niedziela, 21 maja 2023

Alojzy Uchmański – 161 rocznica śmierci


W samo południe, w czwartek 21 maja 1863 r. w Grodzisku umarł mój praprapraprapra(5)dziadek Alojzy Uchmański. 

 

 

Zmarły Alojzy Uchmański był 90-letnim wdowcem zamieszkałym przy dzieciach w Grodzisku, a urodzonym w Guzewie, z rodziców nieznanych stawiającym się – Janowi Standziakowi lat 50 i Franciszkowi Waleckiemu lat 45 mającemu, kolonistom z Grodziska. W akcie zapisano także, że Alojzy został „w słabości opatrzony sakramentami świętymi”, oznacza to, że przed śmiercią wyspowiadał się, przyjął komunię świętą i namaszczenie chorych.

Zastanawiające jest jedno, skoro Uchmański mieszkał przy dzieciach, a w tym czasie na pewno w Grodzisku mieszkała jego córka, a moja prapraprapra(4)babka – Anna Uchmańska, która wyszła za Osińskiego, to dlaczego zgon zgłaszał Standziak i Walecki, którzy raczej nie byli spokrewnieni, ani spowinowaceni z Alojzym, byli po prostu jego sąsiadami. Zawsze mnie zastanawiało to, dlaczego zgon zgłaszali nader często sąsiedzi, a nie syn czy zięć zmarłego/zmarłej…

 

O rodzinie Alojzego Uchmańskiego pisałam już trochę, przy okazji rocznicy urodzin jego córki, a mojej prapraprapra(4)babki Anny, która przypadała zaledwie trzy dni wcześniej >>>LINK<<<. Niestety nie udało mi się ustalić, kiedy Alojzy ożenił się z Agnieszką Gałązkówną, ale miało to miejsce zapewne przed 1809/1810 rokiem. Nawet gdybym odnalazła akt małżeństwa moich praprapraprapra(5)dziadków, to w tamtym okresie był on spisywany w języku łacińskim i zawierał bardzo mało danych, czasem nawet nie podawał wieku młodych, a imiona rodziców były wielką rzadkością. To też nie przybliżyłoby mnie to do poznania personaliów ojca i matki Alojzego.

Nie udało mi się także dotrzeć do aktu urodzenia Alojzego, który jak wynika z wieku podanego w jego akcie zgonu powinien urodzić się około 1772 r. Akurat księga do której wpisano akta ochrzczonych z 1772 r. się zachowała, ale w bardzo złym stanie. Część wpisów jest wyblakła, część został bezpowrotnie utracona, z uwagi na zniszczenia księgi na jej brzegach i obcięcie zniszczonych brzegów. Po lekturze tej księgi nie udało mi się odnaleźć aktu spisanego po chrzcie Alojzego Uchmańskiego. 

 


 

Akt zgonu mojego przodka został podpisany jedynie przez księdza proboszcza Michała Pompeckiego, gdyż inni świadkowie pisać nie umieli, jak podano w dokumencie.

 

Ksiądz Michał Pompecki był kałuskim proboszczem w latach 1837-1869. Zastąpił on zmarłego w 1837 r. księdza Józefa Gąsiorowskiego, a obowiązki przejął od księdza Pawła Wnorowskiego, pleban z Kuflewa, który administrował parafią kałuską, po śmierci poprzedniego proboszcza. Po księdzu Pompeckim proboszczem został ksiądz Piotr Mystkowski, choć piastował to stanowisko bardzo krótko i być może nie był powołany na stanowisko proboszcza, a raczej administratora kałuskiej parafii, a może nawet był po prostu pełniącym funkcje proboszcza wikarym kałuskim, gdyż wcześniej ksiądz Myskowski był wikariuszem w parafii, pochodził on ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy.

Parafia Kałuszyn, gdy obejmował ją ksiądz Pompecki liczyła 2330 wiernych, początkowo liczba wiernych wzrastała, ale później uległa spadkowi i w 1845 r. osiągnęła najniższą wartość – 1750 osób. Przez następne lata liczba parafian powoli wzrastała, aż w 1868 r. osiągnęła 3850 osób. Miasto wówczas liczyło dużo więcej mieszkańców, a to za sprawą licznego osadnictwa żydowskiego.

Ksiądz Michał Józef Pompecki urodził się w 1803 r., został wyświęcony na kapłana w wieku niespełna 30 lat – w 1832 r. Ksiądz ten w parafii dał się poznać jako dobry administrator i gospodarz. To za jego czasów ziemia należąca do parafii została oddana chłopom w użytkowanie w zamian za płacenie czynszu, wcześniej chłopi odrabiali pańszczyznę. Dbając o sferę finansową parafii, uporządkował kościelne dochody, sporządził spis majątku kościelnego, przeprowadził pomiary Poświętnego, odzyskał lokaty bankowe i kwoty wchodzące do masy spadkowej po swoim poprzedniku księdzu Gąsiorowskim. To jemu zawdzięczamy uporządkowanie archiwum parafialnego oraz otworzeniem zniszczonych dokumentów Liber beneficiorum. Po zniszczeniach jakie dokonali Szwedzi i Kozacy w latach 50. i 60. XVII w. oraz wojsk obu armii z wojny 1812-1813, a także na skutek walk z okresu 1830-1831 archiwum kałuskie było w opłakanym stanie. Proboszcz Pompecki starał się zgromadzić uwierzytelnione odpisy staropolskich dokumentów. Księgi metrykalne w tamtym okresie były zachowały od 1625 r., choć zapewne były one prowadzone wcześniej. Wizytacja z 1853 r. wspomina o zamkniętych księgach chrztu z lat 1633-1810, księgach małżeństw za lata 1640-1810 i zgonów z okresu najkrótszego bo od 1737 r. do 1810 r. Dziekan zauważył, że część z ksiąg, szczególnie tych starszych jest w złym stanie, karty są zbutwiałe, podarte, a do tego wiele akt jest zapisanych tak, że nie da się ich przeczytać, nie tyle przez charakter pisma co przez stan zachowania atramentu i papieru. Dodatkowo do akt wizytacyjnych wpisano oświadczenie proboszcza, że parafia posiada jeszcze jedną, najstarszą księgę urodzeń, która została przekazana do Heroldii Królestwa Polskiego na wezwanie Wysokiego Konsystorza Archidiecezji Warszawskiej i nadal nie została zwrócona. Prawdopodobnie archiwum parafialne było przechowywane w dwóch miejscach - księgi metrykalne w kościele, a chociażby zniszczony poszyt liber beneficiorum na plebani, stąd też metrykalia dotrwały niemal w całości do naszych czasów, a dokumentacja z plebanii uległa zniszczeniu w zawierusze wojennej.

 

Ksiądz Michał działał bardzo sprawnie nie tylko na polu gospodarczym, jako dobry gospodarz parafii, ale był także wielkim społecznikiem. Niestety kres jego działalności, jak i innych księży tamtego okresu, na obu tych płaszczyznach, położyły władze rosyjskie, konfiskując majątki kościelne i wprowadzając etatyzację duchowieństwa. Rusyfikacja do minimum ograniczyła życie społeczno religijne w całym Królestwie Polski, co także odbiło się na życiu w miasteczku Kałuszyn.

Nieodzownym elementem życia parafii była dziesięcina, oraz spory przy jej ściąganiu między wsiami, a proboszczem. Walki te nie ominęły także księdza Michała Pompeckiego, który wystąpił o przygotowanie indywidualnego naliczania dziesięcin, bo do tej pory otrzymywał jedynie ogólną sumę przysługującą mu z każdej wsi, nie mając wiedzy, który gospodarze do przekazywania jakie sumy jest zobowiązany. Wyliczeniu indywidualnej wysokości dziesięciny towarzyszyły pomiary gruntów, które spotkały się z wielkim oporem ze strony podkałuskiej szlachty.

W 1865 r. proboszcz przeżył ogromny pożar miasta mierząc się z ogromną tragedią i biedą swoich parafian. Na szczęście modrzewiowy kościółek wzniesiony w XV w. przetrwał te straszne wydarzenia. W czasie pożaru, który wybuchł w nocy 7 na 8 lipca tj. z piątku na sobotę do niedzielnego ranka, spłonęło 190 domów, spośród 296 wszystkich istniejących. Głównie były to domy żydowskie, w 1864 r. Żydzi stanowili ok. 87 % wszystkich mieszkańców miasta. Mieszkańcy koczowali przez najbliższe dni na pogorzelisku, na zgliszczach swoich domów oraz przyległych polach, a część z nich zdecydowało się nawet opuścić miasto. Pomoc pogorzelcom szła z każdej strony, nie tylko najbliżsi sąsiedzi starali się pomagać mieszczanom, ale także i mieszkańcy dalszych wsi i miast, przysyłając pieniądze, zborze i produkty żywnościowe. Tragedia Kałuszyna została opisywana w warszawskiej prasie, dzięki czemu w wielu miastach powstały, tak jak w poprzednich latach, komitety pomocy pogorzelcom, które przekazywały pieniądze na pomoc pozostawionym bez dachu nad głową i środków do życia mieszkańcom. W pierwszych miesiącach po pożarze ludność budowała sobie liche budy i lepianki, które miały być tymczasowym schronieniem, ale w części przypadków stawały się stałym zamieszkaniem. Po tym pożarze, tak jak po poprzednich, zakazano wznoszenia domów z drewna w centrum miasta tj. ul. Warszawska, Dworska, Stary Rynek i Koński Rynek). Odbudowa miasta wiązała się z wytyczeniem na nowo sieci ulic, która z niewielkimi zmianami dotrwała do czasów obecnych. Z uwagi na brak budulca Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych zezwoliła na stawianie domów drewnianych, ale tylko w bocznych ulicach i jedynie do czasu założenia nowej cegielni. W konsekwencji mieszkańcy nie tylko budowali drewniane domy, ale także wznosili je na starych miejscach, bez zachowania odpowiednich odległości, które w przyszłości mógłby zahamować rozwój pożaru. Po kolejnym pożarze, który miał miejsce w czerwcu 1889 r. w prasie pojawiły się nawet szkice miasta dotkniętego klęską ognia. Na ich podstawie możemy sobie wyobrazić jaki obraz przedstawiał Kałuszyna w 1865 r.

 


 

W 1869 r. do parafii w Kałuszynie należała ziemia o ogólnej powierzchni 56 morgów i 244 prętów, z czego 49 morgów i 291 prętów przeszła na skarb państwa zgodnie z decyzją Rządu Gubernialnego Warszawskiego z 8 lutego 1869 r. Skarb państwa zagarnął również 13 działek mieszkalnych znajdujących się na gruncie tzw. poświętnego. Pierwotnie poświętne składało się z kilku części. Po pierwsze był to teren o długości 40 prętów i szerokości 30 prętów na którym stała świątynia oraz rozpościerał się cmentarz grzebalny, a także była pobudowana plebania, dwa domy kościelne i zabudowania gospodarcze z ogródkiem i place kościelne zabudowane pięcioma domami. Po drugie był to grunt o powierzchni 9 morgów i 265 prętów tzw. „pod Karczunkiem”, zlokalizowany między gruntami włościan z Zawody, drogą Kałuszyn-Chrościce, a pastwiskiem miejskim Karczunek. Po trzecie łąka zlokalizowana „przy Ogrodzie nad rzeką Witówką”, nazwana w dokumentach pomiarowych z 1852 r. jako „Krudonków”, która liczyła 289 prętów. Po czwarte 13-morgowe pole za miastem, sięgające aż do granic pól olszewickich i do graniczącej rzeki, która odcinała pola patockie od kałuskich. Po piąte pole zwane „Rusne”, które z łąką liczyło 15 morgów, od południa graniczyło z drogą od Kałuszyna do wsi Chrościce, od wschodu z drogą do Chrościcm, od zachodu z łąką proboszczowską i z lasem należącym do dóbr Kałuszyn. Po szóste ogród o długości 34 prętów i o szerokości 2 prętów, przy Trzciance, który od północy sięgał do strumienia „idącego od wsi Wity do stawu Kałuskiego”. Opis Poświętnego zawiera także księga Liber beneficiorum, z której wynika, że w 1858 r., na poświętne składały się:

  • 1 morga i 4 pręty sadu ogrodowego
  • 1 morga i 251 prętów ogrodu warzywnego
  • 30 morgów i 201 prętów ziemi ornej, w tym 10 morgów i 182 pręty „pod Olszewicami”, 9 morgów i 265 prętów „na Trzciance” i 10 morgów i 54 pręty „na Rusne”
  • 2 morgi i 64 pręty pastwisk
  • 13 morgów i 106 prętów łąk, w tym 4 morgi i 77 prętów „pod Olszewicami”, 289 prętów „na Trzciance” i 8 morgów i 40 prętów „na Rusnem”
  • 235 pręty to ziemia pod budynkami
  • 1 morgę i 52 pręty stanowiły nieużytki
  • 1 morga i 64 pręty zostały oddanie włościanom za czynsz

Oczynszowanie chłopów na poświętnym miało miejsce w 1847 r. Oddano wówczas w wieczyste posiadanie w zamian za płacony czynsz, który wahał się od 90 kopiejek do 1 rubra 80 kopiejek, szesnastu chłopom, którzy wcześniej już użytkowali te działki, byli to: Franciszek Kurkowski, Wojciech Asman, Tomasz Budkowski, Jakub Marcikowski0 Jan Morawski, Aleksander Milewski, Marcin Zbroch, Franciszek Mieczkowski, Bartłomiej Chromiński, Jan Gałecki, Wojciech Noiński, Dworzyński, a później Józef Wendor, Wyszogordzki, Byczkowski, Franciszek Mroczek, a później Maciej Liziński, Garliński, a potem Świątkowski.

Do gruntów parafialnych należały także grunta, które parafianie zapisywali na rzecz parafii, np. zapisane w 1738 r. sześć morgów należących do dziedzica Piotra Abramowskiego z Abramów czy zapisane przez dziedzica Kałuszyna i starostę korytnickiego Rudzieńskiego, w 1786 r. plebanowi Lisieckiemu i jego sukcesorom „ku Chrościcom kąt pola wraz ze strugiem”

 

Ksiądz Michał Pompecki zmarł w Kałuszynie 22 listopada 1869 r., o godzinie 13:00, w wieku 67 lat. Zgon proboszcza w kolejnym dniu zgasili Antoni Świątkowski organista lat 46 mający i Piotr Roguski dziad kościelny lat 53. Metryka dokumentująca śmierć duchownego została podpisana przez księdza Piotra Mystkowskiego, a także umiejącego pisać, co wydaje się naturalne, kałuskiego organistę. Ksiądz Mystkowski już w czerwcu 1869 r. podpisywał akty metrykalne parafii Kałuszyn, co może oznaczać, że stan zdrowia księdza Pompeckiego wymagała obecności w parafii innego duchowego, który mógłby sprawować msze święte i udzielać sakramentów.

 


Ksiądz Michał Pompecki został zapamiętany w parafii kałuskiej jako dobry gospodarz, dbający o mienie kościelne. To prawdopodobnie dzięki jego staraniom mamy do dziś zachowane staropolskie księgi metrykalne, a sporządzane i gromadzone przez niego wypisy i odpisy przyczyniły się do odtworzenia dawnego archiwum parafialnego. Część oryginałów, z których wypisy te były sporządzanie nie przetrwały zawieruchy wojennej i dziś są już niedostępne dla badaczy.

 

 

W okresie, kiedy proboszczem w Kałuszynie był ksiądz Pompecki, w mieście urzędował lekarze Leon Dudrewicz, po którym pozostały ciekawe artykuły traktujące o życiu codziennym mieszkańców miasta i nie tylko. Doktor Dudrewicz był miejskim lekarzem w okresie 1864-1868 r. i właśnie w tym czasie prowadził obserwację położniczą, której wyniki opisał w Tygodniku Lekarskim. W okresie od stycznia 1865 do lipca 1866 r. lekarz był wzywany jedynie do 21 porodów, z czego nie wszystkie miały miejsce w mieście Kałuszyn, ba niektóre nawet nie odbywały się na terenie rozległej parafii kałuskiej. Wezwania do rodzącej głównie odbywały się na prośbę akuszerki, która udzielała pomocy położnicy. Rodzina rodzącej bardzo negatywnie odnosiła się do decyzji o wezwaniu lekarza, funkcjonowało bowiem przeświadczenie, że lekarz będzie rozcinał łono matki, aby wyrwać po kawałku z niego dziecko. Doktor Dudrewicz opisał w wynikach swoich obserwacji kilka porodów, które mrożą krew w żyłach. Przytoczę chociażby poród 30-letniej włościanki Agnieszki z Bud Przytockich (co prawda jest to już inna parafia, ale wieś sąsiednia do wsi moich przodków), która rodziła przez cztery dni z pomocą sąsiadek oraz „bardzo znającej” się młynarki. Położnica była poddawana wielu zabiegom, jakie miały przyspieszyć poród dziecka, m.in. natrząchiwanie, wieszanie głową do dołu, gniecenie brzucha i wyciąganie siłą dziecka, powiększanie rozwarcia zakładając w nie hak ode drzwi… Po tych torturach, mąż rodzącej zdecydował się przywieźć z pobliskiego miasteczka doktora Dudrewicza, który  bez większego problemu, po odwróceniu dziecka w łonie, wydobył je na zewnątrz. Była to martwa dziewczynka, bez rączki, którą urwała młynarka przy próbie wyciagnięcia dziecka na siłę, z ogniłym ciałkiem, za dzieckiem wypłynął śmierdzący płyn. Niestety lekarzowi nie udało się uratować dziecka, które zapewne zmarło w kilka godzin po odejściu wód płodowych, ale jego matka przeżyła i w przeciągu miesiąca doszła do siebie. Dudrewicz opisywał jeszcze kilkanaście takich swoistych tortur, jakich na rodzących dopuszczały się wiejskie baby, uchodzące za akuszerki, nie wszystkie te kobiety miały tyle szczęścia co wspomniana Agnieszka z Bud Przytockich. Gdybyście byli zainteresowani tym jak nasze prababki cierpiały przy porodach w połowie XIX w. to zachęcam do lektury mojego artykułu, opublikowanego w Roczniku Mińskomazowieckim z 2020 r., tom 28 pod tytułem „Leon Dudrewicz lekarz, archeolog, etnograf, antropolog praktykujący w Kałuszynie w latach 1864-1868”.

Na podstawie zapisków pozostałych po doktorze Dudrewiczu możemy także uświadomić sobie jak wyglądał Kałuszyn w tym okresie. W mieście w połowie XIX w. funkcjonowały 3 lub 4 studnie publiczne, dlatego większość mieszkańców korzystało z wody z rzeki Witówka przepływającej nieopodal. Była ona źródłem poboru wody do celów żywnościowych i higienicznych, a także w jej nurcie prano odzież i pojono zwierzęta gospodarcze. Liczba ludności, a także leniwy nurt Witówki powodował, że woda w rzece była zanieczyszczona. Ludność mieszkała w ciasnych, ciemnych, przeludnionych mieszkaniach, a w koło domu płynęły rynsztokami lub stały w kałużach nieczystości, wylewane z domostw. Po pożarach ci biedniejsi mieszkali w budach i lepiankach postawionych na piętce, które w żadnym wypadku nie nadawały się do życia. Część mieszczan, w swoich izbach przetrzymywało także inwentarz żywy, taki jak drób czy kozę lub owcę, w skrajnych wypadkach po glinianej podłodze obok gromadki dzieci biegała świnia, a nawet krowa czy ciele. Do tragicznych warunków mieszkaniowych należy dołożyć także niskokaloryczną i mało zróżnicowaną dietę. Głównie jadano na zimno, rzadko gotowano posiłki, a to sprzyjało osłabieniu organizmu i częstym zatruciom pokarmowym. Były to warunki trudne do wyobrażenia w dzisiejszych czasach, szczególnie w ostatnich latach, kiedy w czasie pandemii Covid tak wiele mówiono o higienie, a warto pamiętać, że opis pochodzi z roku 1866, kiedy to w mieście wybuchła epidemia cholery.


 

 

 

 

 

Źródło danych:
Kałuszyn Studia z dziejów miasta, parafii i okolic
redakcja naukowa Tadeusz Krawczak
Warszawa 2018

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉