wtorek, 5 września 2023

Marianna Pieniek – 95 rocznica śmierci


Była środa 95 lat temu, gdy 5 września 1928 r., rankiem, o godzinie 5:00 zmarła w Józefinie, po wyczerpującej nocy moja prababcia Marianna z Pieńków Wróblewska. 

 


 

Choć prababci z oczywistych względów nie poznałam, nie pamiętał jej także mój dziadek Felek, to duch Marianny zawsze było blisko nas. Pojawiał się we wspomnieniach syna, którego osierociła w wieku zaledwie 4 lat, któremu twarz, głos i gesty mamy nie zapadły w pamięć na dorosłe życie. Prababcia zmarła mając zaledwie 32 lata, była więc mniej więcej w moim wieku, gdy pożegnała się z ziemskim życiem, życiem niełatwym, pełnym trudu dnia codziennego, pełnym łez i trosk o swoje dzieci, których w sumie miała sześcioro, ale tylko troje dożyło wieku dorosłego.

W czwartkowe przedpołudnie, 6 września 1928 r., o godzinie 10:00 do proboszcza jakubowskiego księdza Jana Malatyńskiego stawił się Aleksander Wróblewski – owdowiały mąż i Józef Gromulski będący sąsiadem, obaj byli rolnikami z Józefina. Oświadczyli, że poprzedniego dnia, wczesnym rankiem zmarła Marianna z Pieńków Wróblewska mająca lat 32, która urodziła się w Gołębiówce w parafii kałuskiej, z Józefa i Julianny z Osińskich małżonków Pieńków, a teraz przy mężu w Józefinie mieszkająca.

Moja prababcia została pochowana na cmentarzu parafialnym w Jakubowie w mogile ziemnej. Będąc jeszcze dzieckiem pamiętam, że grób miał niską podmurówkę, a za płytę inskrypcyjną służył kwadratowy cokół zwieńczony krzyżem. 20 lat temu mój dziadek postawił mamie pomnik, a 20 miesięcy temu sam spoczął obok mamy, zgodnie ze swoją wolą. Dziś oboje mają nowy nagrobek nawiązujący do ulubionego drzewa dziadka – dębu.

Moi pradziadkowie – Aleksander Wróblewski i Marianna Pieńkówna, pobrali się 6 lutego 1918 r. >>>LINK<<<<. Przeżyli ze sobą zaledwie 10 lat. Przez ten czas wydali na świat szóstkę dzieci, z których połowa zmarła. Mój dziadek był najmłodszy z tych, które przeżyły. Po śmierci żony, Aleksander przez półtora roku pozostawał wdowcem, a potem ożenił się z Feliksą z Jackiewiczów, rodem z Zalesia w parafii stanisławowskiej położonego. Miejsce mamy, zajęła macocha, która wydała na świat dwóch synów, jeden zmarł, a drugi przeżył. Kontakt mojego dziadka z przyrodnim bratem był bardzo dobry. Aleksander zmarł przed Wigilią 1974 r., zaś macocha latem za dwa lata. Zmarło także całe rodzeństwo dziadka, zarówno to rodzone jaki i przyrodni brat. Odeszli w przeciągu pół roku – jedno, po drugim, a dziadek żył jeszcze 12 lat.

 

Co stało się 95 lat temu w Józefinie, że moja prababka przepłaciła to życiem? Nic nadzwyczajnego – prababcia zmarła wydając na świat swoje szóste dziecko – syna Bolesława. Ten kto zajmuje się genealogią wie dokładnie, że wielodzietne rodziny to chleb powszechny minionych pokoleń, ale także powtórne ożenki mężczyzn były czymś normalny, bo żony umierała w czasie porodu lub w następstwie powikłań po porodowych. Czasem wydając na świat pierwsze, a czasem któreś z kolei dziecko.

Jak się okazuje Aleksander Wróblewski nie tylko z Józefem Gromulskim przybył 6 września 1928 r. do kancelarii parafialnej. Stawili się także z nim Stanisław Bakuła i Władysław Sikorski, także rolnicy z Józefina – byli oni świadkami spisani aktu chrztu syna Aleksandra i Marianny, który urodził się 5 września 1928 r. o godzinie 2:00 w nocy. Zatem moja prababka zmarła w trzy godziny po wydaniu na świat syna. Chłopiec otrzymał imię Bolesław, a jego chrzestnymi byli – Józef Gromulski, ten który zgłaszał śmierć mojej przodkini i Bronisława Kuźniarska. Śmierć matki nie wróżyła, aby noworodek przeżył. Bolesław zmarł mając 21 dni – 26 września 1928 r. o godzinie 9:00 rano, choć w akcie zgonu zapisano, że miał 25 dni. Zgon synka zgłaszał ojciec Aleksander i Władysław Sikorski. Niemowlę bez troskliwej opieki matki nie mało szanse na odchowanie. Najbardziej brakowało mu naturalnego pokarmu matki, bowiem krowie mleko jest za tłuste dla dzieci, a z mlekiem matki dziecko otrzymuje niezbędne minerały i substancje odżywcze, które pozwalają mu rosnąć, nabierać sił i odporności.

 

W aktach spisanych 6 września 1928 r. – zarówno w akcie urodzenia Bolesława, jak i w akcie zgonu Marianny, mój pradziadek Aleksander złożył swój podpis. Są to podpisy nie wyćwiczone, litery są pokraczne, a nazwisko zostało zapisane z błędem, zamiast przez „ó” to zapisane przez „u”. Dodatkowo w akcie zgonu mojej prababki, pradziadek podpisał się z pominięciem litery „w” – Wrubleski, a w akcie chrztu Bolesława już poprawie przez „w” – Wrublewski. W akcie zgonu podpisał się także świadek – Józef Gromulski. Z opowiadań dziadka wiem, że jeszcze za czasów caratu mój pradziadek uczęszczał do szkoły, umiał pisać i czytać, ale nie był w tym specjalistą, a gdy mój dziadek dorósł do wieku szkolnego, jego ojciec nie widział potrzeby kształcenia syna, ważniejsza była dla niego gospodarka, dlatego dziadek często zamiast do szkoły szedł na pole, albo na pastwisko z krowami. Taka była mentalność wiejskich ludzi. 

 



 

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉