czwartek, 2 listopada 2023

Franciszka Kowalczyk – 146 rocznica zgonu


W piątkowy wczesny wieczór, o godzinie 17:00, w Dzień Zaduszny 2 listopada 1877 r. w Grodzisku umarła Franciszka Kowalczyk z Sobkowiczów, moja prapraprapra(4)babka.

 

 

Zgłoszenie zgonu mojej przodkini dokonane zostało kolejnego dnia, w sobotę 3 listopada 1877 r., o godzinie 16:00, a więc w 23. godzinę po jej śmierci. U plebana kałuskiego stawili się wówczas Andrzej Standziak lat 45 i Izydor Król także 45 lat mający obaj koloniści zamieszkali w Grodzisku. Oznajmili oni, że poprzedniego dnia zmarła Franciszka Kowalczyk lat 71 mająca, córka zmarłych Piotra Sobkowicza i Franciszki z Drabarczyków, pozostawiła po sobie owdowiałego męża Jakuba Kowalczyka kolonistę zamieszkałego w Grodzisku.

Franciszka z Sobkowiczów Kowalczykowa przyszła na świat około 1808 r. w Skrudzie w parafii Oleksin – tak dowodzi jej akt ślubu. Była córką Piotra Sobkowicza i Franciszki z Drabarczyków lub Grabarczyków, bo w źródłach różnie to nazwisko było zapisywane. Gdy miała dwadzieścia lat wyszła za mąż, za starszego od siebie o trzy lata, Jakuba Kowalczyka syna Kazimierza i Klary z Pilichów. Zawarcie przez nich związku małżeńskiego wspominałam 27 stycznia >>>LINK<<<. Owdowiały małżonek, żył jeszcze blisko trzy lat, nie ożenił się powtórnie i zmarł w Grodzisku 29 sierpnia 1880 r., co także już wspominałam na blogu >>>LINK<<<

 

O ile nie dotarłam do aktu urodzenia Franciszki, choć nadzieja jest jeszcze w alegacie do jej ślubu, ale ta według portalu Szukaj w archiwach nie dotarła jeszcze do Archiwum Państwowego w Siedlcach i tu rodzi się pytanie – nie zachowała się? czy może nadal jest przechowywana na plebanii Olesińskiej?, to udało mi się odnaleźć akt urodzenia jej męża – Jakuba Kowalczyka. 

 

 

Jakub Kowalczyk urodził się w Grodzisku w parafii Kałuszyn, 1 sierpnia 1805 r., w domu pod numerem 14, jako syn Kazimierza Kowalczyka i Klary Pilichównej prawych małżonków. Jego chrzestnymi zostali Franciszek Pilich i Marianna Woycikówna, a chrztu udzielił ksiądz Aleksander Krzemiński wikariusz kałuski z okresu 1803-1806.

 

🔥   🔥   🔥

 

Dziś Dzień Zaduszny czyli Święto Zmarłych – to właśnie w ten dzień wspominamy wszystkich zmarłych. Cmentarze jednak się oblegane dzień wcześniej, gdy w kalendarzu na czerwono widnieje święto Wszystkich Świętych, czyli święto wspominające zmarłych, którzy zostali świętymi. Tłumne odwiedzanie naszych zmarłych 1 listopada jest głównie związane z dniem wolnym od pracy, zaś już kolejnego dnia, w Dzień Zaduszny tylko nieliczni z nas udają się na groby, a to z uwagi na inne obowiązki jakie generuje zwykły pracujący dzień. Niestety coraz częściej na cmentarzach zauważa się tak zwane „Akcje Znicz” i nie chodzi tu o praktykowaną od lat przez policję akcję wzmożonych kontroli kierowców na drogach, szczególnie w obrębie cmentarzy. Cmentarna „Akcja Znicz” polega na szaleńczym biegu między grobami z naręczem chryzantem i torbą zniczy pod pachą, tak aby jak najszybciej odfajkować jak najwięcej grobów i wrócić czym prędzej do ciepłego domu. Niestety pośpiech ten nie ma nic wspólnego z zadumą, powagą i spokojem tych dni. Troszczymy się, aby na grobach naszych bliskich stanęły najładniejsze kwiaty i najmodniejsze znicze, a często zapominamy o tym co w tej chwili powinno być najważniejsze – o modlitwie ze naszych zmarłych, o wspomnieniu o nich. Grób, kwiaty czy lampki są tylko symbolem, a zmarli żyją w nas, w naszej pamięci i będą tam trwać, dopóty my o nich pamiętamy i przekazujemy nasze wspomnienia kolejnym pokoleniom, aby i oni mogli wspominać swoich dziadków, pradziadków i prapra(2)dziakdów, których nie dane im było poznać osobiście.

Niech te listopadowe dni będą przepełnione wspomnieniami o zmarłych, niech będą genealogiczne.

 

Zaduszki, a właściwie Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych to obchód w liturgii Kościoła poświęcony zmarłym. Zwyczajowo są związane z ludowymi uroczystościami ku czci zmarłych jakie wywodzą się jeszcze z wierzeń pogańskich i obrzędów przedchrześcijańskich. W Kościele katolickim dzień ten wyraża przekonanie o obcowaniu świętych, zmartwychwstaniu ciał oraz życiu wiecznym, a także skuteczności modlitwy wstawienniczej.

Historii Dnia Zadusznego należy szukać w praktykach pobożnościowych mnichów we wczesnym średniowieczu, którzy odprawiali coroczne nabożeństwa za zmarłych współbraci. Już w VII w. Izydor z Sewilli zalecił odprawianie w klasztorach mszy za dusze zmarłych zakonników. Od IX w. zaczęto obejmować intencjami modlitewnymi nie tylko zmarłych zakonników, ale wszystkich zmarłych chrześcijan. W 998 r. Odylon – opat klasztoru benedyktynów w Cluny wyznaczył dzień 2 listopada na dzień obowiązkowych modlitw za wszystkich wiernych zmarłych, we wszystkich zakonach należących do kongregacji kluniackiej. Od benedyktynów zwyczaj ten przejęły inne zakony. Na ziemiach polskich zwyczaj ten wprowadzili w XII w. cystersi w opactwie w Lądzie. W 1311 r. Stolica Apostolska wprowadziła Dzień Zaduszny do kalendarza i liturgii rzymskiej co przyczyniło się do jego upowszechnienia w całym Kościele katolickim. W Polsce najstarsza informacja o obchodzeniu Zaduszek, poza klasztorem pochodzi z początków XIV w. - były one obchodzone w diecezji wrocławskiej pod rządami biskupa Henryka z Wierzbna.

Nie ma wątpliwości, że obrzędowość Zaduszek wiąże się z przedchrześcijańskimi jesiennymi uroczystościami ku czci zmarłych jakie kultywowali Germanie, Celtowie i Słowianie zachodni. Zwyczaje te nawiązują do żałobnych uroczystości pogańskich, a obrzędowość była świadectwem przekonania, że śmierć nie unicestwia człowieka całkowicie, a tylko zmienia jego sposób istnienia, co przybierało najróżniejsze formy życia pozagrobowego, a także aktywność pośmiertną duszy, w tym także możliwość powrotu zmarłego na ziemię. Rozwijał się także kult przodków, którzy mieli z zaświatów wpływać na ludzi żyjących, sprowadzając na nich szczęście i urodzaj lub wręcz przeciwnie nieszczęście i klęskę. W związku z tym dużo miejsca poświęcano obrzędom, które miały zaspokoić potrzeby zmarłych, okazać im pamięć i szacunek przez co zyskać ich przychylność i opiekę.

W polskich zwyczajach ludowych okresu przedchrześcijańskiego kult zmarłych towarzyszył niemalże wszystkim uroczystościom w roku. Jeszcze w XIX w. we wschodniej Polsce odprawiano uroczystości ofiarne z przywoływanie zmarłych, zwane „pominkami” co mi kojarzy się z dzisiejszymi wypominkami. Obrzędy te stały się inspiracją dla Dziadów Adama Mickiewicza.

Szczególną rolę wpływającą na wyobraźnię i obrzędowość odgrywała noc zaduszkowa czyli noc z 1, na 2 listopada. Uważano bowiem, że tej nocy dusze zmarłych uwolnione z czyśćca powracają z zaświatów i błąkają się po ziemi – po rozstajach dróg, cmentarzach i uroczyskach, szukając pomocy i modlitwy. Dlatego jeszcze w XIX w. starano się nie wychodzić tej noc z domu – nie udawano się w podróż, nie odwiedzano sąsiadów, zamykano karczmy, a nawet nie zbliżano się do kościołów. Wierzono, że zmarli straszą po opłotkach i drogach, zachodząc do karczmy, a w kościele zmarli księża odprawiają msze za innych zmarłych, dlatego w wielu parafiach pozostawiano na noc otwarte świątynie i mszał na ołtarzu. Wierzono, że pobożni i dobrzy ludzie są w stanie z ukrycia, tej nocy, równo o północy zobaczyć tłumy zmarłych, którzy podążają do kościoła na msze.

Do początków XX w. przygotowywano w wieczór zaduszkowy potrawy i alkohol, które pozostawiano przy progu domu dla zmarłych. Tego wieczoru, podobnie jak w wigilię Wszystkich Świętych także zakazywano niektórych czynności, aby nie skrzywdzić błąkających się dusz, albo ich nie przestraszyć. Dusze zmarłych często nawiedzały miejsca, w których przebywały za życia i dawały o swojej obecności znać stukaniem, skrzypieniem podłóg czy sprzętów, uchylaniem furtek i drzwi, a nawet śladami na popiele. Czasem zmarli ukazywali się jako cienie lub ogniki, ale niekiedy przybierali swoje dawne postacie i stawali w swoich domostwach niemalże jak żywi.

Obecnie w Dzień Zaduszny, a praktycznie w dzień Wszystkich Świętych nawiedza się cmentarze, przyozdabia groby kwiatami, gałązkami świerka lub ozdobną kapustą i zapala na nich znicze. Praktyki te są związane z przedchrześcijańskim zwyczajem rozpalania ognisk na mogiłach, obejściach i rozstajach dróg, aby wskazać drogę zmarłym do ich domostw, w których mieszkali przed śmiercią.

Genealogicznie pierwsze dni listopada są nazywane Świętem Genealogów, ponieważ w te dni wszyscy mówimy o zmarłych, wszyscy uprawiamy grobbing, a dodatkowo spotykamy się z dalszą rodziną, może raz do roku, nad grobem prababki czy prapra(2)dziadka i sami już nie potrafimy wytłumaczyć kim dla siebie wzajemnie jesteśmy, czy wujem, czy stryjeczną siostrą drugiego męża. 

 


 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉