poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Hiacynt – Jecenty Wróbel – 220 rocznica urodzin


W niedzielny sierpniowy dzień, 21 sierpnia 1803 r. w kościele parafialnym, tym stojącym do dziś, w Jeruzalu został ochrzczony mój prapraprapra(4)dziadek z linii Wróblów, późniejszej linii Wróblewskich. Mojemu przodkowi nadano wówczas imię ku czci świętego Hiacynta czyli przekładając na język polski ochrzczono go jako Jacek. W dokumentach prapraprapra(4)dziadek występował najczęściej jako Jacenty i właśnie pod tym imieniem funkcjonuje w mojej genealogii. Tak więc dziś wspominamy 220 rocznicę urodzin, raczej chrztu Jacentego Wróbla syna Wojciecha i Zofii.

 


W zachowanej metryce chrztu czytamy, że 21 sierpnia, tego samego roku co powyżej, czyli 1803 r., pleban jeruzalski ochrzcił dziecko pracowitych Wojciecha Wróbla, a właściwie Wrobla i Zofii. Wygląda na to, że w momencie spisywania aktu, ksiądz nie znał nazwiska panieńskiego Zofii, ale chciał je dopisać do treść, gdyż pozostawił puste miejsce, niestety jak widać nigdy tego nie uczynił i dziś powiedzielibyśmy, że po imieniu matki został postawiony tabulator, a może i dwa. Wojciech i Zofia byli małżeństwem zamieszkałym w Dębowcach. Dzieciątko otrzymało imię Hiacynty, a przed zapisaniem tego imienia, pleban postawił „S.” co oznaczało, że jest to imię na cześć świętego Hiacynta. Z języka łacińskiego tłumaczy się to imię jako Jacek. Rodzicami chrzestnymi Jacka zostali Wojciech Wrobel z Lipin, zapewne kuzyn ojca, może brat stryjeczny i Zuzanna Pietrzaszkowa z sąsiedniej wsi Brodki, która już należała do parafii wodyńskiej. Zatem na chrzestnych nie wybrano najbliższych sąsiadów ze wsi Dębowce, a osoby spoza tej miejscowości, które pochodziły z sąsiednich wsi, dlatego można domniemać, że zarówno Wojciech jak i Zuzanna byli w jakiś sposób spokrewnieni z rodzicami małego Jacka.

 


 

Choć nie podano nazwiska panieńskiego Zofii to z innych dokumentów wiem, że pochodziła ona z rodziny Grzegorzyk i w chwili wychodzenia za mojego praprapraprapra(5)dziadka Wojciecha była już wdową po Piotrze Zadrożnym. Ale zarówno o Wojciechu jaki i o Zofii już niejednokrotnie wspominałam na blogu – 28 stycznia przypadała rocznica ich ślubu >>>LINK<<<, 13 lutego obchodziliśmy rocznicę śmierci Wojciecha >>>LINK<<<, a 23 marca rocznicę urodzin Zofii >>>LINK<<<, 14 kwietnia przypadała rocznica urodzin Wojciecha >>>LINK<<<, zaś 21 maja rocznica śmierci Zofii >>>LINK<<<.

 

Mój prapraprapra(4)dziadek Jacek, który w metrykach spisywanych w języku polskim występował jako Jacenty i pod tym imieniem występuje także w mojej genealogii miał prawdopodobnie tylko czworo rodzeństwa – tyle na razie udało mi się ustalić. Z całej piątki młodych Wróblów wieku dorosłego oprócz mojego przodka dożyła tylko starsza od niego o 3 lata siostra Tekla, która przez pewien czas mieszkała w Gołębiówce, w tej samej Gołębiówce, w której w XX w. prawnuk Jacentego, a mój pradziadek Aleksander Wróblewski ożenił się z Marianną Pieńkówną i nawet przez pewien czas tam zamieszkiwał – wspominałam o tym 6 lutego >>>LINK<<<.

 

Na podstawie narodzin dzieci Wojciecha i Zofii można stwierdzić, że małżeństwo, które zostało zapisane w księdze małżeństw pod nagłówkiem Lipiny – wsi rodowej Wojciecha, a także wsi, w której Zofia mieszkała wychodząc po raz pierwszy za mąż, początkowo także mieszkało w Lipinach. Tam na świat przyszło dwoje najstarszych ich dzieci – Józef w 1798 r. (zmarł w 1799 r.) oraz Tekla w 1800 r. Między 1800 r., a 1803 r. Wróblowie przenieśli się do sąsiednich Dębowców, bo tam w 1803 r. urodził się mój przodek, którego 220 rocznice narodzin dziś świętujemy, a także jego młodsza siostra Ewa, która przyszła na świat w 1806 r., (zmarła w roku kolejnym także w Dębowcach). Następnie rodzina Wróblów miedzy 1807 r., a 1809 r. powróciła do Lipin i tam mieszkała przynajmniej do 1821 r., bo wówczas w parafii Jeruzal Wróblowie wydali za mąż córkę Tekle – jej mężem został wdowiec Rafał Długosz – kowal. Gdzieś między 1821 r., a 1830 r., gdy córka wiedzie szczęśliwe lub mniej szczęśliwe życie przy boku męża, mieszkając w Sosnowym w parafii Oleksin, Wojciech i Zofia wraz z Jacentym, który był jeszcze kawalerem przeprowadzają się spod Jeruzala do Janowa pod Mińsk, gdzie w 2 lutego 1830 r. Jacenty żeni się z Franciszką Jałówkówną - >>>LINK<<<.

Od czasu przeprowadzi do Janowa, a następnie do Brzozówki w parafii Jakubów i ostatecznie do sąsiedniego Józefina, rodzina zaczęła używać nazwiska Wróblewski, a nie Wróble. I tak zostało do dziś. Zaś inni Wróblowie, zapewne potomkowie braci rodzonych Wojciecha, braci stryjecznych i dalszych jego kuzynów, którzy pozostali pod Jeruzalem nie zmienili nazwiska i nadal używali go w formie Wróbel, dlatego długo jeszcze rodziny o tym nazwisku mieszkały zarówno w Dębowcach, Lipinach jaki i w całej okolicy, a może jeszcze i do dziś mieszkają. 

 

 

Co prawda nie ustaliłam powiązania rodzinnego, ale będąc na cmentarzu w Jeuzalu moją uwagę przykuł pomnik z drewnianą deską osadzoną na ukos. W pierwszej chwili sądziłam, że to ramie krzyża się przesunęło i nie trzyma poziomu, ale owa „deska” zdawała się być za długa, jak na ramię krzyża. Po podejściu do nagrobka okazało się, że ta „deska” jest śmigłem, a pomnik jest nagrobkiem tragicznie zmarłego lotnika – Jana Wróbla. 
 
 

 

Jan Wróbel urodził się 14 listopada 1906 r. w Lipinach jako syn Mateusza i Katarzyny z Włodarków małżonków Wróblów. Po mieczu, Jan był wnukiem Tomasza i Julianny z Kowalczyków, prawnukiem Wojciecha i Tekli z Puchalskich, prapra(2)wnukiem Tomasza i Marianny z domu Prandota, którzy pobrali się przed 1765 r. bo od tego roku w Lipinach rodzą się ich dzieci. Kolejnych przodków Jana nie udało mi się już ustalić.

Być może Tomasz Wróbel – prapra(2)dziadek pilota był rodzonym bratem Jana – dziadka wspominanego dziś Jacentego, więc mojego prapraprapraprapra(6)dziadka, ale niestety nie odnalazłam tego powiązania w metrykaliach, to tylko moje luźne domniemania, skoro Wojciech – ojciec Jacentego urodził się mniej więcej w tym samym czasie co najstarsze dzieci Tomasza i Marianny z Prandotów, śmiem domniemać, że Tomasz i Jan mogli być zrodzenia z tych samych rodziców. Jedno jest pewne zarówno moi Wróblowie jak i przodkowie pilota pochodzili z Lipin i wcześniej czy później te dwie linie miały wspólnych przodków.

Jan Wróbel zdał egzamin dojrzałości w Korpusie Kadetów nr 2 w Chełmie, po czym w 1926 r. wstąpił do Oficerskiej Szkoły Lotnictwa w Grudziądzu, gdzie przeszedł szkolenie na obserwatora. 15 sierpnia 1928 r. został mianowany podporucznikiem i odszedł do 3 Pułku Lotniczego w Poznaniu gdzie pełnił obowiązki młodszego oficera w 32 Eskadrze Liniowej. W 1930 r. ukończył kurs pilotażu w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie. Po czym odbył roczną praktykę w 31 Eskadrze Liniowej, a następnie odbył kurs wyższego pilotażu w Lotniczej Szkole Strzelania i Bombardowania w Grudziądzu. Tam został mianowany podporucznikiem i latał jako pilot najpierw w 131, a potem 132 Eskadrze Myśliwskiej. Jesienią 1936 r. ukończył kurs szybowcowy w Wojskowym Obozie Szybowcowym w Ustianowie i objął stanowisko zastępcy dowódcy 132 Eskadry Myśliwskiej. 19 marca 1937 r. został mianowany kapitanem, a 21 października, tego samego roku przeniesiono go do Szkoły Pilotażu w Grudziądzu na stanowisko kierownika Wyszkolenia Pilotażu i Strzelców Samolotowych. Zmarł, a raczej zginął śmiercią lotnika 31 stycznia 1938 r. o godzinie 15:30 podczas przelotu na samolocie PZL P-11c z Poznania do Grudziądza. Miał zaledwie 32 lata. Jego ciało zostało sprowadzone do rodzinnej parafii i spoczął na cmentarzu w Jeruzalu.



 

W taki sposób historia „Małej Ojczyzny” wyszła w Polskę, dotarła do Chełma, Grudziądza, Dęblina, Poznania i zakończyła się tragicznie między Poznaniem, a Grudziądzem.

 

 

 

Mój prapraprapra(4)dziadek urodzony jako Hiacynty Wróbel, zmarł jako Jacenty Wróblewski 1 maja 1868 r. w Józefinie – pamiętacie wpis rocznicowy? Tak to ten z pięknymi jakubowskimi witrażami >>>LINK<<<. Jego małżonka Franciszka zmarła zaledwie siedem dni później także w Józefinie – 7 maja 1868 r. >>>LINK<<<.

 

Po kim i dlaczego mój przodek otrzymał imię Hiacynty – Jacenty.

Skoro mój prapraprapra(4)dziadek został ochrzczony w niedzielę 21 sierpnia to można przyjąć, że urodził się góra tydzień wcześniej i że czekano z chrztem do niedzieli, choć to mało prawdopodobne, więc mógł urodzić się nawet w ten sam dzień, w który był chrzczony lub dzień góra dwa dni wcześniej. Nie zmienia to jednak faktu, że w połowie sierpnia, dokładnie 17 sierpnia, przypada wspomnienie świętego Jacka (Hiacynta) Odrowąża. Zapewne to na jego cześć i pamiątkę mój przodek został ochrzczony imieniem „S. Hiacynt”.

Jacek Odrowąż przyszedł na świat w 1183 r. w Kamieniu na Górnym Śląsku, w rodzinie Odrowążów pieczętującej się herbem Odrowąż, a wywodzącej się z linii morawsko-śląskiej. Młody Jacek pobierał nauki w krakowskiej szkole katedralnej pod okiem samego Wincentego Kadłubka. Po ukończeniu edukacji szkolnej, jeszcze przed 1219 r. otrzymał święcenia i został kanonikiem katedry krakowskiej. Pod bacznym okiem swojego wuja Iwo Odrowąża biskupa krakowskiego i kanclerza na dworze Leszka Białego odbył na przełomie 1216 i 1217 r. podróż do Rzymu. W 1217 r. wstąpił na uniwersytet w Bolonii, a około 1218 r. przebywając w Rzymie przystąpił do nowo powstałego Zakonu Kaznodziejskiego czyli do zakonu dominikanów. Po krótkim pobycie w rzymskim klasztorze świętej Sabiny, Jacek przyjął habit, a po półrocznym okresie próby złożył śluby zakonne. Jeszcze jesienią 1219 r. Jacek wraz z Czesławem, będącym także kanonikiem Iwo Odrowąża, który także złożył śluby w klasztorze dominikańskim, wyruszyli w pieszą drogę, o żebranych chlebie do Bolonii, gdzie znajdował się główny klasztor Zakonu Kaznodziejskiego. Pozostali tam rok, dokształcając się duchowo i umysłowo oraz obserwując zakonne życie. W 1221 r. święty Jacek, Czesław oraz Herman i Henryk Morawianin wyruszyli pieszo do Polski, przez Fryzak, Linzu i Pragę Czeską, zatrzymując się po drodze w klasztorach i domach księży. Z Pragi pokierowali się do Krakowa. W stolicy Małopolski zamieszkali w skromnych zabudowaniach przy kościółku Świętej Trójcy, a święty Jacek rozpoczął budowę klasztoru i kościoła – ukończoną w 1227 r. Praca duszpasterska Jacka z Krakowa przeniosła się na Pomorze. W Gdańsku i okolicznych miastach rozwijał działalność kaznodziejską, a ta cieszyła się ogromnym wzięciem, w szeregi zakonu garnęły się kolejne osoby, w tym wybitne jednostki. Już w 1226 r. powstała odrębna prowincja polska, której przełożonym został Gerard. Święty Jacek był ceniony w kręgu dominikanów, nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie, świadczy o tym chociażby wybieranie go na przedstawiciela na zjazdy całego zakonu.

Zmarł 15 sierpnia 1257 r. w Krakowie po dłuższej chorobie – ciągłe podróże misyjne zniszczyły jego organizm. Od samego początku współbracia otaczali grób świętego Jacka wielką czcią i otrzymywali przy nim liczne i niezwykłe łaski – np. w zapiskach konwentu krakowskiego z 1277 r. zapisano "W klasztorze krakowskim leży brat Jacek, mocen wskrzeszać zmarłych". Niemal od razu zaczęto prowadzić przy grobie Jacka księgi cudów, co oznaczało, że rozpoczęto starania o jego kanonizację. Księga ta, prowadzona w latach 1257-1290 przytacza ponad 35 niezwykłych cudów dokonanych za pośrednictwem zmarłego. Proces kanonizacyjny został przerwany przez najazdy tatarskie oraz toczone walki o tron krakowski i wznowiony dopiero w XV w. – w 1427 r. papież Klemens VII zezwolił na obchodzenie święta świętego Jacka w prowincji polskiej, a dzięki staraniom królów polskich – Stefana Batorego i Zygmunta III, papież Klemens VIII 17 kwietnia 1594 r. uroczyście zaliczył świętego Jacka Odrowąża w poczet świętych. Jacek był siódmym z kolei dominikaninem wśród świętych, a piątym spośród Polaków. Relikwie świętego spoczywają w osobnej kaplicy w kościele Świętej Trójcy w Krakowie, w okazałym grobowcu.

Papież Innocenty XI, 24 września 1686 r. na prośbę króla Jana III Sobieckiego oraz kardynała Carlo Barberingiego, protektora Królestwa Polskiego i kardynała Jana Kazimierza Denhoffa ogłosił świętego Jacka głównym patronem Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, na równi ze świętym Stanisławem Kostką, który wówczas był błogosławionym. Święty Jacek jest głównym patronem archidiecezji katowickiej, opolskiej, Śląska i polskiej prowincji Zakonu Kaznodziejskiego oraz Wołynia. Jego wspomnienie liturgiczne przypada 17 sierpnia, w rocznicę wyniesienia na ołtarze.

Święty Jacek jest otoczony czcią nie tylko w Polsce (zwłaszcza w Krakowie i na Śląsku), ale także w Europie, oraz obu Amerykach i w Azji. W ikonografii jest przedstawiany jest jako mężczyzna w średnim wieku, z krótką brodą, odziany w habit dominikański oraz czarny płaszcz z kapturem. W jednej ręku trzyma monstrancje, a w drugiej figurę Najświętszej Maryi Panny, którą otaczał szczególną czcią. Czasem także dzierży księgę, co ma nawiązywać do jego kaznodziejstwa. Święty bywa także przedstawiany z cyborium lub z kielichem oraz w sytuacji, jak przechodzi przez rzekę po rozłożonym płaszczu, chodzi po wodzie albo jak ratuje chłopca przed utonięciem. Co ciekawe w XVII w. Jacek Odrowąż był we Włoszech jednym z najczęściej malowanym świętym. W Polsce święty posiada wiele przedstawień w bazylice Świętej Trójcy w Krakowie – obrazy „Jacek przywracający wzrok ślepcom”, „Jacek wypędzający diabła z wyspy na Dnieprze”, „Święty Jacek nawracający pogan” oraz „Matka Boska ukazująca się Jackowi”. Jacek Odrowąż jest także jedynym Polakiem, który został uwiecznionym przez Jana Laurentego Berniniego na kolumnadzie wokół placu św. Piotra w Watykanie. W sztuce współczesnej święty Jacek jest najczęściej spotykany na Śląsku. 

 


 

Bez wątpienia to właśnie na cześć Jacka Odrowąża mój prapraprapra(4)dziadek z linii Wróblów otrzymał imię na swoim chrzcie, używając w dorosłym życiu umienia Jacenty.

 

 

 

 

 

Źródło:

A. Popiel
Pamięci poległych lotników 1933-1939
Warszawa 1987

https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-17a.php3

 

 

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉