niedziela, 23 lipca 2023

Sabina Bilińska – 227 rocznica śmierci


W sobotę 23 lipca 1796 r. w Kuflewie zmarła Sabina Bilińska wdowa po Janie Bilińska mająca około 80 lat – moją prapraprapraprapra(6)babcią, która została pochowana na tamtejszym cmentarzu w kolejnym dniu, to jest w niedzielę 24 lipca. 

 


 

Zmarła została opatrzona świętymi sakramentami, o co zapewne zadbała pozostająca po niej rodzina. Widząc że kobieta zbliża się do śmierci, wezwali księdza i pozwolili się jej wyspowiadać – umarła pojednana z Bogiem.

 

Zaledwie cztery dni temu wspominaliśmy zgon Jana Bilińskiego, a dziś przypada rocznica śmierci jego żony Sabiny, która pochodziła z rodziny Kostrek. Wygląda na to, że po śmierci męża, który zmarł 20 lipca 1794 r. >>>LINK<<<, owdowiała Sabina przeniosła się z Małej Wsi, gdzie mieszkała prze lata razem z mężem, do Kuflewa, być może zamieszkała przy swoim synu Kazimierzu, a moim praprapraprapra(5)dziadku, który jak wynika z metryk urodzeń jego dzieci właśnie tam zamieszkiwał.

 

Warto zwrócić uwagę na wiek zmarłej – zapisano w akcie, choć w miejscu mało czytelnym, ze względu na plamę na karcie, że umierając miała około 80 lat. Z jej aktu urodzenia wynika, że była znacznie młodsza. Sabina z Kostrków Bilińska urodziła się w Sokoliniku w 1729 r., co wspominałam na blogu 23 stycznia >>>LINK<<<, zatem w lipcu 1796 r. miała skończone zaledwie 67 lat, a do osiemdziesiątki brakowało jej jeszcze 13 lat... To nie pierwszy i nie ostatni, w mojej genealogii przypadek „przesadzenia” z wiekiem zmarłego w jego metryce pogrzebowej czy zgonu.

 

 

Pogrzeb w niedzielę?

Był ktoś z Was na takim pogrzebie, a może ktoś z Was słyszał o ceremonii pogrzebowej, która miała miejsce w niedzielę?

Szczerze jak nie słyszałam i nawet się zastanawiałam czy z punktu widzenia kanonicznego jest to możliwe. Wiem doskonale, że są takie dni w roku liturgiczny w którym nie mogą mieć miejsca takie czy inne ceremonie. Specyficznym dniem jest Wielki Piątek, w który w kościele katolickim nie jest odprawiana Msza święta. Trzeba pamiętać jeszcze o jednej rzeczy, że dwa czy trzy wieki przed nami kwestia wiary była inaczej postrzegana, a obrzędowość związana z świętami katolickimi była znacznie bardziej rozbudowana i kultywowana. Zatem na wsi powstrzymywano się dużo częściej, niż dziś, od prac polowych w czasie całego roku, ze względu na liczne święta religijne przypadające w tygodniu. W część tych dni pracowano dopiero po południu, świętując od rana. Poszczono nie tylko w piątki, ale i w środy, zatem nie zwierano w te dni małżeństw. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, że część ślubów miała miejsce w poniedziałek, czyli najszybciej jak to możliwe, po wygłoszeniu trzech zapowiedzi, które to musiały odbyć w niedzielę. Tak więc pogrzeb w niedzielę tak jak dziś, tak i wtedy mógł nie być czymś oczywistym.

Kościół rzymskokatolicki unika, ale nie zakazuje organizacji pogrzebów w niedzielę. Zatem zdarza się, że w ten dzień tygodnia odbywają się msze pogrzebowe, ale są one rzadkością przede wszystkim ze względów praktycznych czy logistycznych, ale nie doktrynalnych. W instrukcji liturgicznej duszpasterstwa Episkopatu o pogrzebie i modlitwach za zmarłych z 1978 r. możemy przeczytać w punkcie 12a , że „jeżeli pogrzeb ze Mszą św. trzeba odprawić w uroczystość obowiązującą, albo w niedzielę adwentową, wielkopostną lub wielkanocną, należy użyć formularza mszalnego z przypadającej uroczystości lub niedzieli”. Co oznacza, że we wszystkie niedziele okresu zwykłego, a także niedziele będące w okresie Bożego Narodzenia, Msze żałobne pogrzebowe mogą być odprawiane bez żadnego problemu. W niedziele z okresu postnego jakim jest Adwent i czas Wielkiego Postu oraz z okresu Zmartwychwstania nic nie stoi na przeszkodzie w organizowaniu pogrzebów, ale trzeba pamiętać o użyciu formularza mszalnego przypadającego na te niedziele. Zaś w okresie Triduum Paschalne pogrzeb odbywa się jak zwykle ze śpiewem, ale zamiast Mszy świętej odprawia się jedynie liturgię słowa Bożego oraz obrzęd ostatniego pożegnania, a uczestnikom pogrzebu nie udziela się Komunii świętej. Od Wielkiego Czwartku wieczorem do Wielkiej Soboty włącznie, czyli w tym okresie, w którym w kościele odbywa się adoracja Najświętszego Sakramentu, nie wprowadza się pogrzebu, a więc także trumny z ciałem zmarłego do kościoła, a cała uroczystość odbywa się na cmentarzu. Być może właśnie z tego powodu bliscy nie decydują się na pochowanie swoich zmarłych, odkładając pogrzeb na czas po Świętach Wielkiej Nocy.

Oprócz niedziel, rzadko organizuje się także pogrzeby w dni świąteczne, w tym w dni z tak zwaną czerwoną kartką, jak: Boże Ciało, Wniebowstąpienie Pańskie, Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny czyli 15 sierpnia, 1 listopada, w Wigilię oraz w oba dni świąt Bożego Narodzenia

Zatem jeśli nie przepisy kanoniczne to co powoduje, że pogrzebów w niedziele praktycznie nie ma? Zapewne tradycja, względy logistyczne i ekonomia. Podejrzewam, że Dom Pogrzebowy organizujący pogrzeb w niedzielę wystawi fakturę za uroczystość z dodatkową opłatą, za pracę w dzień co do zasady wolny od niej. Ważnym elementem powstrzymującym rodziny przed organizacją pochówków w niedzielę są także zabobony pogrzebowe.

W dawnej tradycji pogrzeb powinien być zorganizowany na trzeci dzień po śmierci, a to na pamiątkę zmartwychwstania Pana Jezusa. Na niektórych terenach można spotkać się z przesądem, żeby zmarłego nie chować wcześniej niż po upływie trzech dni, bo może to oznaczać, że rodzina chce się jak najszybciej pożegnać ze zmarłym, co może być odebrane jako chęć do jak najszybszego pozbycia się bliskiego.

Innym znanym przesądem pogrzebowym, związanym z niedzielą jest, zabobon aby pogrzebać zmarłego właśnie przed tym dniem. Przesąd głosi, że pozostawienie ciała zmarłego, nie pogrzebanego na niedziele może spowodować kolejną śmierć w rodzinie.

 

 

Moja prapraprapraprapra(6)babcia Sabina Bilińska została pogrzebana już dzień po śmierci i to właśnie w niedzielę. Dlaczego rodzina tak się spieszyła z pogrzebem, że wybrała mało popularną dziś i wydaje się także kiedyś, niedzielę na złożenie ciała matki do grobu? Być może ze względu na panującą pogodę. Dziś mamy zakłady pogrzebowe, które dysponują chłodniami, w których ciała zmarłych mogą być przechowywane przez kilka dni i nie podlegać rozkładowi, ale jeszcze kilkanaście lat temu, szczególnie na wsiach, zmarli czekali między śmiercią, a pogrzebem w domu. Często układano ich na jednych z drzwi wewnętrznych lub na jakieś desce czy ławie i czekano, aż lokalny stolarz, nie zawsze wykwalifikowany rzemieślnik częściej samouk, nawet przy pomocy syna, męża czy ojca zmarłej osoby zbije trumnę. Potem przekładano ciało i oczekiwano, na modlitwie przy zmarłym, dnia pogrzebu. W zimę, aby opóźnić rozkład ciała nie palono w piecach, wietrzono izbę, aby ją wyziębić i stworzyć dobre warunki do „przechowywania” zmarłego. Gorzej było latem, gdy temperatura na dworze była wysoka i tak samo ciepło i duszno było w chacie. Ciało zmarłego szybko ulegało rozkładowi i zaczynał się z niego wydobywać typowy dla tego procesu zapach, który nie tylko był nieznośny, ale proces ten był także niebezpieczny dla żyjących, ze względu na tak zwany trupi jad. Trupi jad to potoczna nazwa ptomain, czyli grupy amin powstających w czasie procesów gnilnych zachodzących w rozkładających się zwłokach. Od tego jak szybko tworzy się trupi jad zależą warunków środowiska, w których znajduje się ciało. W skład trupiego jadu wchodzą kadaweryna i putrescyna, które nie są śmiertelne, ale jeśli, w dużych dawkach, dostaną się do przewodu pokarmowego mogą wywołać objawy zatrucia jelitowego. Zarażenie skaleczonej skóry tymi substancjami powoduje miejscowy stan zapalny. Znacznie bardziej niebezpiecznym składnikiem trupiego jadu jest neuryna. Ta jeśli dostanie się w znacznych ilościach do krwi, może spowodować arytmię, zaburzenia ośrodka oddechowego, posocznicę i zgorzel gazową, a gdy dostanie się do żołądka, powoduje te same objawy co poprzednie dwie wspominane aminy biogenne, ponieważ ani kwas żołądkowy, ani wątroba czy nerki nie są w stanie sobie z nią poradzić. Zatem kontakt z ciałem osoby zmarłej lub z rzeczami znajdującymi się w najbliższym otoczeniu zwłok może być niebezpieczne dla zdrowia i życia żyjących członków rodziny. Pamiętajmy też o tym, że domy naszych przodków były małe czasem jedno, najwyżej dwu izbowe, a do tego przepełnione, ze uwagi na sporą liczbę dzieci, a także dziadków, którzy często mieszkali ze swoimi dziećmi, nie przymierzając jak zapewne Sabina mieszkała u boku syna Kazimierza i jego rodziny – żony i dzieci. Zatem złożenie ciała 80-letnie babki w domu Kazimierza powodowało spore ograniczenie w swobodnym poruszaniu się po izbie. Do tego wszystkiego dochodziła pora roku. Lipiec potrafi być gorący, nie umiem powiedzieć jaka pogoda była 227 lat temu, ale możemy się domyśleć, że było prędzej około 20 stopni, a nawet więcej, niż około 0, przy której to ciało zmarłego miało ograniczoną możliwość rozkładu. Ciepło sprzyjało rozkładowi, to też zapewne z tego powodu rodzina zdecydowała się pogrzebać moją przodkinię szybciej niż wolniej, nie zważając na niedzielę, gdyż dla nich, mieszkających w Kuflewie nie było różnicy czy zaniosą matkę w trumnie na własnych plecach w poniedziałek czy w niedzielę do kościoła, a potem złożą do grobu.

Z tych zapewne przyczyn moja prapraprapraprapra(6)babka Sabina Bilińska z Kostrków spoczęła 24 lipca 1796 r. w kuflewskiej ziemi, po tym jak dzień wcześniej odeszła do wieczności, przeżywając 80 lat, choć jak wynika z jej aktu urodzenia przeżyła jedynie 67 lat.

 

 

 

 

 

 

Źródło

https://www.msze.info

https://e-pogrzeby.pl

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉