W pierwszą czerwcową niedzielę, 7 czerwca 1807 r. przed ołtarzem w dawnym miasteczku Kuflew, w obecności księdza proboszcza Józefa Chamerskiego moi praprapraprapra(5)dziadkowie – Antoni Jankowski i Małgorzata Zawadzka ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
Choć do 1928 r. obowiązywały inne słowa przysięgi małżeńskiej tj. „Ślubuję ci miłość, wierność, posłuszeństwo i uczciwość małżeńską”, co od razu może kojarzyć się z wyższą pozycją męża, od pozycji żony w małżeństwie. Nie umiem powiedzieć jakimi słowami moi przodkowie składali przysięgę małżeńską, ale pewne jest to, że od tego dnia minęło już 216 lat, a ja jestem ich potomkinią w siódmym pokoleniu.
Zauważyliście, że dawno na blogu nie pojawiały się rocznice ślubne? Ostatnia miała miejsce 4 marca, wtedy minęło dokładnie 202 lata od ślub Jana Woycickiego i Barbary Kowalczykówny >>>LINK<<<. Dlaczego przez mniej więcej trzy miesiące nie wspominałam ślubów moich przodków? To proste, bo trwał Wielki Post, a potem przednówek, który nie jest sprzyjającym okresem do wystawnych uczt. W lutym lub na początku marca zaczyna się w kulturze chrześcijańskiej okres Wielkiego Postu, który kończy okres karnawału, a wraz z nim okres hucznych wesel. Pierwsze ślubu po Wielkim Poście, w tradycji katolickiej, są możliwe w czasie świąt Wielkanocnych, ale moi przodkowie nie zdecydowali się na takie uroczystości. Jak widać po zamieszczonych na blogu postach ze stycznia i lutego, moi przodkowie chętnie zawierali małżeństwa w okresie karnawału, a po Wielkanocy, gdy panował na wsi tak zwany przednówek nie byli skorzy do weselisk, prawdopodobnie z uwagi na liche zapasy po zimie, ale także ze względu na wzmożone prace rolnicze. Wraz z Wielkanocą przyroda budziła się do życia, a chłopi musieli się obudzić z zimowego „lenistwa” do pracy na roli. Orki i siwe jeśli pogoda pozwalała były czynione jeszcze w poście, w Wielkim Tygodniu, ale także po Świętach Zmartwychwstania Pańskiego. Na pracy i nie rzadko o głodzie mijał moim przodkom kwiecień, maj i dopiero z nastaniem czerwca pojawiła się w mojej rodzinie pierwsza od dłuższego czasu rocznica ślubna.
Dziś młodzi chętnie wybierają czerwcowe weekendy na urządzenie swojego wesela, nie tylko z uwagi na literę „r” w nazwie miesiąca, która to ma przynieść szczęście młodej parze, ale także ze względu na ładną pogodę, a szczególnie ciepłe noce, które są jednymi z krótszych w całym roku. W wiekach dawnych czerwiec nie był typowym miesiącem do żeniaczki, był wręcz przeciwnie, bardzo nie typowym. Śluby zawierane w czerwcu były ślubami szybkimi i podejmowane z ważnych, czasem niecierpiących zwłoki powodów. Wydaje się, że takim ślubem był także ślub moich praprapraprapra(5)dziadków Antoniego Jankowskiego i Małgorzaty Zawadzkiej.
Pamiętajmy, że czerwiec jest okresem sianokosów, czasu gdy kosi się, pieczołowicie suszy trawę i siano i zwozi do stodół czy w brody, aby przygotować paszę dla bydła na czas zimy. Łąki najczęściej koszono dwa razy do roku na przełomie maja i czerwca oraz lipca i sierpnia, ale to wszystko zależało od warunków atmosferycznych, a te wpływały na stopień rozwoju roślin trawiastych. O ile samo koszenie kosą, które odbywało się bladym świtem, bo najlepiej trawę kosiło się z rosą, było zajęciem męskim, o tyle już suszenie czyli przewracanie, grabienie i okapianie (układanie kop, kopek z siana – co miało uchronić wysuszone częściowo siano przed zmięknięciem w czasie deszczu) należało do prac kobiecych. Nie mniej jednak ze względu na areały koszonych łąk, oraz ręczną pracę przy sianie było to zajęcie długotrwałe i czasem była to nierówna bitwa z pogodą. Od powodzenia sianokosów zależał byt gospodarskich zwierząt w czasie zimy – krów, koni, wołów, kóz, baranów, a nawet królików.
Z aktu małżeństwa Antoniego i Małgorzaty dowiadujemy się, że Antoni był już wdowcem, co oznacza, że stracił, zapewne nagle, swoją żonę i potrzebowała „naprędce” nowej kobiety w chałupie, która prowadziłaby jego domostwo, gotowała, prała, doglądała inwentarza i być może także opiekowała się dziećmi pozostawionymi przez zmarłą poprzednią Panią Jankowską. On sam nie był wstanie w środku roku zajmować się chałupą i obejściem., potrzebował kobiety pod swoją strzechą. Z tych też powodów czasem mamy żal do swoich przodków, że gdy w czasie porodu lub bezpośrednio po nim, na skutek komplikacji umierała nasza prababka, to nasz pradziadek zamiast siedzieć i płakać po niej, przeżywając roczną żałobę, w ciągu kilku tygodni, brał sobie, często sporo młodszą panienkę i ciągnął przed ołtarz. Myślimy wtedy jaki ten nasz pradziad bez serca, chyba nie kochał tej naszej prababki, a on nie o miłości myślał tylko o pustym garze na kuchni kaflowej, o swoim pustym żołądku, o brudnych małych dzieciakach i głodnych świniach oraz ryczącej krowie, której nie ma kto wydoić. Miłość może i w głowie naszego pradziada była, ale na pewno nie na pierwszym miejscu. Kobieta tak jak mężczyzna była niezbędna w gospodarstwie do prawidłowego funkcjonowania tego podstawowego ośrodka gospodarczego na ziemiach polskich jakim była rolnicza rodzina.
Przy Antonim Jankowskim mamy jeszcze jeden problem, z którym sam zainteresowany nie mógł zapewne długo zwlekać z kolejnym ożenkiem. W akcie małżeństwa przez jego imieniem i nazwiskiem stoi określenie honestus co wskazuje na to, że nie był on zwykłym chłopem jak inni moi przodkowie spod Kuflewa w tamtym okresie. Honestus oznacza zazwyczaj rzemieślnika wiejskiego. Niestety metryki nie określają jakim fachem zajmował się mój przodek. Najmniejsi i najmniej liczący się rzemieślnicy wiejscy byli i tak swojego rodzaju elitą wiejską, dlatego można uważać, że taki owdowiały Jankowski był to dobry materiał na męża dla Małgorzaty Zawadzkiej.
Akt ślubu Antoniego i Małgorzaty oprócz ich stanu cywilnego i pochodzenia obydwojga z Woli Rafałowskiej nie wspomina o nich nic więcej, no może oprócz tego, że nie ma kanonicznych przeszkód między młodymi, aby zawarli związek małżeński. Jako że oboje mieszkali w jednej wsi to zapewne dobrze się znali, jak ujawniła dalsza kwerenda dla obojga Wola Rafałowska była wsią rodzinną, tam w odstępie trzech lat przyszli na świat. Świadkowie ceremonii także pochodzili z ich wsi, byli to Józef Piotrowski, wdowiec po Kalinowszczancem, a teraz mąż Jadwigi z Gliwińskich, Stanisław Kalinowski mąż albo Moniki z Trojanowskich, albo Rozalii z Wójcickich, bo w tym czasie w Woli mieszkało dwóch Stanisławów Kalinowskich, a trzecim świadkiem był Szymon Zawadzki, prawdopodobnie brat Małgorzaty, a mąż Marianny Trojanoszczanki.
Kim zatem była pierwsza żona mojego praprapraprapra(5)dziadka, kiedy zmarła i z jaką gromadką dzieci pozostał wdowiec, że na początku czerwca 1807 r. stanął na ślubnym kobiercu z, być może, swoją nawet najbliższą sąsiadką?
Antoni Jankowski pierwsze małżeństwo zawarł 3 lutego 1798 r. W akcie ślubu został także określony jako honestus. Stawał przed ołtarzem jako kawaler, pochodzący z Woli Rafałowskiej, zamieszkały także tam, w domu o numerze 20. By synem Bartłomieja i Apolonii z Trojanowskich małżonków Jankowskich i jak wynika z przeprowadzonej kwerendy miał wówczas już 28 lat, a więc można nieskromnie dodać, że był już starszym kawalerem jak na tamte czasy. Jego małżonka – Marianna Stelmaszczanka była panną z Kołacza, córką Piotra i Gertrudy z Wójcików małżonków Stelmaszków, mającą lat 21, jak wynika z jej metryki urodzenia zapisanej w księdze chrztów w 1777 r. Świadkowali podczas tego ślubu: Michał Zawadzki i Stanisław Kalinowski obaj z Woli Rafałowskiej oraz Augustyn Huffman z Małej Wsi. Michał Zawadzki był na pewno powiązany rodzinnie z Małgorzatą Zawadzką, późniejszą żoną Antoniego, ale także był związany z rodziną Jankowskich, gdyż z kolei jego żoną była Apolonia Jankowszczanka, o 16 lat starsza siostra mojego praprapraprapra(5)dziadka. Stanisława Kalinowski, być może to ten sam, który świadkował także na drugim ślubie Jankowskiego, ale trzeba pamiętać, że w tym czasie było we rodzinnej wsi Antoniego dwóch Stanisławów Kalinowszczaków. Zaś Augustyn Huffman miał za żonę Salomee Wójcik, która jak się wydaje mogła być siostrą Gertrudy, matki Stelmaszczanki.
Pożycie małżeńskie Antoniego i Marianny trwało maksymalnie do 1807 roku, a więc spędzili pod wspólną strzechą maksymalnie mniej więcej 9 lat. Niestety akt zgonu Marianny ze Stelmaszków Jankowskiej nie dotrwał di naszych czasów. W parafii kuflewskiej, w której metrykalia zachowały się od mniej więcej początków XVIII w., brakuje aktów zgonów z okresu 1804-1809, a w tym czasie na pewno zmarła pierwsza żona mojego praprapraprapra(5)dziadka. Najbardziej prawdopodobne jest, że umarła ona w 1806 lub 1807 r., bo jeszcze w 1806 r. urodziła syna, być może to właśnie ten poród przyczynił się do jej przedwczesnej śmierci – w 1806 r. miała zaledwie 29 lat.
Marianna Stelmaszczanka urodziła Antoniemu Jankowskiemu czworo dzieci – dwie córki i dwóch synów:
- Domicela Monika urodzona w 1799 r.
- Agnieszka Deodata urodzona w 1801 r.
- Jan Chryzostom Polikarp urodzony w 1803 r.
- Ignacy urodzony w 1806 r.
Z tego samego powodu, z którego nie udało się odnaleźć aktu zgonu Marianny, także nie udało się odnaleźć ewentualnych aktów zgonu jej dzieci. Nie mniej jednak z ksiąg małżeństw udało ustalić, że z czwórki urodzonych przez Stelmaszczankę dzieci, na pewno przeżyła młodsza córka – Agnieszka, która w chwili powtórnego ślubu ojca miała zaledwie 6 lat. Ta mała dziewczynka, której macochą została moja praprapraprapra(5)babka Małgorzata, w 1819 r. wyszła za mąż za Benedykta Gontarskiego syna Andrzeja i Anny z Dorotczaków, a po jego śmierci powtórnie wstąpiła w związek małżeński z kawalerem Janem Gliwińskim synem Piotra i Magdaleny z Kuczyńskich – ich ślub odbył się w 1832 r., już po śmierci ojca i macochy.
Nawet gdy pozostała trójka dzieci Antoniego i Marianny zmarła zanim Antoni ożenił się z Małgorzato to i tak jak wynika z kwerendy, owdowiały Antoni pozostawał sam z 6-letnią dziewczynką. Zapewnie to dziecko była jedną z kilku przyczyn czerwcowego ślubu Antoniego i Małgorzaty. Szkoda, że nie możemy dowiedzieć się ile trwała żałoba Antoniego po śmierci pierwszej żony.
Kwerenda dotycząca małżeństwa Antoniego i Małgorzaty czyli moich praprapraprapra(5)dziadków dostarcza tylko informacji o jednym dziecku – Antoninie urodzonej w kwietniu 1808 r. – jej rocznicę urodzin świętowaliśmy 19 kwietnia >>>LINK<<<. Innych dzieci tej pary nie udało mi się odnaleźć. Czy to możliwe, że moja prapraprapra(4)babcia, urodzona na początku XIX w. była jedynaczką? Wszystko na to wszystko wskazuje.
Małżeństwo Jankowskich trwało 16 lat. Pierwszy zmarł Antoni Jankowski – w czerwcu 1823 r., gdy Antonina była 15-letnią dziewczynką, a jej przyrodnia siostra Agnieszka zdążyła już wyjść za mąż. Małgorzata Jankowska z Zawadzkich zmarła 8 lat po mężu – w marcu 1831 r., pozostawiając swoją jedyną córkę w wieku 23 lat, jako mężatkę i matkę. Zgon Małgorzaty, wspominałam 24 marca >>>LINK<<<. To chyba największe odkrycie pierwszego kwartału 2023 r. – ślad po wdowie Jankowskie się urwał, szukałam jej przez kilka tygodni, ale ciągle bezskutecznie, aż tu nagle w podwiśniewskim Czarnogłowiu w 1831 r. znalazłam akt śmierci Marianny Jankowskiej, a zgon zgłasza Tomasz Bieliński – jej zięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉