Dziś przypada 56 rocznica zgonu mojej prababci Heleny z Borzymów Wąsakowej. Prababcia była matką mojej kochanej babci Jasi. Niestety nie dane mi było poznać prababci (żadnego z pradziadków nie poznałam L). Prababcia zmarła mając 69 lat. Jakieś fatum z dziewiątką w wieku wisiało nad tą rodziną. Jej mąż, a mój pradziadek Józef Wąsak zmarł mając 49 lat w 1942 r., zaś córka Irena zmarła w 1971 r. także mając 49 lat.
Z opowiadań mamy pamiętam tylko, że prababcia Helena zmarła zimą, 9 stycznia 1967 r. w poniedziałek, przewróciła się, upadła i zmarła...
Helena Borzym była córką Jana i Aleksandry z Lechów małżonków Borzymów. Urodziła się 27 lutego 1898 r. w Rudce w parafii Kuflew, z której pochodziła jej matka. Następnie przez kilka lat mieszkała z rodzicami w Górach w parafii Jakubów, z której z kolei pochodził jej ojciec. Później przeniosła się do Mingos leżących w parafii Oleksin, gdzie Jan zakupił gospodarstwo po parcelowanym majątku. Mimo to małżonkowie Borzym utrzymywali stałe kontakty z parafią Jakubów, właśnie w tej parafii Helena znalazła przyszłego męża - mojego pradziadka Józefa Wąsaka. W wieku 20 lat (bez dziesięciu dni) Helena wyszła za mąż i z Mingos przeprowadziła się na Mariankę do domu swojego męża.
Życie jej nie oszczędzało. Józef był stolarzem, budował domy, często nie było go w domu. W lipcu 1920 r. przeżyła śmierć swojego teścia, który mieszkał razem z małżonkami Wąsak. Pierwsza córka – Janina urodzona 9 października 1920 r., zmarła 14 grudnia tego samego roku. Kolejna córka, ochrzczona jako Irena Helena urodziła się dwa lata później. Dnia 27 marca 1923 r. na świat przyszła moja babcia – Janina Cecylia. W 1928 r. urodził się jedyny syn Heleny i Józefa – Lucjan.
Wybuch II wojny światowej, bój o miasto Kałuszyn, były także osobistą tragedią rodziny Wąsak. We wrześniu 1939 r. Lucjan pasł krowy i znalazł na pastwisku granat, zaczął się nim bawić, a granat eksplodował mu w dłoni, chłopiec w wieku 11 lat zmarł. Kolejny cios przyszedł 22 grudnia 1942 r., kiedy to zmarł Józef – głowa rodziny, który utrzymywał cały dom swoją pracą zarobkową, ale także pracą w gospodarstwie. Od tej chwili w domu pozostały trzy kobiety – moja prababcia Helena, moja babcia Jasia i jej siostra Irena, które musiały stawić czoła niełatwym czasom. W ich gospodarstwie w czasie wojny stacjonowało wojsko zarówno niemieckie jak i rosyjskie. Pole trzeba było zaorać, zasiać i z niego zebrać, aby mieć co jeść, to wszystko było za dużo jak na trzy kobiety, ale dały radę. Po ślubie Ireny, która przeprowadziła się do domu małżonka, w Mariance zastała tylko prababcia i babcia. Babcia Jasia także niebawem wyszła za mąż, za mojego dziadka Felka, ale oni pozostali w domu rodzinnym, choć z czasem przenieśli się do domu po sąsiedzku. Helena została sama, ale nie była samotna, córka często do niej zaglądała, wnuczki także...
Spoczęła obok męża na cmentarzu w Jakubowie.
Rewers metryczki dowodowej, datowanej na 1954 r. wraz z podpisem i odciskami palców prababci Heleny jako potwierdzeniem odebrania dowodu osobistego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉