W niedzielę 19 maja 1793 r. został pochowany na cmentarzu w Jeruzalu, który wówczas mieścił się jeszcze w bezpośredniej okolicy kościoła parafialnego, mój prapraprapraprapra(6)dziadek Krzysztof Żaczek.
Akt pochówku mojego przodka jest
spisany jedynie w trzech wierszach, ale mimo to możemy z niego wyczytać dość
sporo informacji:
- pozostawił wdowę Krystynę
- umierając miał 60 lat
- przed śmiercią został opatrzony sakramentami świętymi
- mieszkał we wsi Dębowce
Krzysztof i Krystyna byli małżeństwem od 1763 r., ich ślub wspominany był już na blogu w dniu 17 stycznia >>>LINK<<<, ale wówczas jeszcze nie posiadałam ich metryki ślubu, a posiłkowałam się jedynie indeksem zamieszczonym na Genetece.
Portal Geneteka – Genealogiczna Kartoteka – indeks osób jest dobrodziejstwem dla genealogów, ponieważ zawiera indeks, bez którego szukalibyśmy po omacku, przeglądając miliony kart ksiąg metrykalnych, co do niedawna jeszcze genealodzy czynili. Historia Geneteki sięga 2006 r., z roku na rok indeksów przybywało i nadal przybywa, obecnie mamy ich blisko 48 milionów i nie są to tylko indeksy z Polski, ale także z Litwy, Białorusi czy Ukrainy. Oprócz, chyba najbardziej znanej i o ogólnopolskim zasięgu bazy, która jest zawierzona na portalu Genealodzy.pl, funkcjonują inne, można powiedzieć, o regionalnych zasięgu, np. Projekt Podlasie, Poznań Project, także „poznańska” Basia, czy Lubelskie Korzenie – to te najbardziej znane, choć dziś niemalże każde regionalne Towarzystwo Genealogiczne posiada mniejszą czy większą własną bazę indeksów ksiąg metrykalnych, a coraz częściej także indeksów do źródeł poza metrykalnych, do których w ostatnich latach tak chętnie sięgają genealodzy. Część informacji zamieszczonych w regionalnych bazach pokrywa się z danymi „wrzuconymi” na Geneteka, ale w części danych z lokalnych systemów nie odnajdziemy się w Genealogicznej Kartotece. W obecnej dobie cyfryzacji genealog gubi się w gąszczu licznych baz danych, zbiorów skanów, które są zamieszczone na dziesiątkach, jak już nie na setkach stron internetowych, przydatnych w poszukiwaniach genealogicznych. Przed rozwojem Geneteki i „siostrzanych” jej baz, w nieodległej przeszłości, bo raptem około 20 lat temu, genealog gubił się w gąszczu archiwów, w skorowidzach archiwalnych i w setkach przejrzanych ksiąg metrykalnych gdzie szukała swojego praszczura po omacku, jakby z zamkniętymi oczami. Dziś siada wygodnie w fotelu, przed własnym komputerem, wklinuje nazwisko, w tej czy innej wyszukiwarce i znajduje w ciągu kilku minut kilka pokoleń przodków. Następnie, coraz częściej dzięki przypiętemu linkowi, przechodzi do stron ze skanami, takimi jak Skanoteka (dawne Metryki) i Poczekalnia zawieszonymi na Portalu Genealodzy.pl, czy ciągle jeszcze zawodnej stronie administrowanej przez Narodowe Archiwum Cyfrowe – Szukaj w Archiwach lub mormońskim Family Search, gdzie można znaleźć starsze niż XIX-wieczne księgi metrykalne i ogląda metryki dotyczące swoich przodków, spisane przed 100, 150, 200, a nawet 300 laty.
Ale wróćmy do zmarłego Krzysztofa i jego małżonki Krystyny. Po odnalezionym indeksie ich aktu ślubu, dla pełnej weryfikacji, uzyskałam z Archiwum Diecezjalnego Warszawsko – Praskiego fotokopię metryki ich ślubu. Pamiętajmy, że budowanie swoich wywodów genealogicznych jedynie na indeksach ksiąg metrykalnych może wyprowadzić na manowce zamiast doprowadzić nas do praszczura protoplasty rodu.
Pozyskana z ADW-P metryka ślubna jest chyba pierwszym aktem z parafii Latowicz, który dotyczy mojej rodziny..., a z uwagi nie prezentowania jej 17 stycznia, prezentuje ją dziś:
Tak naprawdę skan metryki nie wnosi nic nowego do mojej wiedzy na temat moich przodków i zawartego przez nich ślub. Indeks na Genetece został tak sumiennie wykonany, że zawiera wszystkie najważniejsze informację z aktu ślubnego.
Fotokopia aktu małżeństwa potwierdza, że moi prapraprapraprapra(6)dziadkowie pobrali się 17 stycznia 1763 r., czego świadkami byli Kazimierza Bojanek, zastępcy burmistrza, w znaczeniu pełniący obowiązki burmistrza w zastępstwie, Szymona Suda, Grzegorz Zbrożek i Baltazar Dziubak. Dodatkową informacją jaką można wyczytać z metryki na temat świadków jest informacja o Kazimierzu Bojanku który był zastępcą wójta miejskiego. Przy danych państwa młodych jest informacja, że Krzysztof Zaczek był kawalerem, a Krystyna Misiurzanka panną, oboje byli stanu mieszczańskiego i pochodzili z Latowicza.
Po odszukaniu aktu ślubu ruszyłam na poszukiwania aktów urodzeń zarówno Krzysztofa jak i Katarzyny, ale działania te nie przyniosły i raczej już nie przyniosą rezultatów. Akt ślubu nie dostarcza informacji na temat rodziców nowożeńców.
Na postawie wieku Krzysztofa podanego w jego akcie zgonu można domniemywać, że przyszedł on na świat około 1733 r., a więc w chwili ożenku miał 30 lat i jak na tamte czasy byłby już podstarzałym kawalerem. Dlatego można przypuszczać, że urodził się później niż w 1733 r., niemniej jednak jego aktu urodzenia ani w parafii Latowicz, gdzie brał ślub, ani w parafii Jeruzal gdzie mieszkał przynajmniej od 1773 r. i gdzie zmarł nie znalazłam. Problemem może być brak dostępności do metryk, a co za tym idzie do indeksów do aktów urodzeń. Z parafii latowickiej indeksy rozpoczynają się od roku 1756 r., a księgi, także zaczynające się od 1756 r. i są przechowywane w ADW-P na Ratuszowej w Warszawie, więc wygląda na to, że starsze księgi z tej parafii się po prostu nie zachowały. W nieco lepszej sytuacji jest parafia jeruzalska, gdzie najstarsze metryki chrzcielne pochodzą z 1733 r., ale radość jest przedwczesna, bo brakuje tych z lat późniejszych tj. z okresu 1734-1741, a kolejne braki dotyczą, na szczęście tylko pojedynczych roczników czyli 1743 r., 1761 r. i 1764 r. W ADW-P przechowywane są księgi chrztów z parafii Jeruzal od 1744 r. Tak więc w przypadku obu parafii nie ma możliwości odnalezienia aktu chrztu Krzysztofa Żaczka, który urodził się około 1733 r., ewentualnie ciut późnie, ale raczej jeszcze w latach 30. XVIII w.
Poddając analizie zamieszczone w Genetece indeksy dla parafii Jeruzal wynika, że pierwszą rodziną w tej parafii noszącą o nazwisko Żaczek była rodzina założona przez samego Krzysztofa – pierwszy akt chrztu dotyczy chrztu jego córki Marianny z 1773 r. Wśród metryk ślubnych odnaleźć można ślub z 1788 r. Andrzeja Żaczka kawalera z Lipin, prawdopodobnie jest to syn Krzysztofa i Krystyny, urodzony w 1763 r. w Latowiczu, który żeni się z Józefą Jankowszczanką, panną z Rudki. Zaś rok później, w księgach pochówku znajdujemy akt dotyczący miesięcznego Pawła Kleśko syna Wojciech i Rozalii z Żaczków, a pierwsza zindeksowana metryka na nazwisko Żaczek dotyczy samego Krzysztofa Żaczka, którego 230 rocznicę śmierci dziś wspominamy. Księgi z Latowicza także nie wskazują na poprzednie pokolenie rodu Żaczków, które mogło mieszkać na tym terenie. Najstarsza zindeksowana metryka chrzcielna zapisana na nazwisko Żaczek to akt chrztu Andrzeja Żaczka syna Krzysztofa i Krystyny, pochodząca z 1763 r., domniemanego późniejszego męża Józefy z Jankowskich. Wśród metryk małżeństw, pierwszym i na długo jedynym zawartym ślubem w którym nupturient nosi nazwisko Żaczek jest ślub moich prapraprapraprapra(6)dziadków z 1763 r. Dopiero w latach 70. i 80. ale kolejnego stulecia pojawiają się śluby braci Zawadków pochodzących z parafii Parysów, których matką była Małgorzata z Żaczków, a ślub samego Żaczka odbywał się w 1885 r. Także latowickie zgony nie przynoszą nic spektakularnego w poszukiwaniach przodków mojego prapraprapraprapra(6)dziada – w 1766 r. umiera Kunegunda córka Krzysztofa i nie podanej z imienia matki, ale zapewne chodzi tu o córkę moich przodków, która urodziła się w tym samym roku. Kolejne zgony Żaczków pojawiają się w księgach po przeszło stu latach, umierają wówczas dzieci małżonków Żaczków – Józefa i Franciszki z Baranów.
Tak więc ród Żaczków w mojej genealogii ma za swojego protoplastę Krzysztofa urodzonego około 1733 r., od 1763 męża Krystyny Misiurzanki, którzy zmarł w 1793 r. i tyle o nim jedynie wiem. Dodać można do tego jedynie to, że po ślubie do około 1770 r. mieszkał w Latowiczu, a już w 1773 r. zamieszkał w Dębowcach przynależących do parafii Jeruzal, gdzie także zmarł, nie licząc krótkiego epizodu pomieszkiwania w sąsiednich Lipinach mniej więcej w okresie 1773 – 1779 – tam w 1776 r. urodziła się mu córka Katarzyna.
Z przodkami od strony Krystyny Misiurzanki nie jest lepiej. Jedyny akt dotyczący być może kogoś z jej rodziny jest zapisany w parafii Latowicz, w księdze zgonu – jest to metryka pogrzebu Marianny Misiura z Latowicza, kobiety w wieku 50 lat. Niestety nic więcej o niej nie wiemy, a zapis w księdze jest tak lakoniczny i skrótowy, czy bardziej można go nazwać notatką o pogrzebie niż aktem pogrzebu, brakuje nawet świadków, którzy mogliby być jakąś poszlaką łączącą Mariannę Misiurzynę z Krystyną Misiurzanką, a tak to pozostaje tylko domysł, że zmarła w 1759 r. Marianna mogła być matką wychodzącej za mąż w 1763 r. Krystyny.
Na początku XIX w. w sąsiedniej parafii Seroczyn występuje kilka rodzin noszących nazwisko Misiora, być może Krystyna nie pochodziła z Latowicza, a z parafii Seroczyn. Niestety najstarsze dostępne indeksy z tej parafii pochodzą dopiero z 1810 r.
Kontynuując przyjęty na maj plan przybliżenia osób duchownych, którzy prowadzili ku zbawieniu moich przodków, pochylam się dziś nad proboszczem z Jeruzala księdzem Jackiem Niemierką, który pogrzebał mojego prapraprapraprapra(6)dziadka Krzysztofa Żaczka.
Ksiądz Jacek Niemierka urodził się 21 sierpnia 1740 r. we wsi Niemierki w parafii Jabłonowo w ziemi drohiczyńskiej należącej wówczas do diecezji łuckiej. Święcenia kapłańskie przyjął w dniu 9 lipca 1770 r., w kolegiacie św. Jana Chrzciciela z rąk biskupa Krzysztofa Szembeka z Chełmna z diecezji pelplińskiej. Siedem laty po wyświęceniu na kapłana został przedstawiony na proboszcza parafii Jeruzal przez Kazimierza Krasińskiego i Elżbietę z Potockich Krasińską, mierniczych dóbr Łukówiec i Jeruzal. Jego kandydatura została przyjęta i w dniu 16 lipca 1777 r. został przez biskupa Jana Aleksandrowicza mianowany proboszczem Jeruzala. Zastąpił on zmarłego 20 czerwca 1777 r. księdza Wacława Arciszewskiego, którego wspominałam 9 maja przy okazji 254 rocznicy urodzin Jana Nepomucena Prendoty >>>LINK<<<.
Z okresu proboszczostwa księdza Niemierki zachowała się książka – kronika, w której pleban opisywał ważniejsze wydarzenia z życia parafii i jej okolicy oraz dokładnie notował podjęte i wykonane prace w kościele. Ta swoista kronika życia parafii jest doskonałym źródłem do historii Jeruzala z końcówki XVIII i początku XIX w. Można w niej znaleźć opisy napraw kościoła, ołtarzy i dzwonnic oraz reparacje zabudowań plebańskich, a także dane na temat ilości wysianego i zebranego zboża, kwot odebranych dziesięcin i liczne uskarżenia się na związane z tym trudności. Ksiądz proboszcz sporządził tam również inwentarz kościoła. Podobnie jak plebani z Kuflewa gromadził w archiwum parafialnym książki, odezwy rządowe i pisma urzędowe. W kronice znalazły się także opisy klęsk żywiołowych jakie nawiedzały parafię i jej okolicę, wraz z ich skutkami.
Z akt Wizytacji Generalnej z 1778 r. możemy dowiedzieć się, że ksiądz Jacek Niemierka kupił od księdza Antoniego Alojzego Gozdawy Stawiskiego, wspominanego już tu na blogu (18 maja >>>LINK<<<), proboszcza z sąsiedniego Kuflewa, pozytew czyli małe organy na 5 głosów. Kolejna inwestycja nowego proboszcza to wykonany w drewnie grobu na Wielki Piątek z czterema kolumnami, a także nowa, metalowa pieczęci o napisie „S. ADALBERTI PATRONI ECCLAE”, który można przetłumaczyć jako św. Wojciech patron kościoła, jaką parafia zaczęła się posługiwać od 1779 r. W tym samym roku zostały także ufundowane dwa nowe ołtarze, które były darem „Szlachetnego Pana de Tumell”. Jak widać w pierwszych latach proboszczostwa w Jeuzalu ksiądz Jacek poczynił szereg inwestycje służących rozwojowi parafii i na chwalę Bożą. Jak sam pisał w swojej kronice czas mijał mu spokojnie, aż do 1785 r., kiedy rozpoczęły się jego liczne kłopoty i utrapienia.
W 1786 r. właściciel dóbr Łukówiec i Jeruzal – Antoni Rudzieński, sprzedał swoje dobra Florianowi Cieszkowskiemu staroście kleszczelewskiemu legitymującemu się herbem Doliwa. Nowy właściciel Jeruzala to wielki patriota, od najmłodszych lat służył Ojczyźnie, był adiutantem Jana Klemensa Branickiego – hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego. Po elekcji króla Stanisława Augusta, został w 1774 r. powołany na szambelana. Posiadał ugodowe usposobienie, którym zjednywał sobie przyjaciół, a więc często był wybierany na różne funkcje z województwa mazowieckiego i podlaskiego. W 1777 r. wybrano go starostą kleszczelowskim, a w 1788 r. sędzią ziemiańskim na powiat garwoliński. Był nieczuły na intrygi, wiec rządził bardzo sprawiedliwie, a przy tym nie szczędził swojego pokaźnego majątku, służąc dobru publicznemu. W 1789 r. mianowano go kawalerem orderu św. Stanisława. Niewykluczone, że bywał także na słynnych obiadach czwartkowych. Brał udział w Sejmie Czteroletnim jako poseł z ziemi liwskiej. Prywatnie był mężem Katarzyny córki Augustyna i Barbary z Ręczyńskich małżonków Boborowickich stolnikostwa mielnickiego, z którą miał czterech synów: Józefa, Ignacego, Pawła i Krzysztofa oraz dwie córki Barbarę i Weronikę.
Obejmując we własność dobra Łukówiec i Jeruzal dokończył wyposażać nową świątynię, fundacji Rudzieńskich. Przeprowadził szereg prac porządkowych, w tym w lasach dworskich. Wydaje się, że taki prawy i dobry człowiek nie mógł przysporzyć księdzu Niemierce kłopotów, a wręcz przeciwnie. Jednak zgrzyty na linii dziedzic – pleban się zdarzały, niemal jak w ranczowskiej rzeczywistości na linii wójt i pleban. Znacznym utrudnieniem dla księdza proboszcza był zapis na sumę 7000 zł polskich, który Florian Cieskowski przeniósł na dobra Żaków, w kluczu siennickim,. Zabieg ten zmusił księdza Niemierkę do czynienia licznych kroków okupionych wielkimi staraniami, aby odebrać procenty od należnego mu kapitału.
Pogłębienie tych trudności przyniósł 1788 r., który dla całej parafii Jeruzal był rokiem wielkiej klęski. Najpierw spaliła się doszczętnie wieś Topór, później wielkie upały spowodowały uschnięcie zboża, a lipcowy grad zniszczył uprawy jarzyn. W obliczu tych ogromnych nieszczęść proboszcz zrezygnował z należnych mu dziesięcin za cały rok, aby nie obciążać dodatkowo parafian, którzy znajdowali się w bardzo ciężkiej sytuacji i w obliczu głodu.
W 1789 r., pomimo nieszczęśliwego roku poprzedniego, ksiądz Niemierka zmuszony był do rozpoczęcia kapitalnego remontu świątyni. Nadgniłe podwaliny wymagały pilnej wymiany, założono wówczas nowe legary i podłogę oraz wymieniono okna, a cały kościół nieco podwyższono. Na dachu postawiona została nowa kopuła pokryta pobieloną blachą. W kronice parafialnej proboszcza zapisał koszt przeprowadzonych prac – 3000 złotych polskich. W tym samym roku uchwalono nowy podatek – podatek dziesiątego grosza zwany „ofiarą na wojsko”. Danina była uzależniona od wysokości dochodów, a znany ze skrupulatności ksiądz proboszcz, dokładnie obliczył dochody parafii jaki czerpała ona z legatów i dziesięcin na łączną kwotę 1295 złotych polskich i od tej sumy oprócz podymnego zapłacił podatek na wojsko w wysokości 129 złotych polskich.
Dzięki dokonanym w 1790 r. na zlecenie dziedzica Cieszkowskiego, pomiarów gruntów chłopskich we wsi Jeruzal, grunta kościelne zostały scalone i lepiej ulokowane, z czego bardzo rad był ksiądz proboszcz, który w 1791 r. dalej remontował i wyposażał świątynię, m.in. polecił stolarzom wykonać nową ambonę oraz zakupił do ołtarza głównego obraz Jezusa Ukrzyżowanego wraz z ramami.
W 1794 r., jak zapisał w swojej kronice ksiądz Niemierka w kraju wybuchła „straszliwa i nieszczęśliwa zawierucha wojenna”, w skutek, której kościoły zostały ograbione ze sreber i dzwonów. Z samego Jeruzala komisja garwolińska zabrała srebro w ilości 5 grzywien i 8 łutów. Zarekwirowano krzyże, korony z obrazów, wota m.in. rubel ruski pozłacany i czerwony złoty holenderski, które były zawieszone przy obrazie Matki Bożej. Los nie ominął także kościelnych dzwonów i gotówki – zabrano pieniądze brackie w sumie 450 zł i parafialne w kwocie 100 zł. Dodatkowo kozacy zarekwirowali księdzu z plebańskich zabudowań 60 korcy zboża i dwa konie. Po rozbiorach Ojczyzny proboszczowi przepadła także kwota 1000 złotych polskich lokowana na dobrach Słomczyn i Ogrodzieniec, które znalazły się w kordonie pruskim. W obliczu braku dzwonów, ksiądz Niemierski poczynił starania o odzyskanie z pracowni ludwisarskiej z Warszawy złożonego tam wcześniej materiału na dzwony tj. 350 funtów, co udało się w 1795 r., jako że materiał ten nie został jeszcze przerobiony na armaty. Dokupiwszy jeszcze 104 funty odlał nowy dzwon, którego koszt, jak zapisał w kronice wyniósł 700 złotych polskich. W kolejnym roku Józef Niemierka, prawdopodobnie brat plebana Jacka ufundował za sumę 1440 złotych polskich sześciogłosowe organy, które zastąpiły dotychczasowy pozytew odkupiony z parafii kuflewskiej.
Na początku 1798 r. w parafii założono nowy cmentarz, tzw. poza miastem. Od tej pory pogrzeby parafian odbywały się w nowym miejscu grzebania zmarłych, a nie w koło kościoła, jak to miało miejsce dotychczas. Obecny cmentarz parafialny znajduje się w tym samym miejscu, naturalnie jest on znacznie rozbudowany.
W dniu 11 sierpnia 1798 r. dla Jeruzala skończyła się pewna epoka – wówczas zmarł jego dziedzic Florian Cieszkowski mający zaledwie lat 50. Jadący ze wsi Stawiska do folwarku Łukówiec dziedzic Cieszkowski w lesie między Płomieńcem, a Jeziorkiem, około godziny 18:00 doznał udaru mózgu i zmarł. Do dziś w tym miejscu stoi słupowy pomnik, zwany przez miejscową ludność „Białym Słupem”, na który zamieszczono następujący napis: „Florian Cieszkowski, Starosta Kleszczelewski, Kawaler Orderu S. Stanisława, apopleksją tchnięty d. 11 sierpnia 1798 r. w tym miejscu życie zakończył. Przechodniu chciej za niego westchnąć pobożnie”. Pomnik ufundował syn zamarłego.
Pogrzeb właściciela Jeruzala, Łukówca, Stawisk i Seroczyna, odbył się 13 sierpnia. Jego ciało wystawiono na widok publiczny w kościele w Jeruzalu, zgromadził licznie okoliczny lud, a po uroczystościach pogrzebowych szczątki zostały złożone na cmentarzu przykościelnym w specjalnie wybudowanym grobowcu. W pogrzebie dziedzica Cieszkowskiego nie mógł z oczywistych względów brać udział mój prapraprapraprapra(6)dziadek Krzysztof, bo już od pięciu lat nie żył, ale ciekawe czy wśród zgromadzonego ludu była moja prapraprapraprapra(6)babka Krystyna lub ktoś inny z mojej rodziny…
Grobowiec Floriana Cieszkowskiego zachował się do dziś, jego zdjęcie było już publikowane na blogu, w poście dotyczącym Zofii Grzegorzyk i jej 254 rocznicy urodzin, która przypadała na dzień 23 marca, a więc zapraszam do przypomnienia sobie tego postu, znajduje się tam także historia Jeruzala i opis zabytkowego kościoła >>>LINK<<<.
Spadkobiercą zmarłego Floriana, był jego najmłodszy syn Krzysztof urodzony zaledwie rok przed śmiercią ojca.
Podobnie jak jego sąsiad, ksiądz Stawiski z Kuflewa, tak i ksiądz Niemierka prowadził dość skrupulatnie księgi parafialne. W księdze ochrzczonych założonej w 1767 r., a także w kolejne założonej w 1786 r. czyli już za jego posługiwania w Jeruzalu, dokonywał ciekawych wpisów dotyczących życia sakramentalnego swoi parafian. Dużo miejsca poświęcił spowiedzi i komunii wielkanocnej. Z zapisów tych możemy się dowiedzieć, że w 1780 r. do spowiedzi i komunii wielkanocnej przystąpiło 693 osoby, a w kolejnym roku z liczącej 789 osób parafii wypowiadało się 689 osób, czyli przykazanie dotyczące spowiedzi wielkanocnej wypełniło około 87% parafian jeruzalskich. Kolejne dane statystyczne pochodzą z 1785 r. – na terenie parafii mieszkało wówczas 867 osób, z tego 800 katolików i 67 Żydów. Z 800 katolików do komunii wielkanocnej przystąpiło wówczas 601 osób czyli 75% parafian, w tym dzieci, starców i chorych.
Ksiądz Jacek Niemierka był proboszczem w Jeruzalu, aż do swojej śmierci, która nastąpiła 21 grudnia 1805 r. Zmarł mając 66 lat, jak podano w jego akcie zgonu, sporządzonym w księdze zmarłych, którą sam założył. Spoczął obok swoich parafian ma stosunkowo nowym cmentarzu grzebalnym, ale jego grób się do dziś nie zachował. Następcą księdza Niemierki został ksiądz Jan Chamerski, o którym szeroko rozpisywałam się 5 maja przy okazji 209 rocznicy śmierci Jana Prandoty >>>LINK<<<.
Źródło danych:
Jeruzal Miński dzieje parafii
Ks. Zbigniew Drzewiecki
Ząbki 2002 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉