poniedziałek, 1 maja 2023

Jacenty Wróblewski – 155 rocznica śmierci


We wspomnienie świętego Józefa Robotnika – 1 maja 1868 r. o godzinie 18:00 w Józefinie zmarł mój prapraprapra(4)dziadek Jacenty Wróblewski. 

 


 

Jego zgon, następnego dnia o godzinie 13:00 zgłosili dwaj koloniści z Józefina – Ludwik Kostecki lat 26 i Antoni Maciejewski lat 50. Zastanawiające jest dlaczego zgonu nie zgłosili synowie Jacentego – starszy Jan – mój praprapra(3)dziadek miał wówczas 31 lat, a młodszy Andrzej 28 lat i obaj byli już żonaci i mieszkali w Brzozówce i Józefinie.

Zgłaszający musieli bardzo dobrze znać swojego sąsiada, bo oprócz wieku – 80 lat, podali także imiona jego rodziców – Wojciech i Zofia, a przy tak zaawansowanym wieku zdarzało się to dość rzadko. Poinformowali księdza Teodora Zielińskiego, także o miejscu urodzenia zmarłego – Jeruzal w guberni warszawskiej, co nie do końca jest prawdą, bo Jacenty urodził się w Dębowcach, należących jedynie do parafii Jeruzal. Zmarły pozostawił po sobie owdowiałą żonę Franciszkę z Jałówków Wróblewską, która zmarła zaledwie tydzień po mężu. Ich ślub wspominaliśmy 2 lutego, kiedy to przypadała 193 rocznica >>>LINK<<<.

Mając wiedzę na temat narodzin Jacentego możemy zweryfikować jego wiek podany do aktu zgonu. W tamtych czasach wiek był podawany w przybliżeniu, na tak zwane oko, na ile kto wyglądał, albo jeśli ktoś był od kogoś starszy to pisano mu, że ma czasem dużo więcej lat niż miał w rzeczywistości. Praktykowano także zaokrąglanie wieku do pełnych dziesiątek lub piątek. Przy dwudziestoparolatkach wiek zazwyczaj był podawany zgodnie z prawdą, albo z małym marginesem błędu i nie był zaokrąglany do piątek i dziesiątek, ale przy starszych osobach różnice między rzeczywistym wiekiem, a tym podanym w metryce czasem były znaczne.

Mój prapraprapra(4)dziadek Wróblewski urodził się w sierpniu 1803 r., więc umierając w 1868 r. miał 65 lat, które kończyłby za ponad trzy miesiące. Tymczasem Kostecki i Maciejewski podali administratorowi jakubowskiej parafii, że Jacenty umierając miał 80 lat i tym samym postarzyli go o całe 15 lat. Dlaczego? Czy wyglądał na takiego starego dziadka? Prawdy już się nie dowiemy, zdjęć nie znajdziemy, ale jedno jest pewne warunki życia i pracy z I połowy XIX w. nie sprzyjały zachowaniu młodego wyglądu. Ciężka praca fizyczna na roli, w zmiennych i nader często nie sprzyjających warunkach atmosferycznych, a do tego mało zróżnicowana dieta, uboga w składniki odżywcze oraz czasowe okresu głodu na przednówku nie przyczyniały się do ochrony młodzieńczej cery i postawy.

 

 

Czytając już piąty miesiąc posty na moim blogu zapewne zwróciliście uwagę na postać księdza Teodora Zielińskiego, proboszcza jakubowskiej parafii.

Ksiądz Teodor Zieliński początkowo był jedynie administratorem, a później został mianowany proboszczem parafii Jakubów. Jego obecność w parafii, na podstawie podpisów w aktach metrykalnych możemy dotować na okres od listopada 1865 r. do grudnia 1896 r. W 1865 r. zastąpił księdza Leonarda Modelskiego, zaś jego, w 1896 r. zastąpił ksiądz Michał Stefański. Ksiądz Zieliński był jednym z najdłużej piastującym posadę proboszcza, księdzem w Jakubowie – chrzcił, udzielał ślubów, sprawował pogrzeby, głosił Słowo Boże, rozgrzeszał, spisywał akty, nieprzerywanie przez ponad 30 lat. Niewątpliwie znał swoje owieczki, a one znały jego. Niejednemu parafianinowi zdążył udzielić chrztu i ślubu oraz przygotować do pełni życia chrześcijańskiego jego dzieci.

O księdzu Teodorze Zielińskim jeszcze nie raz usłyszycie nie blogu, a dziś chciałabym przybliżyć dwa zabytki architektoniczne, które pozostawił nam w parafii.

Księdzu Teodorowi Zielińskiemu zawdzięczamy nie tylko nowy ołtarz sprowadzony do kościoła parafialnego w Jakubowie, ale także jak donosi Kurier poranny z 17 maja 1879 r. „drewniany ładny i schludny kościółek w Jakubowie dzięki zabiegom księdza Zielińskiego zyskał ozdobę poprzez dwa okna przy wielkim ołtarzy, które są dziełem hrabiny Marii Łubieńskiej”. Mowa tu o kolistych ołtarzach, które zamiast przezroczystej szyby mają witraż. Jeden z nich przedstawiał Chrystusa czyniącego pokój – „Salvator Mundi”, a drugi Świętego Józefa, który jak widać od wieków patronuje jakubowskiej świątyni, a dziś właśnie przypada jego liturgiczne święto jako patrona ludzi pracy. Po rozebraniu starego kościoła, które miało miejsce po zbudowaniu nowej, murowanej świątyni, witraże zostały wbudowane w okna neogotyckiego kościoła i zachowały się do dnia dzisiejszego. Witraż z wizerunkiem świętego Józefa jest umieszczony nad prawymi, bocznymi drzwiami do kościoła, a witraż z Chrystusem nad lewymi, bocznymi drzwiami. W 1903 r. parafia zamówiła w Zakładzie Łubieńskiej kolejne dwa, już dedykowane do nowej świątyni, okna witrażowe, do prezbiterium. Nie mniej jednak XIX-wieczne witraże zdecydowanie wyróżniają się, kolorami i ilością zdobnych elementów, na tle tych późniejszych, choć wykonanie były w tej samej pracowni.

 

W dolnej części witraża przedstawiającego świętego Józefa widoczna jest inskrypcja „fecie / A.[nno] D.[omini] 1879 M.[aria] Ł.[ubieńska]”

 

 

Nie sposób przy tej okazji nie przybliżyć osoby artystki tych pięknych witraży.

 

Maria Łubieńska, a właściwie Maria Ludwika Magdalena hrabina Łubieńska z Łubnej herbu Pomian urodziła się w 1833 r. w Warszawie jako najmłodsze dziecko Henryka Jana Nepomucena hrabiego Łubieńskiego z Łubnej herbu Pomian ziemianina posiadającego liczne majątki m.in. Częstocice, Wiskitki, Guzów, Kazimierza, Ostrowiec, Firlej, Lubartów, ale także finansisty i przemysłowca, współorganizatora Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i posła na sejm w Królestwie Kongresowym oraz jego żony Ireny Potockiej z Podhajec herbu Pilawa (Srebrna). Już w wieku dwóch lat Łubieńszczanka został osierocona przez matkę, a mimo to odebrała stosowne jak na jej pochodzenie i czas, w którym przyszło jej żyć, domowe wykształcenie. W wieku 22 lat, w 1855 r. została wydana za owdowiałego Pawła hrabiego Łubieńskiego z Łubnej herbu Pomian, ziemianina, publicystę i propagatora nowoczesnej agrotechniki, a prywatnie swojego stryjecznego brata. Razem z Pawłem mieli wspólnych dziadków Feliksa Walezjusza Władysława hr. Łubieńskiego i Teklę Teresę Katarzynę Bielińską herbu Junosza. Maria i Paweł Łubieńscy mieli pięcioro dzieci: Tekla Barbara (1858-1886), Tadeusz (1860-1918), Wacław Wincenty (1862-po 1945), Tomasz (1865-1950), Konstanty Ireneusz (1871-1871)

Maria Łubieńska była polską malarką amatorką, twórczynią obrazów olejnych, akwareli i rysunków, założycielką Szkoły Rysunku i Malarstwa, która funkcjonowała w latach 1867 – 1910. Szkoła ta zasłynęła z wyrobu witraży, które zdobiły i nadal to czynią, neogotyckie kościoły nie tylko na obszarze Królestwa Polskiego, ale też na trenach podległych innym zaborcom, a nawet w głębi Rosji. W 1878 r., w celu umożliwienia młodym adeptkom swojej szkoły podjęcie pracy zarobkowej, Łubieńska otworzyła „Melarnię”, w której można było obstalować wszystko z zakresu rysunku i malarstwa. W połowie 1881 r. pracownia „Melarnia” zmieniła nazwę na „Zakład Świętego Łukasza”, który dziś uchodzi za pierwszą polską wytwórnie witraży. Zakład Łubieńskiej dzielił się na cztery podstawowe działalności:

1. malowanie olejno obrazów kościelnych, antepediów, feretronów, portretów i wszelkich kopii obrazów;
2. ornamentacya wyrobów przemysłowych;
3. malowanie na porcelanie;
4. malowanie na szkle w ogniu wypalanem okien do kościołów i prywatnych mieszkań;

I to właśnie dział czwarty działalności przyniósł zakładowi największą popularność i szybko zdominowały cała produkcję. Witraże, które wyszły spod skrzydeł Zakładu Łubieńskiej do dziś zdobią kilkadziesiąt kościołów.

W 1903 r. do kierowania Zakładem Świętego Łukasza włączył się syn Łubieńskiej – Wacław Wincenty, który odbierał solidne wykształcenie za granicami kraju w tej wyspecjalizowanej gałęzi produkcji artystycznej.

Maria Łubieńska zmarła w 1920 r. w wieku 87 lat w Wilnie, a nabożeństwo żałobne odbyło się w kościele św. Aleksandra w Warszawie, w którym także znajdują się witraże z jej Zakładu Świętego Łukasza. Małżonek artystki zmarł wcześniej, bo już w 1892 r.



Słysząc pod Mińskiem Mazowieckim nazwisko Łubieńska od razu przychodzi do głowy Pelagia Doria Dernałowicz herbu Lubicz żona Tomasza hrabiego Łubieńskiego z Łubnej herbu Pomian. Pelagia była córką Seweryna Michała Dorii Dernałowicz i Ewy Doria Dernałowicz właścicieli Mińska, kojarzonych dziś z mińskim pałacem. Sama Pelagia, po rodzicach, była właścicielką dużej części ówczesnego miasta Mińsk Mazowiecki. Do dnia dzisiejszego zachował się zbudowany w połowie XIX w., pałac Łubieńskich przy obecnej ulicy Stefana Okrzei 16, w którym mieści się siedziba Muzeum Ziemi Mińskiej.

Zbieżność nazwisk w tym przypadku nie jest przypadkowa, ponieważ mąż Pelagii – Tomasz Łubieński był synem, rodzonego brata artystki Marii Łubieńskiej – Tomasza Wentwortha i Adelajdy Łempickiej z Łepic herbu Junosza. 

 

 

 

 

Źródło danych:
1. Kurier Poranny z 17 maja 1879 r.
2. Maria Magdalena Łubieńska (1833-1920 - artystka wyemancypowana,
D. Czeplińska - Kleszczyńska
Sacrum et Decorum



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉