Idąc za ciosem postanowień noworocznych wskrzeszam do życia swojego bloga genealogicznego "Drogi Przeszłości".
Plan na rok 2023 jest taki, aby uczcić każde zdarzenie (urodzenie, ślub i zgon), które dotyczyło moich przodków, a zostało przeze mnie odnalezione i ustalone co do dnia, a więc przez cały rok będziemy świętować urodziny, rocznice ślubu i wspominać rocznice zgonów moich przodków.
Dziś mija równo 174 lata, kiedy to w środę 3 stycznia 1849 r. o świcie, o godzinie 6:00 rano zmarła Marianna Jałówka wdowa po Augustynie Jałówce - moja praprapraprapra(5)babcia. Był to dość mroźny poranek, Kurier Warszawski na swoich łamach podawał, że poranna temperatura spadła do -14 stopni Celsjusza.
Niestety nie ustaliłam jak nazywali się rodzice Marianny. Jej akt ślub z Augustynem nie wymienia ani rodziców Pana Młodego, ani Panny Młodej. Z dokumentu tego dowiadujemy się jedynie, że Marianna pochodziła z rodziny Kościeszów z Jakubowa i była panną. Na podstawie przeprowadzonej kwerendy w aktach urodzenia parafii jakubowskiej możemy przypuszczać, że Marianna była córką albo Macieja i Marianny albo Jana i Zofii Płuwczanki. Córka Macieja i Marianny urodziła się w 1775 r. i w chwili ślubu z Augustynem miałaby 20 lat, zaś córka Jana i Zofii urodziła się w 1778 r., a więc była o trzy lata młodsza. Obie z tych panienek mogły być późniejszymi żonami Augustyna. Za rodzicami Maciejem i Marianną przemawia jeszcze to, że wdowa w Macieju – Marianna Kościesza wyszła, w 1776 r., za mąż za Wojciecha Konkula, który prawdopodobnie był świadkiem na ślubie Marianny Kościeszanki z Augustynem Jałówką.
Wróćmy jednak do samego aktu zgonu Marianny Kościeszanki Jałówki.
W czwartek, czwartego dnia roku 1849, o godzinie 13:00, przy jedenastostopniowym mrozie, przed proboszczem jakubowskim, Andrzejem Sypniewskim stawili się Bartłomiej Jałówka lat 36 - syn zmarłej i Jacenty Wróblewski lat 40 - zięć zmarłej, obaj koloniści zamieszkali w oddalonej od Jakubowa o około 2,5 km Brzozowskiej Kolonii – późniejszej Brzozówce. Bartłomiej i Jacenty oświadczyli, że w tej samej wsi, dzień wcześniej o 6:00 rano zmarła w wieku 82 lat Marianna Jałówka, wdowa po Augustynie Jałówce, która żyła z łaskawizny.
Zmarła, której zapisano, że miała 82 lata, powinna urodzić się w 1767 r., a więc osiem lat wcześniej niż przypuszczam na podstawie przeprowadzonej kwerendy. Jednak nie powinniśmy się kierować wiekiem podawanym przy zgonie, bo wiek ten, co do zasady, był podawany „na oko”. Nikt w XIX w. nie pilnował ile ma lat, chłopi nie umieli pisać, nie zapisywali swoich dat urodzenia i nie liczyli skrupulatnie swoich kolejnych wiosen. Wiek podawano w przybliżeniu, pamiętano, że ktoś od kogoś był młodszy lub starszy, czasem pięćdziesięciolatek czy sześćdziesięciolatek, który był spracowany, zniszczony na twarzy czy schorowany wyglądał nie na swoje lata, a na osiemdziesięciolatka czy dziewięćdziesięciolatka. W związku z tym nie należy bezkrytycznie ufać wiekowi wpisanemu do aktu zgonu, należy traktować jedynie go w przybliżeniu. W przeciwieństwie do wieku, który był wpisywany do aktu ślubu, szczególnie przy pannie i kawalerze, którzy okazywali do spisania aktu swoje metryki chrztu/urodzenia. To na podstawie wieku z aktu ślubu można z rocznym marginesem błędu określić rok urodzenia nupturient.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli publikujesz komentarz z konta anonimowego miło mi będzie gdy go podpiszesz chociażby imieniem 😉