W nocy z piątku na sobotę, dwie godziny po północny, 4 czerwca 1836 r. w Kuflewie zmarła Franciszka z Bayszczaków Bielińska, mająca 60 lat – moja praprapraprapra(5)babcia.
Zapewne po niedzielnych nieszporach, 5 czerwca 1836 r. u proboszcza księdza Pawła Wnorowskiego stawił się Maurycy Bielański lat 37, syn zmarłej, gospodarz zamieszkały w Kuflewie wraz z Gabryelem Troianowskim lat 45, gospodarz z Bud Kuflewskich i oświadczyli, że w Kuflewie dnia poprzedniego, w nocy zmarła Franciszka z Bayszczaków Bielińska lat 60 mająca, żona Kazimierza Bielińskiego.
Na pewno zwróciliście uwagę na nazwisko syna zmarłego – Maurycy został zapisany jako Bielański, a cztery wersy niżej moja praprapraprapra(5)babka zapisana jest jako Bielińska… Z takimi obocznościami w nazwiskach genealog spotyka się na co dzień, to taki nasz chleb powszechny. Przy okazji rocznicy ślubu Franciszki i Kazimierza, którą świętowaliśmy 27 stycznia >>>LINK<<< zamieściłam tabelkę z wypisanymi dziećmi jakie zostały poczęte z tego związku i zapisane w księdze ochrzczone parafii kuflewskiej. Z dziesiątki dzieci, piątka została zapisana jako Bilińska/i czwórka jaki Bieleński oraz jedna z córek jako Bileńska. Tak więc widać, że oboczności przy nazwisku tej rodziny to nic nadzwyczajnego. Mąż Franciszki – Kazimierz został ochrzczony jaki Bielawski, a żenił się jaki Bieliński, co nie przeszkadzało mu zgłaszać swoje dzieci jako Bilińscy czy Bieleńscy. Młodsze pokolenie moich przodków, myślę tu o synu Franciszki i Kazimierza – Tomaszu, funkcjonowało już pod nazwiskiem Bieliński.
Czym spowodowane były takie
oboczności?
- Po pierwsze brakiem dowodu osobistego, którym zgłaszający się do kancelarii parafialnej mógł się wylegitymował przed sporządzeniem aktu. Dziś także zdarza się, że nasze nazwiska są przekręcane, a nawet jeśli nie przekręcane to pisane z błędem „ortograficznym”, np. pod Kałuszynem funkcjonują dwie rodziny Gójskich z tym, że jedna używa nazwiska Gójska/i przez „ó”, a druga Gujska/i przez „u” i często zdarza się, że przedstawiciele obu tych nazwisk są zapisywani w błędnej formie i zamiennie ze sobą.
- Po drugie chłopi, w wiekach przeszłych, nie potrafili czytać i pisać, toteż nie umieli znaleźć błędy w zapisie nazwiska w księdze metrykalnej. Umiejętność pisania i czytania posiadali księża, organiści, urzędnicy, część szlachty, szczególnie tej zamożniejszej. Jednym słowem ludzie na stanowiskach, mający pewną pozycje społeczną i przede wszystkim majątkową. Do tego dochodzi jeszcze pytanie czy chłopom zależało, aby ich dane osobiste zostały zapisane poprawnie? Dziś wiemy, że błąd w nazwisku czy imieniu powoduje wiele trudności natury prawnej czy nawet informatycznej – ktoś zapisze nasze nazwisko z błędem i system już nie odszuka.
- Po trzecie skrybowie sporządzający metrykalia zapisywali nazwiska z tzw. słuchu, a więc jeśli przychodzący do kancelarii seplenił, mówił gwarą, nie miał przednich zębów czy był pod wpływem gorzałki, bo cieszył się z narodzin potomka, to pisarz aktowy nie zawsze zrozumiał i zapisał nazwisko stawiającego się w takiej formie w jakie powinien to uczynić.
- I po czwarte, genealodzy często korzystają z duplikatów akt, czyli drugiego egzemplarza, który był przepisywany z unikatu, albo na bieżąco, albo na koniec każdego roku. Duplikat jest łatwiej dostępny bo początkowo trafiał do archiwum hipotecznego porowadzonego przez miejscowy Sąd Pokoju, później w części (młodsze roczniki) do Urzędów Stanu Cywilnego i w ostateczności do Archiwum Państwowego, gdzie obecnie są gromadzone i podlegają szeroko zakrojonej akcji digitalizacji. Na postawie ustawy z 14 lipca 1983 r. o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach duplikaty akt metrykalnych znajdujące się w archiwach państwowych są udostępniane, co do zasady, wszystkim i bez ograniczeń. Zaś unikaty ksiąg metrykalnych były archiwizowane na parafiach i dopiero w ostatnich latach wiele diecezji postanowiło przenieść te źródła genealogiczne do własnych archiwów kościelnych, które nie podlegają ustawie o narodowym zasobie archiwalnym i dostęp do nich jest różny w różnych diecezjach. Genealodzy mówiąc o archiwach kościelnych używają często sformułowania „państwo w państwie”, choć w ostatnim czasie także instytucje kościelne otwierają się na współprace z genealogiami, ale nie jest to proces globalny, a raczej jednostkowy i każda diecezja podejmuje lub nie, taką współpracę indywidualnie, dlatego część z ksiąg metrykalnych w unikacie jest niedostępna i być może jeszcze na długie lata nie będzie dostępna… To były taka przy długa dygresja na temat duplikatów i unikatów oraz ich dostępności, a teraz wróćmy do oboczności nazwisk związanych z dwiema kopiami ksiąg metrykalnych. Mogło się tak zdarzyć, że podczas przepisywania aktu z unikatu do duplikatu powstał błąd i nazwisko zostało tylko w duplikacie źle zapisane, albo źle odczytane w oryginale i w konsekwencji zapisane z błędem na kopii. Ratunkiem w takiej sytuacji jest dotarcie także do unikatu danego aktu i sprawdzenie wersji danego nazwiska w pierwotnej wersji aktu – czyli dotarcie do źródła. Warto pamiętać, że czasem pierwotną wersją aktu nie jest nawet unikat, a raptularz, czyli swoisty brudnopis księdza z którego po pewnym czasie skryba przepisywał aktu do księgi unikatów, a później tworzył z niej księgę duplikatów.
- Nie zapominajmy także o tym, że my jako genealodzy możemy popełnić błąd w odczycie nazwiska sprzed 100, 200, 300 laty. Pomyłka ta może być spowodowana wyblakłym tuszem, uszkodzoną kartą, kleksem zalewającym litery, okropnym charakterem pisma, który bardziej przypomina egipskie hieroglify, niż polskie litery czy słabej jakości zdjęciem cyfrowym, bo przecież dzięki dobie Internetu, genealog usiadł na kanapie i na niej siedzi dostając skrzywienia kręgosłupa i tracąc wzrok, zamiast uprawiać turystykę genealogiczną między archiwum, a archiwum, biegając od plebanii do plebanii, ale takie czasy, nic na to nie poradzimy. Dlatego zachęcam, żeby czasem wstać z tej kanapy i wybrać się na spacer chociażby na tak lubiany przez genealogów grobbing czy na podróż śladami przodków.
Ale wróćmy do Bielińskich, Bilińskich, Bielawskich, Bieleńskich i jaki ich tam jeszcze ksiądz zapisał na kartach ksiąg metrykalnych J
Zmarła 187 lata temu Franciszka, zgodnie z wiekiem podanym w akcie zgonu tj. 60 lat, urodziła się około 1776 r. Z aktu małżeństwa z Kazimierzem Bielińskim dowiadujemy się, że rodzicami Franciszki, a więc moimi prapraprapraprapra(6)dziadkami byli Tomasz i Franciszka z Łyziaków, więc poszukiwania aktu chrztu Franciszki należy rozpocząć od poszukiwania śladów jej rodziców.
Kwerenda w aktach metrykalnych parafii Kuflew ujawniła, że istniało w interesującym nas okresie – lata 70-80. XVIII w. małżeństwo Tomasz Bajszczak i Franciszka, a nawet mogło istnieć cztery takie małżeństwa i wszystkie zamieszkałe w Liwcu, bo w aktach występują dzieci urodzone z:
Tomasza
Bajszczaka i Franciszki o nieznanym nazwisku panieńskim
* w 1774 r. – Helena
* w 1776 r. – Barbara
Tomasza
Bajszczaka i Franciszki Jadamiak
* w 1780 r. – Longin Fidelis
* w 1783 r. – Alojzy Gonzaga Leon
Tomasza
Bajszczaka i Franciszki Stachowicz
* w 1781 r. – Stanisław Józef
* w 1785 r. – Roch
Tomasza
Bajszczaka i Franciszki Łyziak
* w 1788 r. – Scholastyka Apolonia, która była na 100% siostrą mojej praprapraprapra(5)babki
Franciszki
Część z wyżej wymienionych dzieci zmarła, ale w ich aktach
zgonu nie podano nazwiska panieńskiego matki, zapisano tylko że rodzicami był
Tomasz i Franciszka:
+ w 1775 r. zmarła Helena mając półtora roku
+ w 1788 r. zmarła Barbara mając 12 lat
+ w 1788 r. zmarł także Alojzy Leon mając 5 lat
+ w 1789 r. zmarł Longin Fidelis mając 10 lat.
Teraz pozostaje tylko ustalenie ile rodzin Bajszczaków gdzie ojciec miał na imię Tomasz, a matka Franciszka mieszkało w Liwcu w końcówce XVIII w. Według mojej opinii była to jedna rodzina, ale potwierdzić to lub wykluczyć może tylko dalsza i to bardzo dogłębna kwerenda.
Nazwisko Bajszczak w parafii Kuflew pojawia się już w I połowie XVIII w. i jest uznawane za jedno ze starszych na tym terenie, a co ciekawe funkcjonujące, aż do dziś. Zgodnie z indeksami zamieszczonymi na Genetece pierwszy raz w księgach ochrzczonych nazwisko to występuje w 1743 r. w akcie chrztu Marianny Bajszczak córki Szymona i Barbary z Małej Wsi. Rodzina ta między 1746 r., a 1748 r. przeniosła się z Małej Wsi do Liwca. Zaś w Małej Wsi pozostała inna rodzina Bajszczaków – Wawrzyniec i Katarzyna, którym przez lata rodziły się w tej wsi dzieci. Co ciekawe obie te pary miały synów Tomaszów – w 1746 r. urodził się Tomasz z Szymona i Barbary, a w 1755 r. z Wawrzyńca i Katarzyny. Do końca XVIII w. Bajszczakowie zamieszkiwali również w Ruszczyźnie, Sokolniku, Guzewie, Kuflewie i Kołaczu. Wśród indeksów do metryk zgonów, najstarszą metryką zgonu wystawioną na przedstawiciela rodu Bajszczak należała do 50-letniego Andrzeja zmarłego w 1740 r. w Małej Wsi, zaś w 1751 r. w Liwcu zmarł Szymon, zapewne mąż Barbary, o którym była mowa przy okazji aktów chrztów, miał on 36 lat. Tomasz Bajszczak, zapisany w metryce jako Bayszczak zmarł w 1822 r. – był to mąż Petroneli Domańskiej, miacy 60 lat, tak więc to raczej nie był mój przodek, gdyż ten był mężem Franciszki, a nie Petroneli. Inni Tomaszowie Bajszczakowie zmarli dopiero w II połowie XIX w. czyli także nie mogli być moimi prapraprapraprapra(6)dziadkami. Akty małżeństwa nie sięgają tak głęboko w XVIII w. jak urodzenia czy zgonu, a to z uwagi na to, że z lat 1735-1767 brakuje zachowanych metryk ślubnych. Najstarszy akt małżeństwa przedstawiciela rodziny Bajszczaków, ujawniony w indeksach na Genetece to akt ślubu Agnieszki Bajszczak córki Wawrzyńca i Katarzyny z Józefem Pajdo synem Wojciecha i Marianny, który miał miejsce w 1779 r. W 1781 r. odbyły się dwa śluby, jeden po drugim wnuka i wnuczki Zofii z Bajszczaków zamężnej za Piotrem Gałązką – mieszkańców Liwca. W 1781 r. także ślubowali moi inni przodkowie – Błażej Kończa i Elżbieta Rymarczyk vel Szydłowska, będąca córką Anastazji z Bajszczaków, której rodziców nie udało mi się jak dotąd ustalić. Aktu ślubu Tomasza Bajszczaka ani z Franciszką, co wskazywałoby na prawdopodobnie na akt ślubu moich przodków, ani z Petronelą Domańską, czyli tego Tomasza, którego akt zgonu odnalazłam, nie udało się odszukać.
Nauczona praktyką oboczności nazwisk, której namiastkę mieliśmy przy rodzinie Bielińskich, przeszukałam bazę Geneteki jedynie przez parę Tomasz i Franciszka, bez podawania ich nazwisk i odnalazłam! domniemany akt ślubu mojej prapraprapraprapra(6)babki Franciszki Łyziak z … no właśnie z Tomaszem, ale nie Bajszczakiem, a Zawiską. Czy to oznacza, że nazwisko Bajszczak wcześniej funkcjonowało jako Zawiska? Akt ślubu zawarty między Tomaszem Zawiską, a Franciszką Łyziak pochodzi z 1772 r., państwo młodzi byli stanu wolnego, a więc kawaler i panna, a Franciszka pochodziła prawdopodobnie z Guzewa, bo z takim nagłówkiem został zapisany akt. Aktualnie czekam na skan metryki z ADW-P J.
Nazwisko Zawiska funkcjonuje w parafii kuflewskiej przynajmniej od lat 30/40. XVIII w. – w 1739 r. został ochrzczony Tomasz, którego nazwisko zapisano „Witek czyli Zawiska”, syn Jakuba i Petroneli. Kolejne chrzty w rodzinie Zawiska to chrzest z 1748 i 1750 r. dzieci z Małej Wsi – ochrzczonych jako Franciszka i Maciej, których rodzicami byli Wawrzyniec i Katarzyna – czy to nie przypadkiem ci sami, których wspominałam przy okazji poszukiwania najstarszych metryk chrztu z rodziny Bajszczaków… W Liwcu mieszkała w połowie XVIII w. także rodzina Szymona i Barbary Zawisków, co znów nasuwa skojarzenie z Szymonem Bajszczakiem i jego żoną Barbarą. Dalsze poszukiwania wśród rodziny Zawisków ujawniły chrzest Franciszki Zawiska w 1773 r. jako córki Tomasza i Franciszki z Liwca i tu powstaje pytanie czy, aby nie jest to chrzest mojej przodkini, nawet wiek mniej więcej się zgadza. W jej metryce zgonu zapisano, że miała lat 60, a gdyby urodziła się w 1773 r., miała by 63 lata – trzy lata to żadem błąd w wieku podanym do aktu zejścia.
Zaś nazwisko panieńskie matki Franciszki, której śmierć dziś wspominamy – Łyziak jest obecne w metrykaliach kuflewskich także od I połowy XVIII w. W aktach chrztu pojawia się w 1734 r. przy okazji chrztu Marianny córki Tomasza i Ewy Łyziaków z Małej Wsi. Niestety aktu chrztu Franciszki Łyziak nie odnalazłam, ale z tego co widzę w I połowie XVIII w. funkcjonowały dwie rodziny Łyziaków pod Kuflewem – wspomniany Tomasz i Ewa, którzy z Małej Wsi przenieśli się potem do Guzewa, oraz Szymon i Helena – ci co prawda występują tylko raz, ale od razu w Guzewie. Mniej więcej w połowie XVIII stulecia w Guzewie mieszkały jeszcze dwie inne rodziny Łyziaków – Michał i Magdalena, oraz Wawrzyniec i Agnieszka z Kamińskich. Występuje także Szymon i Magdalena, ale być może chodzi tu o wcześniej wspomnianą rodzinę Szymona i Heleny… Mając na uwadze, że ślub Franciszki Łyziak i Tomasza Zawiski został zapisany pod nagłówkiem Guzew można przyjąć, że któreś z wyżej wymienionych małżeństw Łyziaków to rodzice mojej przodkini i tym samym moi przodkowie. Tak więc czeka mnie jeszcze kwerenda oparta na metrykaliach, aby zweryfikować to co udało mi się ustalić na podstawie indeksów na Genetece.
Podsumowując powyższe rozważania moja praprapraprapra(5)babka Franciszka z Bajszczaków Bielińska zmarła 4 czerwca 1836 r., 27 stycznia 1793 r. wyszła za mąż za Kazimierza Bielińskiego (zapisanego w akcie jako Bilińskiego). Na podstawie aktu ślubu dowiadujemy się, że była córką Tomasza i Franciszki z Łyziaków małżonków Bajszczaków. Aktu urodzenia Franciszki Bajszczak nie odnalazłam. Aktu śluby Tomasza Bajszczak i Franciszki Łyziak nie odnalazłam. Za to znalazłam w 1772 r., akt ślubu Tomasza Zawiski i Franciszki Łyziak, oraz akt chrztu z 1773 r. Franciszki Zawiska córki Tomasza i Franciszki. Czy Franciszka Zawiska córka Toamsza i Franciszki to późniejsza Franciszka Bajszczak córka Tomasza Bajszczaka i Franciszki z Łyziaków i żona Kazimierza Bielińskiego? Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze brak aktu urodzenia Tomasza Bajszczaka, brak aktu urodzenia Tomasza Zawiski, ale za to znalazłam akt urodzenia Tomasza „Witka czyli Zawiski”. Czy nazwisko Bajszczak „urodziło się” z nazwiska Zawiska, a to z kolei z nazwiska Witek? Nie udało się odnaleźć także zgonu Tomasza, zaś chyba udało mi się odszukać zgon jego żony Franciszki Bajszczakowowej zmarłej w 1829 r. wyrobnicy wdowy po Tomaszu Bajszczaku urodzonej w Guzewie z Michała Judamiaka i Magdaleny… Jeśli się potwierdzi, że Franciszka była córką Judamiaków, Jadamiaków, Adamiaków, a nazwisko Łyziak to kolejna zmiana nazwiska w tej rodzinie to wówczas będzie można wspominane na początku rozważań cztery małżeństwa Tomasza i Franciszki w Liwcu złączyć w trzy, łącząc Tomasza Bajszczaka i Franciszkę Łyziak z Tomaszem Bajszczakiem i Franciszką Jadamiak w jedną i to samo małżeństwo. Za dużo tych znaków zapytania, za dużo tych zmian nazwisk i za dużo tych przypuszczeń…
Choć takie historie jak ta powyżej rodzi wiele problemów, niejasności, niepewności i dezorientacji to właśnie za to lubię genealogię ❤. Za te śledztwa, za to dopasowywanie skrawków puzzli, za to główkowanie i szukanie poszlak. Przędza życia naszych przodków jest czasem grubą i trwałą nicią po której da się „jechać” jak po autostradzie, a czasem jest cienką niteczką, który rwie się co chwila i potem trzeba długo szukać jej początku, by zacząć od nowa przędzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉