W piątek 21 czerwca 1771 r. w kościele kuflewskim przed ołtarzem przysięgali sobie miłość i wierność Grzegorz Gałązka, kawaler i Scholastyka Długoszonka panna, a czego świadkami byli Piotr i Mateusz Gałązka. Grzegorz Gałązka to mój prapraprapraprapra(6)dziadek, a Scholastyka to jego pierwsza żona, bo moją prapraprapraprapra(6)babką była Katarzyna Szafrańska, którą Grzegorz poślubił pięć lat później.
Małżonkowie Grzegorz i Scholastyka wydali na świat dwójkę dzieci, a może trójkę. Jeszcze w 1771 r. urodziła się im córka Barbara, która być może były przyczyną przyspieszonego, letniego ślubu rodziców, bo jak wspominałam, lato nie było typowym okresem do zawierania małżeństw przez naszych przodków, nie to co dziś – to właśnie latem sezon weselny jest w pełni rozwinięty. Córka Barbara dożyła wieku dorosłego i w 1797 r. wyszła za mąż za Marcina Lecha syna Jana i Krystyny ze Stachowiczów, który był prawdopodobnie bratem mojego prapraprapraprapra(6)dziadka z innej linii – wnuczka Grzegorza Gałązki – Marcjanna Gromulszczanka wyszła za maż za wnuka Mikołaja Lecha – Jana Lecha, a więc Marcjanna i Jan małżonkowie Lech byli moimi prapraprapra(4)pradziadkami. Prawdopodobnie wyszła za brata Mikołaja Lech, bo z właśnie z Mikołajem mam bardzo duży problem i tak do końca nie wiem czy był on synem Jana i Krystyny ze Stachowiczów małżonków Lechów, czy może nie był – problem ten był roztrząsany już na blogu przy okazji rocznicy ślubu tegoż Mikołaja z Marianną Stolarczykówną, a miało to miejsce 4 lutego, gdy mijało od tego zdarzenia 247 lat >>>LINK<<<.
Drugie dziecko Gałązkom urodziło się trzy lata po ślubie, w 1774 r., był to syn ochrzczony imieniem Walenty, który niestety zmarł w 1776 r. mając, jak podano w akcie zgonu dwa i pół roczku.
Prawdopodobnie trzecim dzieckiem Grzegorza i Scholastyki była Agnieszka, która co prawda nie jest odnotowana w aktach chrztu, ale wśród aktów zgonu został wpisany akt dotyczący 11-letniej dziewczynki Agnieszki Gałązka z małej Wsi córki Grzegorza i Scholastyki, która w 1784 r. utonęła. Oznacza to, że owa Agnieszka miałaby przyjść na świat w 1773 r., co oczywiście jest możliwe, choć ani żadnej Gałązkówny, ani żadnej Agnieszki w tym roku pleban kuflewski nie chrzcił
Kilka tygodni przed zgonem Walentego, zmarła sama Scholastyka, której zapisano, że miała około 26 lat.
Mój prapraprapraprapra(6)dziadek długo nie czekał z powtórnym ożenkiem, już 1 maja 1776 r., a więc zaledwie po trwającej kilka dni żałobie po Scholastyce ożenił się powtórnie z Katarzyną Szafrańską, panną – moją prapraprapraprapra(6)babką. Pierwszy ślub nietypowy bo w czerwcu, drugi ślub szybki, bez zbędnej zwłoki… Wydaje się, że w obu przypadkach pośpiech spowodowany był dzieckiem/dziećmi. W pierwszym przypadku, mającą się w niedługim czasie narodzić Barbarą, a w drugim przypadku osieroconymi przez matkę małymi dziećmi – dwuletnim Walentym, trzyletnią Agnieszką i pięcioletnią Barbarą. Niestety Walenty niedługo po śmierci matki zmarł, jeśli chodzi o dziewczynki wszystko wskazywała ona to, że wychowałyby się zdrowo, gdyby nie nieszczęście, jakie wydarzyło się Agnieszce, po ośmiu latach od śmierci matki utopiła się. Z trójki dzieci pozostała tylko Barbara.
Gdy przypadała rocznica ślubu moich prapraprapraprapra(6)dziadków nie udało mi się zamieścić postu rocznicowego z racji braku daty dziennej tego wydarzenia i myślę, że właśnie dziś jest dobra pora, aby to nadrobić – od zawarcia tego związku małżeńskiego minęło trochę ponad 247 lat.
W środę 1 maja 1776 r. w przytomności Wojciecha Stepnia? i Wojciecha Szafrańskiego Grzegorz Gałązka wdowiec pojął za żonę Katarzynę Szafrańską pannę z Małej Wsi, czyli moją prapraprapraprapra(6)babkę.
Małżonkowie Grzegorz i Katarzyna Gałązkowie doczekali się siedmiorga dzieci, a byli to:
- syn Grzegorz – imiennik ojca, pierworodny, który urodził się w 1777 r., w 1803 r. ożenił się z Barbarą Kielak, zmarł młodo, mając zaledwie 36 lat, w 1813 r.
- córka Ksawera Saturnina – urodzona w 1779 r., zmarła w wieku 12 lat w 1791 r., w jej akcie chrztu zapisano, że ojciec był traczem
- córka Urszula Daria – urodzona w 1782 r., w 1799 r. wyszła za Szczepana Maleszkę, zmarła w 1846 r.
- córka Dorota Apolonia – moja praprapraprapra(5)babka, urodzona 13 lutego 1785 r. >>>LINK<<<, która 5 lutego 1804 r. wyszła za mąż za Gabriela Benedykta Gromulskiego >>>LINK<<<, a zmarła 22 lutego 1843 r., będąc już wdową >>>>LINK<<<
- córka Zofia Pudencjana – urodzona w 1788 r., zmarła w roku kolejnym
- syn Franciszek Bordiasz Dionizy – urodzony w 1790 r., zmarły w 1796 r., w wieku 6 lat
- syn Bruno Marek – urodzony w 1793 r., zmarł gdy miał zaledwie 3 miesiące, w roku kolejnym
Z siedmiorga własnych dzieci i przybranej trójki, z pierwszego małżeństwa męża, Katarzyna wychowała czwórkę – troje swoich i pasierbicę.
Nie udało się odnaleźć ani aktów urodzeń Grzegorza i Katarzyny, ani ich aktów zgonu. Licząc na to, że Grzegorz i jego pierwsza małżonka Scholastyka byli mniej więcej równolatkami to powinni przyjść na świat około 1750 r., na co wskazuje wiek, choć przybliżony wpisany do metryki pogrzebu Scholastyki. Niestety pomimo to, że akta chrztu z Kuflewa, z tego okresu są zachowane, za wyjątkiem 1757 r., chrztu Grzegorza nie odnalazłam. Wszystko też wskazuje na to, że mój prapraprapraprapra(6)dziadek pochodził z parafii kuflewskiej, bo ród Gałązków zamieszkiwał tą parafię przynajmniej pod początku XVIII w., głównie we wsi Sokolnik i Trojanów, a w połowie stulecia występowała dodatkowo w samym Kuflewie i w Liwcu. Co ciekawe aktu chrztu Scholastyki Długosz także nie znalazłam, choć nazwisko to, podobnie jak nazwisko Gałązka występuj w kuflewskich księgach niemal od samego początku, patrzą od najstarszych zachowanych. Wydaje się też, że gniazdem rodowym Długoszów mogła być Mała Wieś, bo właśnie w niej najliczniej, do lat 80. XVIII w. można było spodach Długosza pod Kuflewem. Także z Małej Wsi pochodziła Scholastyka, pierwsza żona mojego przodka. Z rodem Szafrańskich jest trochę inaczej, pierwsze wzmianki w księgach metrykalnych pochodzą dopiero z połowy XVIII stulecia, dotyczą miejscowości Mała Wieś, a pierwsza Katarzyna Szafrańska rodzi się dopiero w 1771 r., a więc nie może być to moja przodkini, bo w czasie ślubu z moim prapraprapraprapra(6)dziadkiem miałaby jedynie 5 latek.
Jeśli zaś chodzi o akta zgonu moi prapraprapraprapra(6)dziadków to przypuszczam, że zmarli oni między 1804 r., a 1809 r., ponieważ z tego okresu nie zachowały się metrykalia dotyczące zgonów i pochówków, a ani wcześniej, ani później, gdy dokumenty są kompletne, nie występują ich zgony. W 1804 r. mogli mieć 50+ lat, jeśli przyjmiemy, że urodzili się około 1750 r., tak więc bez większego problemu mogli dożyć do początków XIX w., szczególnie, że jeszcze niemal w połowie lat 90. XVIII w. wydali na świat swoje ostatnie dziecko.
Często mówimy, że nasi przodkowie to byli zwykli chłopi. Tak to prawda, w przeważającej części byli to zwykli chłopi, często chłopi odrabiający pańszczyznę bo taki był na ziemiach polskich ustrój i takie były warunki „dzierżawy” ziemi przez rolników, a w wiekach dawnych, kiedy przemysł nie był jeszcze tak rozpowszechniony jak w XIX i XX wieku, tereny zamieszkiwane przez naszych przodków głównie rolnictwem stały. Mimo że większość naszych przodków było chłopami to co pewien czas, w naszych genealogiach znajdzie się jakiś rzemieślnik, mieszczanin, a nawet szlachcic, choć częściej pewnie zubożały niż pochodzący z grupy magnaterii, ale i tacy mieli swoich potomków, którzy żyją do dziś i także zajmują się genealogią ;)
Wśród moich przodków są głównie chłopi i to pańszczyźniani i czynszownicy, ale trafił się jak dotąd jeden mieszczanin, kilku młynarzy, kowali, tkacz i inni wiejscy rzemieślnicy, jeszcze tylko szlachcica brakuje do tej mozaiki, ale kto wie, może kiedyś go znajdę i zapłynie we mnie błękitna krew…
O ile tkacz jest dość znanym rzemieślnikiem, to tracz już mniej i choć pewnie wielu z Was będzie się on pędzie kojarzył z Januszem Traczem z serialu „Plebania” to akurat z tym panem o czarnym jak smoła charakterze nie ma za dużo wspólnego.
W akcie urodzenia jednej z córek Grzegorza i Katarzyny Gałązków – Ksawery Saturniny, która przyszła na świat w 1779 r. zapisano, że jej ojciec, a więc mój prapraprapraprapra(6)dziadek był traczem. Kim zatem był ten tracz?
Tracz to rzemieślnik zajmujący się piłowaniem kłód drzewa za pomocą ręcznej piły na deski. Byli to robotnicy fizyczni, których w późniejszych wiekach zastąpiły tartaki spalinowe i elektryczne. Określeniem tracz nazywano także urządzenie do piłowania drzewa wzdłuż czyli piły. Piła była to wielka listwa żelazna lub stalowa zębata służąca do piłowania czyli rozrzynania drzewa. Podobne piły służyła także do rozrzynania metali czy nawet kości, w tym ludzkich. Piła była poruszana przez dwoje ludzi, a dla ułatwienia sobie pracy tracze często smarowali swoje piły tłuszczem, dla lepszego „poślizgu”. Inne określenie na urządzenie służące do piłowani kłód to trak, ale tym określeniem nazywano częściej całą maszynę, która służyła do przecierania kłód drzewnych, które zazwyczaj było wykorzystywane w warsztatach znajdujących się nad rzekami, dlatego tractwo często było łączone z młynarstwem – młynarz często stawał się traczem, albo tracz młynarzem, choć połączenie obu tych zawodów było bardzo trudne z uwagi na ogrom pracy i czasu który oba zawody wymagały dla wykonywania jak najlepiej swoich obowiązków. Rzemieślnicy wykonujący zawód tracza postrzegani byli jako dobrze zbudowani mężczyźni, którzy mają dużo siły, a żeby mięć tężyznę fizyczną musieli się zapewne dość dobrze odżywiać, co w tamtym okresie nie było takie łatwe. Produktem pracy tracza była tarcica czyli w zależności od grubości i szerokości pociętego drewna były to deski, balem listwy, łaty, krawędziaki czy belki. Pamiętajmy, że w tamtym okresie, wszelkie budowle wznoszono z materiałów drewnianych stąd zawód tracza był bardzo potrzebny, bo nie zawsze przygotowanie materiału do budowy zajmowali się stolarze. Mimo rosnącego zapotrzebowania na produkty wyrabiane przez traczy, zawód ten postrzegano jako nieprzynoszący dużych korzyści materialnych. Tracze pracowali zazwyczaj w folwarkach, gdzie zakładano tartaki, w których pozyskiwano nie tylko materiał do lokalnego budownictwa, ale i towar, który z łatwością sprzedano.
Tarciem drzewa oprócz Grzegorza Gałązki zajmował się także inny mój przodek – Maciej Królak, o którym mogliście poczytać na blogu 10 lutego, przy okazji rocznicy jego ślubu z Anną Dembowską >>>LINK<<<.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉