował zabór austriacki, dlatego też księgi metrykalne były prowadzone w tabelarycznej formie. O ile narracyjne łacińskie akty także były bardzo ubogie w dane, o tyle tabelaryczne metryki są bardziej czytelne i co najważniejsze są ułożone wsiami, dlatego jeśli wiemy w jakiej miejscowości żyli nasi przodkowie możemy dość szybko odnaleźć ich dokumenty, przeglądając tylko te strony, które dotyczą tej konkretnej wsi.

 

Mój prapraprapra(4)dziadek Karol Borzym jako 21-latek ożenił się z Franciszką, z której nazwiskiem panieńskim mam bardzo duży problem, o czym pisałam już przy okazji opublikowanego 21 stycznia prostu rocznicowego, z okazji ślubu moich przodków >>>LINK<<<. Małżeństw to trwało prawie 50 lat, bez dziesięciu dni i zakończyło się śmiercią prapraprapra(4)babki – 11 stycznia 1878 r. >>>LINK<<<. Zaś owdowiały prapraprapra(4)dziadek zmarł 12 lat później, co wspominać będziemy prawie za miesiąc.

 

 

 

Karol Borzym urodził się 31 października, wtedy 217 lat temu, nikt o tym nie myślał, a dziś data ta wielu korzy się z Halloween czyli maskaradą obchodzoną w wielu krajach w ostatni wieczór października. Święto to najpopularniejsze jest w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii, Australii i Wielkiej Brytanii, a popularniejsze w tych krajach są tylko Święta Bożego Narodzenia. Do Polski, wraz z wpływami z zachodu tradycja obchodzenia Halloween dotarła w latach 90. XX w. Symbolami tego dnia jest wydrążona i podświetlona od środka dynia z wyciętymi oczami i zębami, często wyszczerbionymi, a także duchy, demony, zombie, wampiry, czarownice, trupie czaski, kościotrupy, nietoperza, pajęczyny i czarne koty. Jednym słowem to co straszne. Święto to w związku z pogańską genezą jest krytykowane przez kościół katolicki, ale także prawosławny czy luterański.

W Polsce od zagranicznego Halloween odcinają się nawet rodzime, słowiańskie tradycje związane z Dziadami, które być może znał także mój prapraprapra(4)dziadek.

Dziady w folklorze słowiańskim odnoszą się do duchów przodków i obrzędów, rytuałów oraz zwyczajów im poświęconych. Istotą tych obrzędów było obcowanie żywych ze zmarłymi, w tym nawiązywanie relacji z duszami przodków, które okresowo powracają do miejsce w których mieszkały za życia. Ludzie, bardzo dbali o zmarłych, bo chcieli pozyskać ich przychylność, gdyż uważano ich za opiekunów płodności i urodzaju. W ramach obrzędów dziadów, przybywające na ten świat, dusze należało ugościć – nakarmić miodem, kaszą, jajkami, kutią i napoić głównie wódką. W tym celu przygotowywano specjalne uczty w domach i na cmentarzach, gdzie jadłem i napitkami zastawiano groby bliskich. Ucztowali żywi, ale część z jedzenia i picia upuszczano na stół, podłogę czy grób, a to z przeznaczeniem dla dusz zmarłych. Często tego wieczoru palono także ogniska w okolicy domostw, których ogień miał oświetlać drogę wędrującym duszom, by nie zbłądziły i mogły spędzić tą wyjątkową noc z własnymi bliskimi. Pozostałością z tego zwyczaju są niewątpliwie znicze, które 1 listopada palimy tak chętnie i tak licznie na grobach naszych bliskich zmarłych. Terminem dziady określa się także żebraków, którzy mieli posiadać umiejętności mediacyjne i byli łącznikami z tamtym światem. Dalego często zwracano się do nich z prośbą o modlitwę za duszę zmarłych przodków, ofiarując im w zamian jedzenie i datki pieniężne. Z uwagi, że wierzono, że tego dnia zmarli wracają do swoich ludzkich siedzib, domownicy mieli określony katalog prac i czynności zakazanych, aby nie zakłócić spokoju przebywającym w domostwie duszom i nie wyrządzić im żadnej krzywdy. Do zakazanych zachowań zaliczano:

  • głośne zachowywanie się przy stole, śmiech i bieganie – jednym słowem wykonywanie gwałtownych i głośnych ruchów – by nie wystraszyć duszy zmarłych
  • siadania na krzesła i ławy, bez uprzedniego zmiecenia z nich ewentualnej duszy, która w tym miejscu przysiadła – by nie usiąść na duszę zmarłego
  • sprzątanie po wieczerzy – by zmarły mógł się posilić
  • wylewania wody przez okno – by nie oblać błąkającej się duszy
  • palenia w piecu – bo wierzono, że dusze wchodzą do domu także kominem
  • szycia, tkania czy przędzenia – by nie przyszyć i tym nie uwięzić duszy, która nie mogłaby wrócić na tamten świat

Dziś odchodzi się od obchodów dawnych Dziadów, które są wypieranie przez reklamowane i promowane obchody Halloween.

 




 

Źródło:

Dziady – święto pamięci o przodkach
https://historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2015/10/31/dziady-swieto-pamieci-o-przodkach/