piątek, 5 maja 2023

Jan Prandota – 209 rocznica zgonu


Czwartkowym przedpołudniem dnia 5 maja 1814 r. w Lipinach zmarł mój praprapraprapra(5)dziadek Jan Prandota.

 

W piątek 6 maja 1814 r. do kancelarii parafialnej w Jeruzalu, prowadzonej przez księdza Jana Chamerskiego, który był urzędnikiem stanu cywilnego gminy Jeruzal powiatu siennickiego w departamencie warszawskich, stawili się dwaj mężczyźni, będący szwagrami zmarłego – Kielian Dziugieł i Tomasz Żacek. Oświadczyli oni, że poprzedniego dnia w Lipinach, w domu numer dziewięć zmarł Jan Prandota, mąż Marianny, lat 46 mający. 

 


Pozostała po Janie żona Marianna, z którą ślub zawarł w 1794 r., a ich 229 rocznicę ślubu wspominałam na blogu 2 lutego >>>LINK<<<, zmarła po 12 latach, także w Lipinach, jako wdowa.

 

 

Warto przyjrzeć się jeszcze zgłaszającym Kielianowi Dziugieł i Tomaszowi Żaczek, zapisanym jako Żacek, którzy podali się za szwagrów zmarłego. Mianem szwagra określa się brata żony lub męża, oraz męża siostry, a także męża szwagierki czyli siostry męża lub żony. W praktyce Kielian był mężem Agnieszki – siostry Jana, a Tomasz bratem Marianny – żony Jana.

Wydaje się, że zgłoszenie zgonu powinno odbywać się przez najbliższe osoby, domowników lub najbliższą rodzinę. Pamiętajmy, że zgłoszeń dokonywali tylko pełnoletni mężczyźni, więc gdy umierał mąż, a w domu pozostawała jedynie żona i małoletnie dzieci, szczególnie chłopcy, teoretycznie nikt z domowników nie mógł zgłosić zgonu. Wtedy „na pomoc” przychodziła najbliższa rodzina, brat owdowiałej kobiety czy brat zmarłego męża itp. lub najbliżsi sąsiedzi. W swoich badaniach genealogicznych, także w trakcie prowadzonych badań prozopograficznych rodzinnej wsi doszłam do wniosku, że rodzina występowała bardzo rzadko jako zgłaszający czy świadkowie. Zazwyczaj w tej roli występowali bliżsi lub dalsi sąsiedzi, często ci sami na przestrzeni kilku lat i to nie tylko przypadku mojej rodziny, ale także innych sąsiadów. Wygląda to tak, jakby we wsi byli ludzie mniej i bardziej cenieni i to właśnie oni byli proszeni nie tylko na chrzestnych, ale także świadków. Do nich też zwracano się z prośba o zgłoszenie w parafii zgonu domownika. Inną sprawą jest to, że w aktach metrykalnych dość rzadko, szczególnie po 1826 r. zaznaczano relację rodzinną między zgłaszającymi, a zmarłym, czy między świadkami, a nupturientami czy chrzczonym dzieckiem. W przypadku zgonu mojego praprapraprapra(5)dziadka Jana Prandoty, miałam szczęście, zaznaczono, że zgłaszający są szwagrami zmarłego.

 

Kielian, a właściwie Kilian, to bardzo rzadkie imię. Jest pochodzenia celtyckiego i etymologicznie wiążące się ze słowem gillean co oznacza „mnich”. Forma imienia Cillian występująca w języku angielskim, polskim i niemieckim, pochodzi od słowa ceallach oznaczającego „wojna” lub od słowa ceall oznaczającego „kościół”. Imię występowało już w średniowieczu.

Kilian Dziugieł ożeniony był z Agnieszką Prandocianką – Prandotą, ich ślub miał miejsce przed 1797 r., bo w tym roku według dostępnych na Genetece indeksów przyszła na świat ich pierworodna córka – Ewa. Skoro w akcie zgonu Jana Prandoty, Kilian podaje się za jego szwagra to Agnieszka musiała być siostrą Jana. Indeksy urodzeń wymieniają tylko starszego brata Wojciecha urodzonego w 1766 r., którego rodzicami, podobnie jak rodzicami Jana byli Maciej i Elżbiet. Po przesortowaniu po imieniu Kilian wszystkich indeksów (urodzenia, ślubu i zgonu) z parafii Jeruzal wynika, że na przestrzenia XVIII – XX wieków był tylko jeden Kilian, choć do potwierdzenia tego potrzebna jest głębsza kwerenda.

W 1769 r. rodzi się Kilian o niepodany nazwisku, syn Wawrzyńca i Łucji. Indeksujący nawet w uwagach snuje przypuszczenie, że jest to Kilian Dziugieł. W 1797 r. Agnieszka Prandocianka, panna z Lipin wychodzi za mąż za kawalera z Jeruzalia – Kiliana Woźniaka! W tym samym roku małżonkom, zapisanym pod nazwiskiem, Dziugieł – Kilianowi i Agnieszcze Prandociance rodzi się córka Ewa. W 1799 r. przyszedł na świat syn Apolinary, a w 1802 r. córka Tekla. W obu przypadkach rodzice zapisani zostali jako Kilian i Agnieszka Prandocianka małżonkowie Dziugieł. W 1804 r. urodził się kolejny syn Kiliana i Agnieszki Prandocianki – Idzi, ale został zapisany jako Woźniak, a gdy w 1808 r. na świat przychodzą dwie dziewczynki – bliźniaczki: Monika i Petronella wówczas rodzice podani jako Dziugieł. Córki Ewa, Monika i Petronela Dziugieł umierają jako dzieci, odpowiednio w 1798, 1808 i 1809 r. W 1811 r. urodził się małżonkom Dziugieł kolejny syn ochrzczony imieniem Grzegorz Papież, czyli za swojego świętego patrona miał papieża Grzegorza. Chłopiec zmarł w 1814 r., w roku, w którym na świat przyszła jego siostra Małgorzata. Kolejne dzieci rodzą się w 1817 r. – syn Walenty i w 1821 r. – córka Magdalena. W 1818 r. młody Apolinary Dziugieł żeni się z panną Józefą Kędzierską. W 1825 r. syn Idzi, już występujący jako Dziugieł, w parafii Seroczyn pojął za żonę Magdalenę Maciejak, córkę Mikołaja i Scholastyki z Szaniawskich. Zaś w 1828 r. owdowiały już syn Apolinary Dziugieł ożeni się z Ewą Chojecką, córką Adama i Anny. Przed 1835 r. odbył się także ślub Małgorzaty z Adamem Powałką, domniemywam, że mógł on mieć miejsce w 1830 r. lub 1831 r., ale księgi metrykalne z tych lat się nie zachowały. W 1836 r. kolejny syn – Walenty ożenił się z Katarzyną Wojciechowską, córką Józefa i Teresy z Ciącków. Po niespełna sześciu tygodniach w Jeruzalu umarł sam Kilian Dziugieł, zapisany jako 70-letni wyrobnik, żyjący z łaskawizny, mąż Agnieszki z Prendotów. W 1839 r. półsierota – Magdalena wyszła za mąż za Pawła Parobczego syna Franciszka i Heleny z Powałków małżonków Parobczych. Żona Kiliana – Agnieszka zmarła w 1847 r., w jej akcie zapisano informację, że była wdową po Kilianie i 76-letnią wyrobnicą.

Jak widać Kilian za życia posługiwał się dwoma nazwiskami. Żeniąc się z Prandocianką podał się za Woźniaka, a ich pierwsze dziecko, narodzone w tym samym roku, w którym zawarli związek małżeński zostało zapisane już jako Dziugieł. Dopiero czwarte z kolei dziecko, urodzone siedem lat po ślubie, zostało zapisane jako Woźniak.

Nazwisko Dziugieł w parafii Jeruzalskiej jest dość powszechne. Na podstawie Geneteki, można stwierdzić, że występowało już w I połowie XVIII w. (w 1744 r. umiera Katarzyna Dziugieł; w 1746 r. Witowi i Mariannie z Płomieńca rodzi się córka Dorota). Przy części indeksów dotyczących urodzin, ślubów czy zgonów członków rodziny Dziugieł występuje zapis świadczący o zamienności stosowania w XVIII w. nazwiska Dziugieł i Woźniak, np. w 1781 r. umiera Łucja Dziugieł, która prawdopodobnie jest matką Kiliana, bo zapisano, że pozostawiła owdowiałego Wawrzyńca Dziugieł zwanego inaczej Woźniakiem; w tym samym roku ślub bierze owdowiały Franciszek Dziugieł vel Woźniak z Łukówca z Ewą Okrzeianką z Jeruzala. Nazwisko Woźniak wzmiankowane jest dopiero w II połowie XVIII w. (w 1768 r. w Dębowcach rodzi się Agata Woźniak córka Jana i Agaty; w 1778 r. umiera Ewa żona Franciszka Woźniaka, z domu Żydkowicz; w 1780 r. Antoni Woźniak żeni się z Agnieszką Włodarczykówną). Zwracając jeszcze uwagę na małżeństwo Wawrzyńca i Łucji, którzy są rodzicami Kiliana, przyjmując, że w parafii był tylko jeden Kilian zapisywany także jako Kielian, widać, że nazwisko w ich przypadku także nie było stałe. Kilian nie ma w akcie urodzenia podanego nazwiska, podobnie jak jego siostra Katarzyna urodzona w 1775 r., ale już ich starszy brat – Mateusz, urodzony w 1772 r. występują jako Dziugieł, zaś młodsze rodzeństwo Józef z 1778 r. i Agata z 1781 r. zapisani zostali jako Woźniak.

Na podstawie tych analiz można wysnuć teorię, że nazwisko Dziugieł było pierwotnym nazwiskiem tej rodziny, z czasem część Dziugłów zaczęła się posługiwać nazwiskiem Woźniak. U jednych była to stała zmiana i zapoczątkowała nowy ród o nazwisku Woźniak, a u innych tylko chwilowa, tak jako chociażby w przypadku Kiliana szwagra mojego praprapraprapra(5)Jana Prandoty. 

 

Drugi szwagier Jana – Tomaszem Zacek – Żaczek to brat małżonki Jana – Marianny. Tomasz przyszedł na świat w 1779 r. w Dębowcach, a jego rodzicami byli Krzysztof i Krystyna. W 1804 r. ożenił się z Petronellą Sadowszczanką, a po jej śmierci, ożenił się powtórnie z panną Teresą Domańską córką Michała i Marianny. Z pierwszego ślubu miał pięcioro dzieci. Pierworodny syn – Paweł urodził się w 1807 r., w 1809 r. urodziła się córka Katarzyna, która zmarła mając 5 tygodni. Oboje byli zapisani jako Żaczek. W 1811 r. przyszła na świat Zofia, ale zmarła w 1815 r., mając 3 latka. W 1815 r. urodziła się kolejna córka, ochrzczona jako Marianna. Obie dziewczynki były zapisane jako Zacek/Żacek. W 1820 r. Petronela powiła Karolina. Dziewczynka zmarła w roku kolejnym, w wieku trzech miesięcy. Zapewnie to po jej porodzie matka miała problemy zdrowotne, bo zmarła także w 1821 r. w Dębowcach, w domu nr 1, wieku 35 lat. Z drugiego ślubu Tomasz doczekał się córki Anny – urodzonej w Dębowcach w 1822 r. oraz Marcina z 1823 r., Katarzyny z 1825 r., Teresy z 1827 r. i Adama z 1830 r. Cała czwórka urodziła się w Woli Serockiej, gdzie Tomasz z racji swojego zawodu – kuśnierstwa wyprowadził się z rodziną. Syn Marcin zmarł w 1824 r., jako trzy miesięczne niemowlę, zaś córka Katarzyna w 1826 r. mając zaledwie rok. Sam Tomasz Żaczek zmarł także w parafii wodyńskiej w 1831 r., w Woli Serockiej jako 57-letni kuśnierz. Owdowiała Teresa powróciła z dziećmi do swojego ojca Michała Domańskiego, leśnika zamieszkałego w Rudce i stąd w 1833 r. wyszła powtórnie za mąż za Józefa Kluczka kawalera z Jedliny. Zmarła w 1840 r. w Rudce.

 

 

Czyżby maj miał być miesiącem księży? Miesiącem maryjnym to na pewno jest, ale, przynajmniej jak na razie, na moim bloku, okazuje się także miesiącem księży.

Ksiądz Jan Chamerski objął probostwo jeruzalskie po zmarłym w 1805 r. Jacku Niemierka, który pełnił tą funkcję od 1777 r. Ksiądz Chamerski był plebanem w Jeruzalu przez 26 lat. Jego okres probostwa został zakończony jego śmiercią 15 sierpnia 1832 r. Proboszcz był synem Franciszka i Katarzyny małżonków Chamerskich. Pochowany został na obecnym cmentarzu grzebalny, ale jego grób nie zachował się do dzisiejszych czasów.

Podobnie jak jego poprzednik, ksiądz Chamerski prowadził swoistego rodzaju kronikę, w której zapisywał ważne wydarzenia, co prawda nie było ich, aż tak wiele i nie były one, aż tak dokładne jak w przypadku księdza Niemierskiego, ale są ważną kartą historii parafii. Z zapisków tych dowiadujemy się, że w 1809 r. proboszcz był zobowiązany do zapłacenia podatku od nielicznych już srebrnych naczyń liturgicznych, które pozostały w kościele. Był to te, które są niezbędne do sprawowania kultu religijnego, takie jak: kielich, puszki do komunikantów czy monstrancja. Wcześniej w 1794 r. jeruzalska świątynia jak wszystkie w okolicy, została ograbiona ze sreber i dzwonów. Na potrzeby skarbu publicznego komisja garwolińska zabrała wówczas srebra, krzyże, korony z obrazów, wota, dzwon oraz gotówkę. Ksiądz Chamerski uiścił podatek w wysokości 249,60 złoty polskich do kasy rządu austriackiego. Proboszcz wspierał także organizowane pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego wojsko, przekazując na jego potrzeby płótno na koszule i obuwie. Wpłacił także podatek w wysokości 827,17 złotych polskich oraz wysłał do podwarszawskiej Pragi i Żelechowa furaż czyli paszę dla koni wojskowych.

Trzy lata przed śmiercią mojego praprapraprapra(5)dziadka Jana Prandoty, ksiądz Chamerski poczynił notatki o bardzo ciężkim roku. Wiosenno-lenia susza, trwająca od ostatnich dnia marca, aż do 6 sierpnia czyli święta Przemienienia Pańskiego, negatywnie wpłynęła na okoliczne rolnictwo, z którego wszak ówczesna ludność żyła, w tym i moi przodkowie. Słońce spaliło wszelkie uprawy, zboża, warzywa, nawet ziemniaki, które obok kasz stanowiły podstawę diety chłopskiej. W kolejnym roku biedę pogłębiły przechodzące, w maju i czerwcu 1812 r., wojska westfalskie, saskie i polskie. Trudny i głodowy przednówek, po nieurodzajnym roku, nie przeszkadzał wojsku domagać się od chłopstwa spod Jeruzala jedzenia. Ksiądz proboszcz zapisał, że wówczas przez miasteczko przeszło 20 tysięcy żołnierzy, w tym 11 regimentów wojska saskiego, 2 regimenty westfalskiego i 3 pułki wojska polskiego. Żołnierze ograbili mieszkańców ze wszystkiego z czego dało się ich ograbić, ze skromnych zapasów zboża i z inwentarza żywego. Wojsko nie chciało iść głodne na wojnę i tym samym pozostawiało i tak biednych chłopów bez środków do życia, zabierając nikłe zapasy. Wyobrażam sobie, że chłop na wiosnę musiał podjąć bardzo trudną decyzję czy zjeść ostatnie kwintale zboża czy zostawić go na zasiew, a żołnierze przyszli, zabrali i tym samym wyswobodzili gospodarza z tego trudnego dylematu.

Na miejsce księdza Jana Chamerskiego został powołany ksiądz Tomasz Przygodzki, który pozostawał jeruzalskim plebanem, aż do 1864 r., w między czasie był także dziekanem siennickim (1859-1863).

 

 

W świetle przedstawionej tragedii jaka nawiedziła Jeruzal, ale też całą okolicę, gdy rok po rok następowały chude lata, można wysnuć hipotezę, że śmierć mojego przodka była powiązania z okresowym głodem. Być może niedożywienie odcisnęło się na jego zdrowiu, wszak był jeszcze młody, w jego akcie zgonu zapisano, że miał 46 lat, ale jak wynika z odnalezionej metryki urodzenia, Janowi zabrakło cztery dni do świętowania 45 urodzin. Niestety przyczyna śmierci Prandoty nie została zapisana w akcie to też nie dowiemy się co tak naprawdę wydarzyło się 209 lat temu w Lipinach. Ogólnie w zaborze rosyjskim nie było praktyki wpisywania przyczyn śmierci do dokumentu potwierdzającego zgon, stąd nie jest to wyjątkowa sytuacja.

 

 

 

Źródło danych:
Jeruzal Miński dzieje parafii
Ks. Zbigniew Drzewiecki
Ząbki 2002 r.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉